Toksyczne odpady

TVN UWAGA! 3724986
TVN UWAGA! 151338
Do Dąbrowy Górniczej niebawem dotrze wyjątkowo niebezpieczny, toksyczny ładunek. Do Polski płyną tony trucizny, która ma zostać tu spalona. Mieszkańcy protestują, przedstawiciele spalarni uspokajają. Ile w tym sporze jest histerii a ile poważnych argumentów?

- Do naszego kraju z drugiego końca świata zwozi się odpady, które zatruwają i zabijają. To jest kumulacja nieszczęścia, chorób, problemów i przegrana nas wszystkich. Szczególnie, kiedy ludzie oglądają Salwadorczyków, którzy cieszą się, że pozbędą się ładunku, który zatruwał ich, powodował choroby i śmierć. To co my mamy teraz kondukt pogrzebowy przygotować na powitanie? – pyta Halina Mucha, Stowarzyszenie Samorządne Strzemieszyce.

Z Salwadoru ma trafić do Polski transport 72 ton odpadów, głównie pestycydów. Tam nie ma możliwości ich utylizacji. Kiedy dotrą do Gdyni, zostaną załadowane do ciężarówek, które przywiozą je do spalarni w Strzemieszycach, dzielnicy Dąbrowy Górniczej. Mieszkańcy są przerażeni i protestują. Nie chcą tego transportu. Twierdzą, że to wielkie zagrożenie dla zdrowia ich dzieci.

- Dwa lata temu dziecko zachorowało mi na zapalenie tarczycy. Ma zaledwie sześć lat, a od dwóch jest chory. Przypuszczam, że jest to spowodowane zanieczyszczeniem środowiska. Codziennie sprawdzamy przed domami stoły i krzesła. Jak wycieramy, widać tam szklący się pył – mówi Dorota Blacha, mieszkanka Strzemieszyc.

- Półtora roku borykamy się z tajemniczymi bólami głowy. Jesteśmy po diagnozie. Niestety upewniliśmy się, że w tym wieku dziecko nie powinno odczuwać takich bóli. Specjalista wypowiedział się w ten sposób, że najlepiej byłoby się stąd wyprowadzić – dodaje Magdalena Matyjasik, mieszkanka Strzemieszyc.

Zgodę na przyjęcie transportu wydał Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Zapewnia, że nie ma powodów do niepokoju.

- My ten zakład często kontrolujemy ze względu na to, że jest to spalarnia odpadów niebezpiecznych. Ale ona jest przystosowana do tego, i robi to dobrze. Nie mieliśmy możliwości odmówić, przyjęcia tych odpadów. Jesteśmy zobowiązani konwencjami, przepisami. Odmowa mogłaby nastąpić wyłącznie, jeżeli ten zakład wysyłający nie spełniłby którejś z licznych przesłanek. Ale to nie miało miejsca – tłumaczy Anna Wrześniak, Śląski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.

W drugiej połowie grudnia ciężarówki przyjadą do spalarni. Prezes firmy oprowadziła nas po zakładzie i wyjaśniła, jak będzie wyglądał proces unieszkodliwienia odpadów.

- To są odpadowe agrochemikalia, niczym nie różniące się od tego, co jest wytwarzane w Polsce, co jest przyjmowane jako polski odpad na naszej instalacji. Te odpady nie są dla nas niebezpieczne. Nasz chemik był w Salwadorze, żeby mieć pewność, że to, co zostało zanalizowane trafia do opakowań i transportu. Oraz żeby mieć pewność, że odpady zostały spakowane w taki sposób, jaki my wymagamy – opakowania jednostkowe w beczkach, w opakowania zbiorczych, szczelnych, zabezpieczonych – zapewnia Barbara Farmas, prezes SARPI Dąbrowa Górnicza Sp. z o.o.

Maksymalny przerób w zakładzie to sześć ton odpadów na godzinę. Te pochodzące z Salwadoru zostaną spalone w piecu w temperaturze 1000 stopni.

podziel się:

Pozostałe wiadomości