- Pamiętam dokładnie, jak zachorowałem. Choroba zabrała mi dużo dzieciństwa i beztroski. Radości ze spotykania się z kolegami, chodzenia do szkoły, gry w piłkę. To wszystko zostało ucięte, zostałem sam – mówi Tomasz. Jego mama, Mariola, wspomina, że na diagnozę zareagowała najpierw niedowierzaniem. Potem był bunt, wściekłość. – A potem pełna mobilizacja i walka o życie syna. Pamiętam, jak Tomek mnie zapytał: „Mamo, ale ja nie umrę?”. Powiedziałam: „Nie, synku”. On wierzył, że jeśli tak powiedziałam, to dotrzymam słowa. Wiadomo, jak to dziecko. A ja zawsze się bałam tego, że mogę nie dotrzymać tego słowa – wspomina ze łzami w oczach.
Dawca szpiku znalazł się w Holandii. Heroiczną walkę o życie chłopca, śledził prowadzący wówczas program „Pod napięciem”, Marcin Wrona. - Niebywałe było to, że mogliśmy uczestniczyć w całym procesie: zobaczyć, czym naprawdę jest walka z białaczką i przeszczep szpiku kostnego. To coś niesamowitego, gdy można polecieć po szpik do innego kraju i towarzyszyć w drodze nadziei – opowiada Wrona. Kiedy z samochodu dzwonił wtedy do Tomka, chłopiec płakał. Mówił, że czuje się fatalnie. – Potem całą noc leżałem i patrzyłem jak ten szpik kapie. Jak dostaję to nowe życie – mówi dziś Tomek. I podkreśla – Nie wyobrażam sobie, jak to wszystko by się potoczyło, gdyby nie Fundacja. To był naprawdę dla nas wszystkich ciężki okres. Mama nie mogła pracować, bo musiała być przy mnie. Tatę w tym samym czasie zwolnili z pracy. Dzięki ludziom, którzy przelewali pieniądze do Fundacji to wszystko się udało.
Choć pokonał białaczkę, to raz w roku musi przechodzić szczegółowe badania endokrynologiczne i hematologiczne, aby sprawdzić, czy nie ma nawrotu choroby. Każda wizyta w klinice to dla Tomka i jego rodziny duży stres i obawa, że choroba może wrócić. - Gdzieś, na dnie serca, została niepewność. Dziś jest dobrze i chcę, żeby tak zostało. Ale choroba nowotworowa ma to do siebie, że czasami lubi wracać – mówi Pani Mariola.
Obecnie Tomek stara się żyć normalnie i nie wracać myślami do choroby. Ożenił się, skończył szkołę i pracuje. Jest magazynierem w podkrakowskiej firmie. - Patrzy na życie inaczej, niż rówieśnicy. Jest poważniejszy, szuka stabilizacji. Szanuje to, co ma: życie, zdrowie, pracę. Stara się czerpać z każdego dnia, jak najwięcej – mówi żona Tomka, Elżbieta. - Potrafię się cieszyć naprawdę małymi rzeczami. Choćby tym, że wstaję rano. Bardzo lubię z żoną jeździć w góry. Tam ładuję akumulatory na kolejne dni życia – dodaje Tomek.
Tomek wyzdrowiał dzięki Państwa pomocy. Czy ma marzenia, plany? – Nie wybiegam daleko w przyszłość. Choroba nauczyła mnie, że nie wiadomo, co będzie za tydzień, więc po co mam wybiegać myślami do tego, co będzie za dwa, trzy lata? – mówi. Na pytanie, czy jest szczęśliwy, odpowiada bez namysłu: – Jak najbardziej tak.
Do pełni szczęścia jemu i żonie brakuje tylko potomstwa.
Zachęcamy Państwa do pomocy podopiecznym Fundacji TVN „nie jesteś sam”. Aby to zrobić, wystarczy wysłać SMS pod numer 7126 o treści POMAGAM (1,23 pln z VAT).