Pani Mariola wciąż boi się byłego męża. - Wiem, na co go stać. Powiedział, ze mnie zabije, łeb ukręci, lub naśle kogoś. Jeśli nie on, to ktoś inny zrobi mi krzywdę. Jestem po rozwodzie, a on myśli, że jestem jego własnością – mówi Mariola Pluta. Według zeznań pani Marioli były mąż bił ją przez ostatnich kilkanaście lat. W strachu i upokorzeniu żyły także ich wspólne dzieci. Dorosły dziś Łukasz i 14-letnia Ewelina byli nie raz ofiarami fizycznej agresji ze strony ojca. - Mam chyba sześć obdukcji wydanych przez lekarza w Okonku – mówi syn pani Marioli, Łukasz Pluta. – Gdy miałem trzynaście lat rzucił mną o meble. Niektóre pobicia były mocne. Ewelina miewa problemy z nauką. Często przychodzi nieprzygotowana do szkoły, bo musiała tak, jak stała uciekać z domu przed ojcem. Były mąż próbował także gwałcić panią Mariolę. Wskutek niekończącego się bicia, kobieta wyprowadziła się z domu. Chcieliśmy porozmawiać z jej byłym mężem. Za każdym razem, gdy próbowaliśmy mieszkanie było zamknięte. Według kobiety mężczyzna najprawdopodobniej pije, co może oznaczać, że przez wiele dni nie odwiedza mieszkania nocując u kompanów od kieliszka. Piętro zajmowane było przez byłego męża pani Marioli, a na parterze mieszkała reszta rodziny. Mieli wspólną kuchnię i łazienkę. Mężczyzna krążył zawsze pod oknami, dobijał się do drzwi, a matka z dziećmi siedziała w pokoju zamknięta na klucz, dbając o to by nie hałasować. Przez wiele lat uciekała z mieszkania i tułała się z dziećmi po różnych przytułkach. Zawsze też wracała. Pewnego razu postanowiła nie wrócić. Teraz rodzina mieszka w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Pile. Nie jest to jej pierwszy pobyt w tej instytucji. - Będzie tu mogła być maksymalnie trzy miesiące. Jeśli nie będzie jeszcze wtedy mogła wrócić do domu, można będzie ten pobyt przedłużyć – mówi Małgorzata Włodarczyk z ośrodka wsparcia. Gdzie w tej sytuacji była Policja? Dlaczego nie udało jej się zapobiec wieloletniej gehennie kobiety i jej dzieci? Łukasz mówi, że policja przyjeżdżała tylko, uspokajała ojca i odjeżdżała pozostawiając kata w domu. Mimo, że widoczne były ślady pobicia. - Nie zgodzę się z tym, że nasze interwencje były nieskuteczne – mówi Alicja Fidler z Komendy Powiatowej Policji w Złotowie. – Zbadamy tę sprawę i wobec policjantów, jeśli zarzuty niedopilnowania obowiązków się potwierdzą, będą wyciągnięte konsekwencje. W końcu pani Mariola złożyła w prokuraturze prośbę o odizolowanie agresywnego mężczyzny od rodziny. Dowiedziała się, ze najlepiej, gdyby to ona sama się wyprowadziła i czekała na rozstrzygnięcie sprawy. Ostatecznie mężczyzna został skazany za znęcanie się nad rodziną. Przesiedział za to dwa lata w więzieniu, po czym wrócił i bił dalej. Pobił nawet kuratora sądowego i znów trafił za kraty, tym razem na 8 miesięcy. Odbyte kary więzienia w niczym go jednak nie zmieniły. Prokuratura postawiła mu kolejne zarzuty. - Zarzut jest w recydywie. W tej chwili grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności – mówi Jarema Sawiński z Sądu Okręgowego w Poznaniu. – Jest oskarżony o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną, groźby pobicia oraz bicie. Widać wyraźnie, że polskie prawo nie jest w stanie skutecznie rozwiązać problemu maltretowanej rodziny. Skoro więc nie wymiar sprawiedliwości to może choć burmistrz miasta powinien poczuwać się do tego, by umożliwić normalne funkcjonowanie pani Marioli i jej dzieci? Niestety, burmistrz z podjęciem konkretnych działań w tej sprawie czeka na wyrok eksmisyjny w sprawie złożonej przez umęczoną kobietę. W mieście nie ma teraz wolnych lokali. Na ewentualną eksmisję męża pani Mariola musi jeszcze czekać. Nie jest wcale przesądzone czy korzystny dla kobiety wyrok zapadnie, a oprawca zechce opuścić zajmowane do tej pory mieszkanie.