Kilkanaście lat temu mieszkańcy wielu bloków mieszkalnych w Polsce dowiedzieli się, że żyją w śmiertelnym zagrożeniu. Ujawniono, że stosowany w budownictwie azbest jest materiałem rakotwórczym. Azbestowe elementy zostały z domów usunięte. Dziś okazało się, że zapomniano o innym równie niebezpiecznym materiale, mającym zabezpieczać przed powstawaniem i działaniem grzybów, pleśni oraz bakterii – ksylamicie. Opary ksylamitu, którym impregnowano m.in. klepki na podłogach, mają działanie rakotwórcze. Tragicznie doświadczają tego mieszkańcy Spółdzielni Mieszkaniowej Radunia w Pruszczu Gdańskim. Od lat nienaturalnie duża liczba mieszkających tam ludzi zapada na nowotwory. Mąż pani Eryki Piankowskiej zmarł na raka płuc, ona sama musi się leczyć. - W mieszkaniu strasznie śmierdzi kwasem, smołą – mówi pani Eryka. – Zgłaszałam to do spółdzielni, ale pani prezes powiedziała, że to nieszkodliwe. Naszym losem nikt się nie interesuje. Pani Eryka w ubiegłym roku musiała iść do szpitala, bo miała bardzo silne bóle głowy. Po powrocie do domu bóle powróciły. Na podobne bóle cierpi pani Teresa Piasecka. U jej męża w 2001 r. zdiagnozowano nowotwór. O kolejnych przypadkach zachorowań mówią inni mieszkańcy spółdzielni. Urszula Freda ma chorego męża i córkę, Iwona Adamska opowiada o rodzinie, w której zmarł 22-letni syn, potem jego ojciec, teraz choruje matka. Na wieść o tak dużej liczbie chorych wśród swoich mieszkańców, Spółdzielnia Radunia przeprowadziła ekspertyzę bloku, w którym znajdują się jej biura. Kiedy odkryto ksylamit, rozpoczął się tam gruntowny remont. Jednak w budynkach mieszkalnych takich badań nie przeprowadzono. - Powiem szczerze, że nie wiedziałam, że taki był nasz obowiązek – mówi Anna Kmieć, prezes spółdzielni. – Teraz na pewno to zrobimy. Jedna z mieszkanek, nie mogąc doczekać się działań spółdzielni, sama poszła do gdańskiego Sanepidu po pomoc. Sanepid nie stwierdził ksylamitu. Trudno stwierdzić, dlaczego, skoro laboratorium w Tarnobrzegu, któremu przekazaliśmy klepkę z tego samego mieszkania badanego przez Sanepid, bez trudu wykryło na niej ksylamit. Jak to możliwe, że pracownicy inspekcji popełnili tak karygodny błąd? Zapytaliśmy o to w Głównym Inspektoracie Sanitarnym. - Nikt nie jest nieomylny – powiedziała Katarzyna Kitajewska, naczelnik Wydziału Higieny Pracy w Głównym Inspektoracie Sanitarnym w Warszawie i poprosiła o chwilę na konsultację ze swoją przełożoną. Rzecznik prasowy Sanepidu w Gdańsku Andrzej Probucki obiecał ponowną kontrolę. Być może wreszcie i spółdzielnia zainteresuje się losem swoich mieszkańców. Przeczytaj także:Trucizna w górachKlej jednak truł