Upadek i pęknięta wątroba sześciolatka. Opiekunka nie zareagowała

TVN UWAGA! 4691064
TVN UWAGA! 274262
Sześcioletni Artur upadł podczas zabawy na szkolnym placu zabaw. Mimo iż leżąc przez godzinę na ławce skarżył się na ból brzucha, pilnująca go nauczycielka zbagatelizowała wypadek i o zdarzeniu nie poinformowała nikogo.

Pierwszy dzień szkoły

Artur we wrześniu został uczniem „zerówki”. Doskonale znał miejsce i swoją opiekunkę, bo oddział przedszkolny, do którego chodził znajdował się w tym samym budynku.

- Jedną nogą skoczyłem na ślizgawkę, drugą się potknąłem i upadłem brzuchem na oparcie obok ślizgawki. Poczułem ból. Na początku nie mogłem oddychać – relacjonuje moment wypadku Artur.

Chłopiec po upadku uskarżał się na ból brzucha i złe samopoczucie. Opiekunka kazała mu położyć się na ławce. Artur leżał tak godzinę, do momentu przyjazdu szkolnego autobusu.

- Położyłem się na ławce, zasnąłem. Jak się obudziłem, to powiedziałem, że boli mnie brzuch. Zapytałem pani, czy może zadzwonić po moją mamę, ale ona powiedziała, że nie będzie nigdzie dzwonić, bo mojej mamy nie ma w domu.

Matka chłopca od razu zwróciła uwagę na nietypowe zachowanie syna.

- Wypadek wydarzył się ok. 12.30. Autobus, który rozwozi dzieci do domów przyjechał, jak co dzień o 13.30. Jak wysiadł z autobusu, wiedziałam od razu, że coś się stało. Osunął się, trzymał mnie za rękę. Mówił, że bardzo boli go brzuch – mówi Magdalena Nowaczyk, matka chłopca.

Wypadek, do którego doszło na placu zabaw zbagatelizowała nauczycielka. Nie powiadomiła o nim dyrekcji, nie udzieliła Arturowi pomocy. Nie powiadomiła też rodziców chłopca.

- Kiedy syn po powrocie opowiedział mi o zajściu zadzwoniłam do tej pani i spytałam, dlaczego nie zostałam poinformowana o wypadku syna. W odpowiedzi usłyszałam, że to było więcej strachu niż bólu – dodaje matka.

Udało się zatrzymać krwotok

Matka chłopca wezwała pogotowie. Został przewieziony do szpitala.

- Myślałam, że śnię, że to się nie wydarzyło. Byłam pewna, że to tylko kilka dni w szpitalu, wrócimy i nic się nie wydarzyło. Ale jak przyjechało pogotowie, jechaliśmy na sygnale to siedziałam i płakałam, bo wiedziałam, że stało się coś poważnego – wspomina kobieta.

W szpitalu szybko udzielono mu pomocy. Na szczęście, obyło się bez operacji.

- Chłopiec przyjechał do nas z podejrzeniem pęknięcia wątroby, które się potwierdziło. Na szczęście lekarzom udało się zatamować krwawienie bez konieczności zabiegu operacyjnego. W tej chwili chłopiec jest w stanie dobrym. Po kilku dniach wypiszemy go ze szpitala – mówi Sylwia Malcher – Nowak ze Szpitala Uniwersyteckiego im. K. Marcinkowskiego w Zielonej Górze.

Artur przez cały pobyt w szpitalu musiał leżeć, aby nie doszło do krwotoku wewnętrznego. Matka chłopca chciała wyjaśnić całe zajście z dyrekcją szkoły.

- Jak byłam w Żarach w szpitalu, to zadzwoniłam do pani dyrektor. Była bardzo zaskoczona, o niczym nie wiedziała.

Podczas pobytu Artura w szpitalu, wykonano protokół powypadkowy i przeprowadzono postępowanie wyjaśniające, w wyniku którego ukarano nauczycielkę. Rodzicom Artura nie przekazano jednak żadnych informacji na temat wymierzonej kary.

- Pani dyrektor powiedziała mi, że nie może powiedzieć o krokach podjętych przez nią względem tej opiekunki – mówi matka chłopca.

W protokole powypadkowym nie uwzględniono relacji chłopca. Nikt z nim o tym, co zaszło na placu zabaw nie porozmawiał. Protokół został napisany wyłącznie na podstawie tego, co widać na nagraniach monitoringu.

- Na nagraniu kamer monitoringu widać, że chłopiec leżał tam około godzinę. W trakcie tej godziny wstawał, bawił się. Na tamten moment nie było oznak urazu. Na pewno zabrakło reakcji, czujności nauczyciela. Wciąż mam zaufanie do tego nauczyciela, ale na pewno zostało nadszarpnięte – przyznaje Irena Zawistowska, dyrektorka Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Niwicy.

Kobieta, pod opieką której doszło do wypadku została ukarana upomnieniem.

- Dzieci przewracają się na placu zabaw. To normalna sprawa. W zeszłym roku była podobna sytuacja z Arturem i wtedy poinformowałam rodziców. W tej sytuacji zawiniłam, przyznaje. Chcę przeprosić rodziców, sama bardzo przeżywam tę sytuację – przyznaje Barbara Malinowska, nauczycielka.

Pani dyrektor zapis monitoringu pokazała jedynie mamie chłopca.

- Na nagraniu widać, że syn leży cały czas na ławce. Samo to, powinno zaniepokoić opiekunkę. Wychodząc stąd widać było, że trzyma się za brzuch i nie idzie normalnie, szedł bardzo powoli. Na nagraniu widać też było, że dzieci przez dłuższą chwilę pozostały same, bez opieki – relacjonuje matka i dodaje:

- Oddaje dziecko do szkoły, jak do drugiego domu. Ta pani to jego druga matka. Powinna go pilnować. Ona go nie dopilnowała. Po co dajemy ten numer telefonu? Po to, żeby tylko był w aktach?

podziel się:

Pozostałe wiadomości