Do tragedii doszło w jednej z niewielkich miejscowości w gminie Susz. Policjanci ustalili, że Damian T., 24–letni mieszkaniec gminy Iława wraz z 20–letnią Magdaleną T., będąc pod wpływem alkoholu, wyważyli drzwi wejściowe i wtargnęli do prywatnego domu pana Mariana i Czesławy Gąsków. Sprawcy dotkliwie pobili małżeństwo, po czym ukradli z ich domu sprzęty RTV, telefony komórkowe, dokumenty i artykuły spożywcze o łącznej wartości 3 tys. złotych. - Mój mąż był zmasakrowany. Nie wiem czy skakali po nim, czy czymś go okładali, w każdym razie straszne to było. Nie wiem dokładnie, jak to wyglądało, bo ja uciekłam do lasu, potem polami i do sąsiadów – opowiada pani Czesława Gąska. Jeszcze tej samej nocy policji udało się zatrzymać sprawców napadu. - Policjanci w trakcie kontroli drogowej zatrzymali taksówkę, w której znajdowali się podejrzani. Para przyznała się do popełnienia tego czynu – mówi Sławomir Nojman, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Iławie. Dwoje młodych ludzi trafiło na trzy miesiące do aresztu. Prokuratura ustaliła, że działali z chęci zysku. Damian T., mimo, iż ma dopiero 24 lata, był karany za kradzieże i pobicia. Właśnie opuścił wiezienie. Jego znajoma 20-letnia Magdalena T. nie miała jeszcze konfliktów z prawem, ale to ona wskazała ofiary. - Magdalena T. tłumaczy, że wybrała to małżeństwo, gdyż uznała, że są to osoby, które mogą dysponować jakimiś pieniędzmi. Wykonywała u nich różne prace dorywcze, była wynagradzana za to i mniej więcej orientowała się w sytuacji materialnej państwa Gąsków – uzasadnia postępowanie Magdaleny T. Jan Wierzbicki, Prokurator Rejonowy w Iławie. Magdalena T. dobrze znała państwa Gąsków. Pani Czesława po przebyciu zawału nie mogła sama pracować w gospodarstwie wtedy pojawiła się tam Magdalena, która zgodnie z umową, za pieniądze miała pomagać starszemu małżeństwu. - Raz okna wyczyściła, parę cebulek w ogródku wsadziła i tyle. Bywało, że ja się schylałam do chwastów, a ona leżała i się opalała. Płakała, że nie ma za co pieluch dziecku kupić, to mąż nawet sam poszedł do Susza i jej kupił Pampersy. Nawet nie przypuszczał, że to morderczyni. A ona chyba przypuszczała, że my mamy obowiązek jej utrzymywania – wspomina pani Czesława. Rodzina Magdaleny ma w okolicy dobrą opinię. Nasi dziennikarze ustalili, że nie musiała korzystać z pomocy gminnych instytucji. Sama Magdalena otrzymywała jedynie zasiłek na dwójkę dzieci. Jadnak kilka lat temu sąd ze względu na niewydolność wychowawczą ograniczył jej prawa rodzicielskie. Dziećmi zaczęli zajmować się ich dziadkowie, rodzice Magdaleny. - Oni naprawdę planowali zabicie. Wcześniej do nas dzwoniła i krzyczała: „zabiję was”. Nie wiem, skąd taka nienawiść do nas. To jest chyba taki typ. Teraz rozmawiam z ludźmi, to nikt o nich dobrze nie mówi – ocenia pani Czesława.