Zabawy z bronią

Repliki pistoletów do złudzenia przypominają prawdziwą broń. W sytuacji stresowej nie potrafią ich rozróżnić nawet zawodowcy. Mimo to można je kupić bez pozwolenia.

Badania pokazują, że nawet żołnierze w sytuacjach stresowych nie potrafią odróżnić repliki od prawdziwej broni. - Kilka egzemplarzy broni gazowej alarmowej oraz broni palnej bojowej podobnej do siebie, przedstawiono grupie żołnierzy zawodowych. Mieli rozpoznać w krótkim czasie, czy jest to broń gazowa czy alarmowa. Wyniki były pół na pół. I to wśród specjalistów, którzy posługują się bronią na co dzień – mówi mł. insp. Jarosław Rosiak, naczelnik Wydziału Badań Broni i Balistyki CLK KGP. Tym bardziej różnicy nie dostrzegają zwykli ludzie. - Jeśli ktoś przyjdzie do sklepu wieczorową porą z czymś takim, sklepowa nie jest w stanie rozpoznać czy jest to broń prawdziwa - przyznaje Mariusz Fibich, instruktor strzelectwa CWKS LEGIA. - Każdej akcji towarzyszy reakcja. Policjant, który ma naprzeciwko siebie osobę z taką bronią, jest zobowiązany reagować natychmiast. Może to mieć tragiczne skutki dla osoby, która taki przedmiot posiada - dodaje Jarosław Rosiak. Na posiadanie repliki nie jest wymagane pozwolenie. W myśl prawa nie jest to broń. Za taką uważane są pistolety pneumatyczne, które wyrzucają naboje z energią większą niż 17 dżuli. - Obniżyłbym tę granicę 17 dżuli, która jest ujęta w ustawie o broni i amunicji jako ta granica, powyżej której przedmioty działające na zasadzie sprężonego powietrza są uznawane za broń pneumatyczną. W różnych krajach jest to różnie ujęte. W Niemczech jest to 7,5 dżula. Wszystko, co ma energię powyżej 7,5 dżula jest uznawane za broń – tłumaczy Jarosław Rosiak. Repliki broni bardzo chętnie wykorzystują pasjonaci air soft gun. ASG to gra terenowa, podczas której uczestnicy spotykają się na poligonach i odgrywają scenariusze wojenne. - Większość tych ludzi ma siedzący tryb pracy. Tak, jak większość społeczeństwa, cały dzień siedzą przy komputerach. Jest to dla nich jakiś wysiłek fizyczny a ponadto jest to pasja. Hobby związane z militariami, wojskowością. Ale nie mamy w sobie nic z krwiożerczości i agresywności. Większość tych ludzi jest raczej pacyfistami – mówi Tomasz Siedlecki, pracownik marketingu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości