Sprawa śmierci Szymona była ponownie rozpatrywana, bo tak zdecydował Sąd Apelacyjny w Katowicach. W maju ubiegłego roku ojciec chłopca został skazany na 10 lat więzienia za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, a matka na 5 lat więzienia za nieudzielenie chłopcu pomocy i narażenie syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Od tamtego wyroku odwołała się prokuratura oraz obrońcy oskarżonych.
W swoim dzisiejszym uzasadnieniu, sędzia Piotr Pisarek odniósł się do długości wymierzonej kary.
- Gdyby udało się wykazać, że rodzice chłopca działali w zamiarze bezpośrednim zabicia syna, kary na pewno byłyby dużo wyższe - powiedział sędzia Piotr Pisarek.
Zdaniem sądu nie było to możliwe, bo nie było bezpośrednich świadków zdarzenia, a rodzice za śmierć dziecka obwiniają się nawzajem.
Sędzia nie miał wątpliwości, że śmierci dziecka można było uniknąć, gdyby oskarżeni nie bali się iść z nim do szpitala.
- Rodzice wiedzieli, że stan zdrowia chłopca się pogarsza, ale nie jechali po pomoc, bo czekali, aż znikną ślady pobicia. Bali się, że lekarz je zauważy i zawiadomi policję - dodał w uzasadnieniu sędzia.
Ta sprawa ma swój początek w 2010 roku. Ciężko pobity Szymon, zmarł w swoim w rodzinnym domu w Będzinie. Rodzice przewieźli jego ciało do Cieszyna i wrzucili do stawu. Policja bardzo długo nie mogła ustalić, kim jest znalezione w stawie dziecko, a media nazywały go "chłopcem z Cieszyna". Sprawa wyszła na jaw, gdy do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, twierdząc, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Rodziców chłopca zatrzymano w czerwcu 2012 roku i od tamtej pory przebywają w areszcie.
Dzisiejszy wyrok jest nie prawomocny a obrońca Jarosława R. już zapowiedział apelacje.