Trener tańca molestował? Szokujące wyznanie nastolatki

TVN UWAGA! 4607662
TVN UWAGA! 260954
- Powiedział córce: „W końcu masz 15 lat, prawo nam nie grozi”. Przyznała mi, że nie ma kawałka ciała, który nie zostałby ruszony. Razem płakałyśmy – to dramatyczna relacja matki młodej dziewczyny. Prokurator postawił Pawłowi K., trenerowi tańca zarzut wykorzystywania seksualnego nieletnich.

Paweł K. jest uznanym w Słupsku trenerem breakdance. Od kilku lat uczy młodzież tańca w miejskim ośrodku kultury. Grupa taneczna, którą prowadzi odniosła wiele sukcesów, a sam trener cieszy się zaufaniem dzieci i ich rodziców. Kilka lat temu na treningi breakdance rozpoczęła córka pani Marzeny.

- Taniec to była radość jej życia. Odstresowywała się na tych zajęciach. Taniec był dla niej wszystkim – opowiada pani Marzena.

Dziwne zachowanie

Po pewnym czasie matka zauważyła, że córka zmieniła się.

- Jej zachowanie było bardzo dziwne. Zrobiła się nerwowa. Telefon komórkowy służył jej za poduszkę, nie można było zerknąć i zobaczyć, która jest godzina. Nie pozwalała nam go dotykać. Mówiła, że takie jest prawo dziecka, że rozmawia z koleżankami – opowiada matka dziewczyny.

Na początku roku do dyrekcji ośrodka kultury trafił anonimowy donos, w którym zarzucono trenerowi tańca m.in. wykorzystywanie seksualne podopiecznych.

Jakie działania podjęła wtedy dyrektor domu kultury?

- Anonim przeczytałam w sekretariacie na głos. Wezwałam na rozmowę pana Pawła. Po południu, tego samego dnia spotkałam się z panem Pawłem i wyjaśniłam z nim sprawę. Anonim był o nieprawidłowościach, których miał dopuszczać się pan Paweł, czyli alkoholizm, który absolutnie wykluczam, bo jestem czuła na tym punkcie, i o nieprawidłowych stosunkach z dziećmi. Powiedział, że jest niewinny i nic złego nie robi – mówi Jolanta Krawczykiewicz, dyrektora ośrodka kultury.

Sprawę przejmuje policja

Informacja o podejrzeniach wobec Pawła K. rozeszła się pocztą pantoflową wśród rodziców, prawdopodobnie w ten sposób trafiła też do policji.

- Zostałem wezwany na komisariat. Dowiedziałem się, że policja zbiera materiał dowodowy w sprawie dotyczącej m.in. mojej córki i molestowania jej przez trenera – mówi pan Artur. I przyznaje. - Dowiedziałem, że on uprawiał seks z moją córką. Nie wiedzą tylko, czy było to już po 15 roku życia, czy przed. Powiedziałem, że to nieistotne, bo to nauczyciel, któremu daliśmy dziecko pod opiekę.

- Zrobił straszne rzeczy naszej córce – mówi ojciec ze łzami w oczach.

Mężczyzna po przesłuchaniu wrócił do domu i poinformował o tym żonę. Rozmowę słyszała córka.

- Miała wielkie łzy w oczach, zaczęła się trząść. A mąż mówi do niej: „Czy to prawda, że zostałaś zatrzymana przez policję z trenerem?”. Wpadła w histerię, zaczęła płakać. Błagała tatę, żeby wyszedł z pokoju. Nie życzę żadnej matce coś takiego przeżyć. Córka powiedziała, że mi wszystko opowie, jak było, tylko błagała, żeby to się więcej nie powtórzyło – mówi matka nastolatki.

Szokujące wyznanie nastolatki

Z relacji dziewczyny, wnikało, że wykorzystywanie zaczęło się od czegoś, co się nazywało: „poznajmy swoje ciało”.

- Później dochodziło do zaspokajania jego. Powiedziała, że pod pretekstem treningu wywiózł ją i powiedział: „No, wiesz, seksu nie możemy uprawiać, bo nie masz prawnie 15 lat. Ale możemy to zrobić wykorzystując inną cześć ciała”. Zapytałam, co on zrobił? Ona mówi: „Mamo, chciałam żeby to szybko się skończyło” – relacjonuje matka dziewczyny.

Z przytoczonej opowieści wynika, że trener wywiózł ją po raz kolejny, jak już skończyła 15 lat.

- Na materacach, na sali treningowej powiedział jej: „W końcu masz 15 lat, prawo nam nie grozi”. Zapytałam: „Dziecko, czy jest jakiś kawałek twojego ciała, który nie został ruszony?”. Powiedziała, że nie ma. Razem płakałyśmy – przyznaje matka.

Dziewczyna wytłumaczyła też matce, dlaczego spała z telefonem.

- Powiedziała mi: „Musiałam mu w nocy przesłać zdjęcia”. On przysyłał jej zdjęcia pornograficzne. Mówiła, że siedziała na lekcji, a on jej przysyłał intymne zdjęcie – mówi matka dziewczyny.

Opowieść nastolatki dotyczyła również alkoholu.

- Córka mówiła: „Mamo, ty mi nie chciałaś dać szampana na Sylwestra, jak miałam 15 lat. Jak ja pije, od 12-13 roku”. Zapytałam, jak to? Ona, powiedziała, że jak jeżdżą na zawody, z noclegiem to robili zrzutę i trener kupował whisky z colą i razem z nimi pił – mówi pani Marzena.

Zatrzymanie i wypuszczenie Pawła K.

Na początku maja policja zatrzymała Pawła K. Prokurator postawił trenerowi zarzut wykorzystywania seksualnego nieletnich i rozpijania ich. Sąd Rejonowy zgodził się na trzymiesięczny areszt, ale po zażaleniu adwokata, mężczyzna wyszedł na wolność.

- Sąd Okręgowy uznał, że jest prawdopodobieństwo, że do takich, a nie innych czynów doszło. Natomiast nie ma podstaw do zastosowania środków zapobiegawczych – mówi Piotr Nierebiński z Prokuratury Rejonowej w Słupsku. I dodaje, nie będzie komentować decyzji sądu.- Po to wnioskowaliśmy o tymczasowy areszt, żeby odizolować sprawcę od pokrzywdzonej, czy świadków w sprawie. Sąd uznał inaczej.

Po tym, jak prokuratura postawiła mężczyźnie zarzuty, dyrekcja ośrodka odsunęła go od zajęć z młodzieżą i zorganizowała dzieciom spotkanie z psychologiem. W tym samym czasie – ku naszemu zaskoczeniu - ośrodek odwiedził Paweł K.

- Proszę skontaktować się z moim adwokatem – powiedział reporterowi.

Anonim

Przestępstwo, o które jest podejrzewany Paweł K. ścigane jest z urzędu. Dyrekcja ośrodka powinna była powiadomić policję o anonimowym donosie w tej sprawie, ale jak ustaliliśmy, nie zrobiła tego.

- Anonim nie jest podstawą do tego, żeby zacząć postępowanie. Anonim jest podstawą, żeby go wyjaśnić, czy dotyczy prawdziwych sygnałów – mówi Jolanta Krawczykiewicz.

W tej bulwersującej sprawie niewiele zrobiła też wiceprezydent miasta, której bezpośrednio podlega ośrodek kultury.

- Nie rozpatrujemy donosów. Urząd jest miejscem, gdzie jak ktoś ma uwagi powinien się pod tym podpisać – mówi Krystyna Danilecka – Wojewódzka, wiceprezydent Słupska i dodaje. - Nie miałam świadomości do dzisiaj, że donosy powinno się w ten sposób traktować. To jest rzecz, która dotyczy określonej jednostki organizacyjnej. Jest tam dyrektor i w jego kompetencjach jest postępowanie. Dyrektor uznała, że postępuje właściwie.

- Chciałbym spojrzeć mu [trenerowi - red] prosto w twarz i zapytać, dlaczego to mi zrobił i mojej córce?Zrujnował nasze życie. Nie wiem, czy mam winić siebie, jako matkę, że byłam tak zaślepiona w tę pasję, w trening – zastanawia się pani Marzena.

podziel się:

Pozostałe wiadomości