23 września w Gorzowie Wielkopolskim wybuchł ogromny pożar. Około godz. 2:40 zamaskowany mężczyzna wtargnął na teren prywatnej firmy zajmującej się naprawą aut i pomocą drogową. Kamery monitoringu zarejestrowały jak uzbrojony w ręczny miotacz ognia sprawca po kolei podpala kilkanaście samochodów i lawety należące do firmy Jarosława Baryły. Ta bulwersująca sprawa stała się tematem programu na żywo Uwaga po Uwadze!
- Podejrzewam, że za podpaleniem stoi konkurencyjna firma. Firma Radosława Kusia – mówił Jarosław Baryła podczas programu.
Radosław Kuś zaprzeczał.
- Nie zrobiłem tego. On musi na kogoś zwalić winę ponieważ miał trudności finansowe i musiał coś zrobić. Myślę, że sam sobie je spalił, żeby odzyskać odszkodowanie ponieważ miał ubezpieczony parking – sugerował.
Baryła demontował takie informacje.
- Miałem minicasco na dwa samochody. Pięć samochodów nie było w ogóle ubezpieczonych. Agent tak ubezpieczył parking, że nikt z moich klientów nie dostanie odszkodowania.
„Król lawet”
Baryła prowadzi firmę zajmującą się pomocą drogową od lat. Jego rynkowy konkurent, Radosław Kuś miał na różne sposoby utrudniać mu pracę.
- Kuś przyjeżdżał na kolizję i pomawiał moją firmę. Mówiąc, żeby klienci nie jechali ze mną, że jestem złodziejem, kryminalistą. Mówił, że jestem pedofilem, że miałem wyroki, oblałem dziewczynkę kwasem. On miał za to wyrok, ale tak mówił o mnie. Klienci nie chcieli ze mną rozmawiać, uciekali. Niejednokrotnie zgłaszałem to do prokuratury i na policję. Za każdym razem było umorzenie – mówi Baryła.
Nasz reporter w poprzednim materiale próbował prześwietlić interesy pana Radosława. Kuś, zwany królem lawet potęgę swojej firmy zawdzięczał m.in. masowemu korumpowaniu policjantów, którzy do wypadków drogowych wzywali jego lawety zamiast konkurencji.
Kuś miał też walczyć z konkurencją o wiele bardziej brutalnymi metodami. Na jego zlecenie m.in. spalono jedną z lawet, pod inną podłożono bombę. Kuś odpowiadał też za zgwałcenie młodej kobiety i oblanie kwasem dwóch nastolatek, które pomówiły go o porwanie i wykorzystanie seksualne. Za wszystkie te przestępstwa „król lawet” został skazany na 8 lat więzienia, ale wyszedł na wolność po odbyciu części kary.
- Dostał warunkowe zwolnienie i powiedział krótko, że czeka aż skończą mu się zawiasy i zrobi porządek ze wszystkimi pomocami drogowymi jakie są w Gorzowie i nie tylko – mówił Dariusz Cieński, były pracownik firmy Jarosława Kusia.
Badanie wariografem
Dyskusja przed kamerą podczas Uwagi po Uwadze! nie dała odpowiedzi na pytanie, kto wywołał ostatni pożar w Gorzowie. W takiej sytuacji wzajemnie oskarżającym się mężczyznom zaproponowaliśmy, żeby sprawdzić, kto z nich mówi prawdę.
Obaj zgodzili się poddać badaniu wariografem. Wykrywacz kłamstw to specjalne urządzenie, które sprawdza reakcję organizmu na zadawane pytania. Pomaga określić, kiedy osoba mówi prawdę, a kiedy kłamie.
Przygotowaliśmy pytania, które dotyczyły pożaru w firmie Jarosława Baryły.
- Wynik jest pozytywny. Nie brałem udziału w podpaleniu. Mam nadzieję, że organy ścigania złapią tę osobę, która przyszła na plac w nocy i podpaliła samochody – mówił Baryła wychodząc z badania.
- Pan Jarosław odpowiadał szczerze na pytania związane z ewentualnym, bezpośrednim podpaleniem przez niego tej posesji i ewentualnym zleceniem – mówi Igor Szczupak z firmy „Pikes” - badania wariograficzne.
- Dla mnie to od początku gra pana Baryły. Nigdy się nie poczuwałem, że coś takiego mogłem zrobić. Pan Baryła idzie tylko na odszkodowanie – mówił Kuś wychodząc z badania.
Jak wynik Kusia interpretuje ekspert?
- Należy uznać go za nierozstrzygnięty. To dlatego, że cierpi na jedno ze schorzeń, które powoduje to, że jeden z badanych kanałów – ciśnienie jest cały czas na tym samym poziomie. To może świadczyć, że w tym stanie zdrowia pan Radosław nie nadaje się do badań – mówi Igor Szczupak.
Po badaniu wariografem Radosław Kuś, postanowił pochwalić się wynikami na portalu społecznościowym. Wbrew temu co ustalono podczas testu ogłosił, że to wynik konkurenta był „nierozstrzygnięty”, a on sam mówił prawdę.