Świadek zdarzenia, który obserwował je z okna domu na jednym z kieleckich osiedli opowiada, że pod blokiem rozmawiała grupka mężczyzn. Przeszło obok nich kilku młodych ludzi, prowadzili psa bez kagańca. Jeden z mężczyzn zwrócił na to uwagę, doszło do wymiany zdań i szarpaniny między nim a właścicielem psa. Stojącym obok udało się uspokoić obu, ale po chwili – już bez psa – grupka wróciła. Nagle rozległ się krzyk – ratuj! 45-letni mężczyzna został ugodzony nożem w plecy. Nazajutrz policja zatrzymała 22-letniego Łukasza S. Przyznał się do ugodzenia nożem mężczyzny, wskazał nawet miejsce, gdzie wyrzucił nóż. Mówi, że bronił się przed atakiem. Prokurator zarzucił mu ciężkie uszkodzenie ciała, w którego następstwie doszło do śmierci człowieka. Grozi mu za to kara od dwóch do 12 lat więzienia. Mieszkańcy osiedla nie chcą pokazywać twarzy. Boją się Łukasza Sz., boją się jego brata, jego kolegów. Mówią, że to banda, która terroryzuje osiedle. - Wyjdzie z więzienia, zobaczy reportaż i po nas – mówi jedna z mieszanek osiedla. – A jego brat to jeszcze większy świr. To nożownicy, oni niejedną osobę przybili. Starszy brat Łukasza Sz. jest podejrzany o rozbój i ukrywa się przed policją. Sam Łukasz Sz. rok temu został skazany za rozbój na rok i dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Nadzór nad nim miał sprawować kurator. - Dozór z początku przebiegał bez problemu – mówi Marcin Chałoński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach. – Potem Łukasz Sz. zaczął pić. Kurator wzywał go na dyscyplinujące rozmowy. Jakim cudem terroryzował osiedle, jeśli miał tylko jedną sprawę karną? Trzeba spytać ludzi, dlaczego nie zgłaszali się do sądu. A gdzie była policja? Sąsiedzi Łukasza Sz. mówią, że policja lekceważyła jego przestępcze zachowania, bo jest synem policjanta. Opowiadają o skandalicznym zachowaniu jednego z patroli, wezwanych z powodu rozboju, jakiego dopuścił się Łukasz Sz. - Policjanci przyjechali, zaprowadzili go do ojca i nie dość, że nic nie zrobili, to jeszcze powiedzieli ojcu, kto zadzwonił ze skargą – mówi mieszkaniec osiedla. Rzecznik prasowy świętokrzyskiej policji nadkomisarz Krzysztof Skorek poproszony o skomentowanie zarzutów sąsiadów bandyty mówi, że nie ma mowy o pobłażliwości policji wobec niego. - To wynik błędnego przekonania ludzi – mówi nadkomisarz Krzysztof Skorek. – To ironia losu, że on jest synem policjanta. Każdy odpowiada za swoje czyny. Łukasz Sz. trafił na trzy miesiące do aresztu. W ciągu kilku tygodni prokurator ma zdecydować, czy zmieni zarzut z pobicia ze skutkiem śmiertelnym na zabójstwo. Jeśli tak się stanie, mężczyźnie grozi dożywocie. Córka zabitego 45-letniego kierowcy MPK w Kielcach nie chce rozmawiać. Jej koleżanka wręczyła reporterowi UWAGI! list, w którym opisała ona swój ból po śmierci ojca. Przez telefon poprosiła o to, by zostawić ją teraz w spokoju.