Pani Monika z panem Krzysztofem od roku prowadzą sklep spożywczy na osiedlu Łazarz, jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Poznaniu. Aby związać koniec z końcem, pan Krzysztof dodatkowo pracuje w nocy jako pracownik ochrony, ale od kilku miesięcy musi też być ochroniarzem we własnym sklepie. - Zaczęło się w maju. Gościu ukradł piwa i papierosy. Myśmy dorwali tego człowieka. Chciał wyrównać szkody, czyli zapłacić za to, co zrobił, przeprosił za swoje zachowanie. Myśmy mu uwierzyli, bo dlaczego mamy przekreślać człowieka. Następnego dnia nie pojawił się, za to kilka dni później przyszedł do sklepu i znowu ukradł. Wszystkie kradzieże były zarejestrowane przez system monitoringu i zawiezione na policję do wydziału wykroczeń. Średnio raz na tydzień czy dwa pojawialiśmy się na komisariacie policji dowożąc wszystkie materiały razem z płytami z nagraniami. Podczas jednej z kradzieży spotkał na swojej drodze klienta. Klient został wepchnięty pod boks kasowy, został pobity. Wziął to, co miał do wzięcia i wyszedł – mówi Krzysztof Bruszyński, właściciel sklepu. Pobicie, a także wszystkie kradzieże, były dziełem jednego mieszkańca Łazarza, 22-letniego Macieja D. - My możemy tylko sprawców zatrzymywać, stawiać ich przed sądem zarzucając im przestępstwo, ale to sąd musi orzekać kary – tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik poznańskiej policji. Złodziej nie pojawił się więcej w żadnym sklepie w okolicy. Najprawdopodobniej w ciągu kilku tygodni stanie przed sądem.Zobacz też reportaż UWAGI! o sklepikarzu, który walczył z prześladującymi go złodziejami!