Zabójstwo na strzelnicy. Chciał zdobyć broń, by zabić 50 osób?

TVN UWAGA! 4930116
TVN UWAGA! 298198
W pana Andrzeja celował szaleniec, nacisnął nawet spust, ale broń nie wypaliła. Właściciel strzelnicy, w której doszło do zamachu cudem uszedł z życiem, ale napastnik zastrzelił jego żonę.

Do dramatycznych wydarzeń doszło 14 czerwca na prywatnej strzelnicy sportowej w miejscowości Nietoperek w województwie lubuskim. Młody mężczyzna miał z zimną krwią zastrzelić 42-letnią instruktorkę, chwilę później próbował zabić jej męża. Celował w jego głowę.

- Zobaczyłem wylot lufy. Miałem praktycznie broń przyłożoną do głowy. Usłyszałem coś w rodzaju „Ciebie też” albo „Ty też”. Zadziałał u mnie instynkt, wyrwałem mu broń z ręki. Zacząłem się panicznie rozglądać za żoną, zobaczyłem człowieka który ucieka, pobiegłem za nim, po drodze ta broń mi gdzieś wypadła, udało mi się go dogonić, przewrócić, zaczęliśmy się szarpać, w końcu udało mi się go obezwładnić. Wybiegłem za wiatę, zobaczyłem, że ona leży w potężnej plamie krwi. Miała przestrzeloną klatkę piersiową, ranę na głowie – relacjonuje Andrzej Chyliński.

Śledczy nie mają wątpliwości, że 23-letni Maksymilian S. działał z zamiarem zabójstwa. Jednak młody mężczyzna twierdzi, że do strzelaniny doszło przypadkowo.

Wiadomo, że 23-latek przyszedł na strzelnicę także dzień przed tragicznym wydarzeniem.

- Oddał parę strzałów z karabinka i parę strzałów z pistoletu. Twierdził, że był to jego pierwszy raz. Mam troszeczkę doświadczenia ze strzelaniem, z reguły jak widzę osoby, które przychodzą po raz pierwszy. Powiedziałem mu, że ma bardzo dobre predyspozycje na strzelca karabinowego. Był bardzo spokojny, wręcz wyciszony, skupiał się na tym co robi. Każdy strzał był przemyślany, starał się jak najlepiej trafiać – opowiada Chyliński.

„Spokojny, cichy”

Maksymilian S. mieszkał kilka kilometrów od strzelnicy.

Jak podaje prokuratura 23-latek przed strzelaniną leczył się w szpitalu psychiatrycznym w Międzyrzeczu. Trafił tam po nieudanej próbie samobójczej.

Śledczy nie znają motywu jego działania, możliwe, że mężczyna chciał na strzelnicy zdobyć broń.

Udało nam się porozmawiać z matką Maksymiliana S.

- Był spokojny, cichy. W pokoju zawsze siedział sam. W domu nic nie musiał robić, jedynie grał na komputerze. Nie miał kolegów.

23-latek miał planować zabicie innych osób.

- Na Facebooku wypisywał, że zabije księdza. Dlatego policja go zgarnęła, przyjechali w nocy, zabrali mu laptopa, tam wszystko było wypisane. Miał być ksiądz i pięćdziesięciu parafian – opowiada jeden z mieszkańców.

- Jesteśmy tym przerażeni, bo jeżeliby się mu udało, to byłby prawie atak terrorystyczny – dodaje Wiesława Grządko, nauczycielka Maksymilian S.

Pojawiły się informacje o stworzonej przez 23-latka liście osób, które miały zginąć.

- W tej chwili takiej listy osób nie ma, natomiast do sprawdzenia zostały przedmioty elektroniczne; telefon i komputer – mówi Roman Witkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.

Skonfiskowana broń

Strzelnica sportowa państwa Chylińskich miała być ich jedynym źródłem utrzymania. Dwa lata temu małżeństwo wzięło kredyt i przeznaczyło wszystkie swoje oszczędności na budowę obiektu.

Małżeństwo przeżyło ze sobą 18 lat. Pani Katarzyna była wykładowcą akademickim, a pan Andrzej jest emerytowanym policjantem. Oboje byli pasjonatami strzelectwa, w domu posiadali pokaźną kolekcję ponad 200 sztuk broni.

Pan Andrzej w dniu tragedii został potraktowany jak podejrzany. Policjanci zabezpieczyli nie tylko broń na strzelnicy, ale z niewyjaśnionych powodów, zarekwirowali całą broń i amunicję jaką posiadało małżeństwo w domu, oddalonym o 30 kilometrów od miejsca zdarzenia.

- Któryś z funkcjonariuszy powiedział, że: „no wiesz Andrzej, ty masz tyle tego tutaj, że była obawa, że możesz sobie zrobić krzywdę, albo nawet przeszturmować komendę i dostać się do tego człowieka”. Gdybym chciał go dopaść, to bym to zrobił w trakcie pobytu na komendzie – mówi mąż ofiary.

Ponieważ Chyliński nie mógł uzyskać od policji żadnej informacji, dlaczego zabrano mu broń, złożył zażalenie do prokuratury.

Pan Andrzej chce dalej prowadzić strzelnicę.

- Pamiętam jakieś dwa dni po pogrzebie Kasi, powiedziałem, że strzelnica dla mnie nie ma sensu. Ale potem zobaczyłem, coś co zostało stworzone przez moją żonę, która wsadziła w to mnóstwo wysiłku, a w efekcie końcowym jeszcze mnóstwo krwi. Ta strzelnica jest praktycznie nasiąknięta jej krwią i to dosłownie – kwituje mąż ofiary.

podziel się:

Pozostałe wiadomości