Zaginęli bez śladu

TVN UWAGA! 3624732
TVN UWAGA! 137166
W Polsce 15 tys. osób rocznie uznawanych jest za zaginione. Zgodnie z zarządzeniem komendanta głównego Policji ich rodziny mają prawo wiedzieć, kto prowadzi poszukiwania, być z w stałym kontakcie z konkretnym policjantem, który powinien informować na bieżąco na jakim etapie jest śledztwo. Czy te przepisy są w Polsce respektowane?

Rodziny zaginionych, do których udało się dotrzeć naszym reporterom mają różne doświadczenia we współpracy z policją. Katarzyna Sokołowska, której matka zaginęła w lutym tego roku, jest pozytywnie zaskoczona zaangażowaniem i pracą policjantów przy poszukiwaniach jej matki. Kobieta zniknęła bez śladu najprawdopodobniej w niedzielę 12 lutego. Od samego zgłoszenia policja zaangażowała maksymalne środki, aby odnaleźć kobietę. - Policja jak dotąd spisuje się bardzo dobrze, sprawdzają każdy możliwy trop. Policjanci są w stałym kontakcie ze mną, informują mnie o każdej prowadzonej czynności. Ich działania są dla mnie czasem zaskakujące, ale wynikają z bardzo dużego doświadczenia policjantów prowadzących, mówi Katarzyna Sokołowska, córka zaginionej Iwony Kitowskiej. Nie każdy, komu zaginął ktoś bliski tak dobrze opisuje pracę policji. Jacek Kaczmarczyk zaginął 27 października 2011 r. Wyszedł do pracy i nie wrócił. Żona bezzwłocznie rozpoczęła poszukiwania z pomocą znajomych i rodziny. Policja także szukała, ale sprawę zaczęła traktować poważnie dopiero po pięciu dniach od jego zaginięcia. - Policjantka powiedziała mi, że mężowie czasem znikają na parę dni, a potem wracają. Nie ważne, że byliśmy szczęśliwym małżeństwem, że byłam w ósmym miesiącu ciąży. Najczęstsza przyczyna takich zaginięć to kłopoty małżeńskie więc i w tym wypadku pewnie było tak samo, napisała w liście do naszej redakcji Danuta Karpińska – Kaczmarczyk. - Przyjechałam na policję przerażona, bardzo liczyłam na pomoc policji i zainteresowanie sprawą zaginięcia mojego męża. Byłam zła, że przychodzę z bardzo poważną sprawą, a oni nic nie robią, tylko każą czekać, dodaje pani Danuta. Jak sprawa zgłaszania zaginięć i samych poszukiwań wygląda z drugiej strony? Co mówią o tym policjanci, którzy mają doświadczenie w poszukiwaniach osób zaginionych? - 24 godziny to czas, w którym policja powinna podjąć pełne czynności do ustalenia miejsca zaginięcia osoby. Bardzo ważna jest wrażliwość policjanta, nie może on traktować zgłoszenia rodziny zaginionego jako kolejnego, rutynowego zgłoszenia, mówi Leszek Górak, emerytowany zastępca komendanta Policji w Krakowie, który przez lata prowadził największe akcje poszukiwawcze w Małopolsce. Jednym z najgłośniejszych zaginięć ostatnich lat w Polsce była sprawa 19-letniej Iwony Wieczorek, która zniknęła w połowie lipca 2010 roku. Jej poszukiwaniami żyła cala Polska. Do tej pory nie udało się jej odnaleźć. Zdaniem jej matki sytuację dodatkowo pogarszała postawa policji. - Mijały kolejne dni, a ja nie miałam żadnych informacji. Nie było żadnej konkretnej osoby przypisanej do poszukiwań mojej córki. Policja uaktywniła się dopiero w chwili, gdy w Sopocie pojawił się pan Rutkowski ze swoimi ludźmi. Nienajlepszą notę policji wystawiają też bliscy zaginionej 9-letniej Andżeliki Rutkowskiej, która zaginęła z własnego podwórka w 1997 roku. Do dzisiaj nie wiadomo co się z nią stało. - Andżelikę widziano kilkakrotnie. Ludzie, którzy ją widzieli nie zdawali sobie sprawy, że może być poszukiwana. Okazało się, że nie odebrano faksu ze zgłoszeniem jej zaginięcia, straż graniczna o niczym nie wiedziała, mówi Agata Rutkowska - matka Andżeliki. Niestety o Andżelice Rutkowskiej i Iwonie Wieczorek nie ma kompletnie żadnych wieści. Ich bliscy nie tracą jednak nadziei co do pozytywnego rozwiązania sprawy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości