Tosia i Krzyś czekają, by ktoś ich pokochał. „Brakuje im ciepłych słów mamy i szerokich ramion taty”

Bliźniaki do adopcji
Tosia i Krzyś - bliźniaki do adopcji
Tosia i Krzyś mają niespełna 7 lat i czekają na rodzinę, która ich pokocha. Ich krótkie życie obfitowało w dramaty i traumatyzujące rozstania. Pomimo tego dzieci są nadzwyczaj pogodne i gotowe odwzajemnić miłość. 

Tosia i Krzyś w maju skończą siedem lat. To bliźnięta. Dzieci są niezwykle ze sobą związane i dlatego nowej mamy i nowego taty szukają wspólnie. Maluchów nie można rozdzielić.

- Dzieci zostały przyjęte do placówki, kiedy miały 4,5 roku. Początek był trudny, dużo płakały. Nie chciały się przytulać, nie miały zaufania – opowiada Katarzyna Krefft z Domu im. Janusza Korczaka, regionalnej placówki opiekuńsko-terapeutycznej w Gdańsku.

Tosia ma porażenie mózgowe. Krzysio ma niezgrabność ruchową.

- To dwa małe skarby. Myślę, że jeżeli patrzymy na nie jak na bliźniaków, bo przez pryzmat ciąży bliźniaczej, wczesnego porodu, niskiej wagi urodzeniowej, to w tej chwili mamy do czynienia z bohaterami. Oni poczynili ogromne postępy. Bardzo chcieli żyć. Odnosi się wrażenie, że dla tych dzieci nie ma słowa niemożliwe – dodaje Katarzyna Krefft.

Rozstania

Los obdarzył maluchy aż dwiema traumami rozstania. Najpierw zabrano je od matki biologicznej, która nie umiała sobie z nimi poradzić.

- Matka biologiczna nadużywała alkoholu i najprawdopodobniej była uzależniona od narkotyków. Nieodpowiednio zajmowała się dziećmi – mówi Wioletta Jachim z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Malborku.

- Jak dzieci trafiły do pieczy zastępczej, to były skrajnie zaniedbane. Jak zobaczyliśmy je pierwszy raz, to miały wykrzywione główki. To była oznaka, że przez większość czasu leżały w łóżeczku – dodaje Jachim.

Tosia i Krzyś najpierw trafili do rodziny zastępczej, którą tworzyła pani Anna wraz z mężem.

 - Na początku był jeden wielki krzyk. Wszyscy nosiliśmy je dwa tygodnie na rękach, żeby je uspokoić. Dzieci z nami spały, choć były łóżeczka. Praktycznie przez pół roku przebywałam z nimi w szpitalach – opowiada Anna Kołodziejska.

Dzieciom nie dane było spędzić w rodzinie zastępczej więcej niż kilka lat. Mimo że do opieki nad nimi nie było żadnych zastrzeżeń, urzędnicy zdecydowali o umieszczeniu ich w specjalistycznym domu dziecka.

- Dzieci były w rodzinie, gdzie było już czworo innych dzieci i pozostałe dzieci też były niepełnosprawne. Ta dodatkowa dwójka dzieci to był bardzo duży obowiązek, a stan zdrowia rodziny zastępczej uległ pogorszeniu – tłumaczy Wioletta Jachim. I dodaje: - Były w tej rodzinie, bo na terenie powiatu nie mamy rodzin specjalistycznych. Te, które wcześniej pytaliśmy, nie wyrażały zgody na przyjęcie dzieci.

- Jak dzieci były spakowane, to rozpacz była taka, że nie da się tego opisać słowami – wspomina Anna Kołodziejska.

Poszukiwania rodziców

Po ostatnich, niespełna trzech latach w domu dziecka, Krzyś i Tosia mogli już zapomnieć o rozstaniu. Teraz najważniejsze jest, by znalazła się dla nich rodzina, którą będą mogli pokochać na zawsze.

 - One mają siebie nawzajem. Dlatego zależy nam na rodzinie, która będzie w stanie podjąć się opieki nad dwójką dzieci – mówi Ilona Puckowska-Pociask z Domu im. Janusza Korczaka. I dodaje: - Krzysiu bardzo pomaga Tosi, ale też Tosia jest opiekuńcza wobec swojego brata. Krzysiu zaczyna dosyć płynnie mówić, natomiast Tosia dopiero zaczyna. Ale pokazuje dużo, nauczona jest mowy alternatywnej. Ma też książkę, dzięki której komunikuje, co chciałaby zrobić.

Dzieci są bardzo samodzielne, a ich rozwój z pewnością znacznie przyspieszy, gdy będą miały kochający dom.

 - Przychylamy im nieba. Ale im naprawdę brakuje ciepłych słów od mamy, szerokich ramion taty, w których można się schować, bo co jest piękniejszego? Rodzina jest najlepszą terapią – mówi Katarzyna Krefft. I dodaje: - Szukamy rodziców, którzy zaakceptują je takimi, jakimi są. Napełnią codzienność miłością i bliskością, ciepłem. Rano powitają buziakiem w czoło, będą w ciągu dnia i dadzą buziaka na dobranoc. W placówce staraliśmy się otworzyć skrzydła tym dzieciom, w tej chwili trzeba podmuchu miłości, żeby bliźniaki się uniosły.

Rodzina, która zdecyduje się na adopcję, nie musi posiadać żadnych specjalnych umiejętności, a procedurę adopcyjną może przejść już mając Krzysia i Tosię pod opieką. Najważniejsza jest miłość, którą przyszli rodzice mogliby otoczyć maluchy.

- Mimo tego, że się mocno kochamy, lubimy ze sobą przebywać, to chciałabym, żeby znalazły dom. Żeby jak najszybciej stąd poszły. Serce będzie się krajać, ale to takie dobre krajanie serca – kwituje Katarzyna Krefft.

Ci z Państwa, których los bliźniąt chwycił za serce, mogą się kontaktować z Domem im. Janusza Korczaka w Gdańsku.

Dom im. J. Korczaka Regionalna Placówka Opiekuńczo-Terapeutyczna w Gdańsku ul. Abrahama 56 Gdańsk (58) 552 30 40 (58) 552 09 11

podziel się:

Pozostałe wiadomości