Pan Roman obok swojego domu ustawił znaki informujące, by nie chodzić przy jego posesji z psami. Zdaniem mężczyzny, takie sytuacje wywołują agresję u owczarka jego sąsiadów z naprzeciwka. Pies wtedy biega i głośno szczeka. A to z kolei nie daje spokoju panu Romanowi.
- Wcześniej z panem Romanem był normalny kontakt. Około cztery lata temu coś mu się zepsuło w głowie, zaczął atakować ludzi i nas. W naszego psa rzucał kamieniami – mówi pan Przemysław, właściciel owczarka, którego szczekanie przeszkadza 72-latkowi.
Pan Przemysław, na dowód niewłaściwego zachowania sąsiada, pokazał nam nagrania z monitoringu.
- Nasz pies stał nieruchomo, nawet nie szczekał, a on rzucił kamieniem i pies uciekł do kojca. Innym razem widać, jak rzucił petardą – wskazuje pan Przemysław.
Mężczyzna przekonuje, że próbował porozumieć się z sąsiadem.
- Ale on nie rozmawia z nami. Nie da nam żyć dopóki nie usuniemy psa z posesji – mówią pan Przemysław i jego brat pan Rafał.
Właściciele owczarka mają więcej nagrań z monitoringu. Okazuje się, że agresja pana Romana nie ogranicza się tylko do nich, ale dotyka też obce osoby, które przypadkowo spacerują w tej okolicy z psami.
- Na tym nagraniu widać przechodzącego mężczyznę z psem. Został zaatakowany na chodniku – wskazuje pan Przemysław.
- Pan Roman wyszedł z rurką. Metalową! Mógł tego człowieka uderzyć, a nawet zabić – dodaje pan Rafał.
Jedną z poszkodowanych osób jest pan Piotr.
- Codziennie chodzę tą samą drogą, nie mam innej opcji. A on podszedł do mnie i powiedział, że mam tamtędy nie przechodzić. Zapytałem grzecznie: Dlaczego? A on machnął ręką i dostałem w twarz. Następnego dnia miałem siniaka pod okiem – opowiada mężczyzna.
Do przykrej sytuacji doszło także podczas spaceru pani Joanny.
- Byłam z córkami, psa miałam na smyczy. Przechodziłyśmy koło sąsiada, w którymś momencie wyszedł z podwórka i powiedział, że nie mamy prawa przechodzić tędy z psem. Zapytałam jakim prawem, skoro to jest chodnik miejski, a nie prywatny? – relacjonuje kobieta
- Ten pan krzyczał na mamę, a potem zaczął ją szarpać – opowiada córka kobiety.
- Rozpłakałam się, bo bałam się tego pana – dodaje najmłodsza z córek pani Joanny.
- [Pan Roman – red.] stanął ze mną twarzą w twarz, złapał za ramiona i potrząsał. Prosiłam, żeby mnie zostawił, bo byłam wystraszona. A on krzyczał: „Ku… pie…, nie będziesz mi tutaj chodziła z psem” – przywołuje pani Joanna.
„Chcą, żebym ciągle był w stresie”
Pan Roman jest na emeryturze. Dorywczo naprawia w swoim przydomowym warsztacie różne sprzęty gospodarcze. Mieszka z żoną i synem. Jest osobą niedosłyszącą i nosi aparat słuchowy.
- Ja taki w Polsce jeden nie jestem, takich ludzi są tysiące, co nie mogą sobie poradzić przez to, że ustawa o ochronie zwierząt jest do d… Chroni człowieka, co się posługuje psem. To jest wpływanie na mojej posesji na to, żebym ciągle był w stresie – tak pan Roman próbował tłumaczyć swoje zachowanie, kiedy pojawiliśmy się u niego z poszkodowanymi sąsiadami.
- Mam bardzo głośno ustawiony aparat słuchowy i wszystko, co do mnie mówicie, to do mnie krzyczycie. Ja już nie mogę go ściszyć – przekonywał.
Sprawę dobrze zna policja.
- Staramy się zażegnać ten konflikt – przekonuje asp. Karolina Górzna-Kustra, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Czarnkowie.
- Jakiś czas temu zgłosił się do nas pan Roman, twierdząc, że pies sąsiada zakłóca mu spokój. Natomiast z przeprowadzonych czynności wynikało, że ten pies przeszkadza tylko panu Romanowi, natomiast jego najbliższym, jak i innym sąsiadom, pies nie przeszkadzał – dodaje asp. Górzna-Kustra.
Pan Roman, by na spokojnie porozmawiać o swoim problemie z psem sąsiadów, zaprosił ekipę Uwagi! do domu.
- Jak ktoś przechodzi chodnikiem, to pies strasznie hałasuje. Kupiłem nawet urządzenie, tak zwany antyszczekacz, który ma za zadanie zniechęcać psa do szczekania, ale ten pies jest taki mocny, że antyszczekacz nie pomaga – opowiada.
Pan Roman, podobnie jak sąsiedzi, ma założony monitoring. Nagrywa to, co się dzieje przed jego domem.
- Non-stop monitoruję, kto jak często chodzi. Kto jest natrętem, a kto jest pierwszy raz – opowiada mężczyzna.
- Oni na moją posesję też rzucili petardę. W nocy. To był znak, że oni nam nie popuszczą. Że będą się mścić, że mogą nas nawet pozbijać, bo nam znicze wstawili – dodaje pan Roman.
Mediacje
Konflikt trwa od dobrych kilku lat. Incydentów z udziałem pana Romana, jak mówią mieszkańcy osiedla, było już kilkanaście. Na nic zgłoszenia na policję, czy kary nakładane na emeryta. Dlatego zaproponowaliśmy skonfliktowanym sąsiadom udział w mediacjach. Spotkanie odbyło się w urzędzie miasta, w obecności lokalnych władz, policji, przedstawicieli ochrony środowiska i opieki społecznej.
Na spotkaniu udało się wypracować porozumienie. Pan Roman i sąsiedzi przeprosili się i uścisnęli sobie ręce. Sąsiad pana Romana zadeklarował, że zrobi strefę buforową, by pies biegał dalej od ogrodzenia.
Choć owczarek sąsiadów pana Romana szczeka teraz rzadziej, to nie do końca udało się powstrzymać nerwy pana Romana. Pomóc w kolejnych mediacjach mają miejscy urzędnicy.