Nikodem Budzeń przechodzi terapię, bo jest uzależniony od alkoholu i narkotyków. W tamtym wypadku, który spowodował „po pijaku”, ucierpiała też jego dobra koleżanka. Dziewczyna ma usuniętą śledzionę. Tu w ośrodku, w Cholewiance, jego historia nie jest wyjątkowa. Niemal każdy, oprócz problemu z alkoholem i narkotykami, ma również na koncie konflikt z prawem. Wszyscy zawalili naukę, stracili kontakt z rodziną i przyjaciółmi. – Każdy z naszych podopiecznych ma przynajmniej dwa, trzy lata „kariery ulicznej”. Tam się nie myje, nie uczy, zapomina o emocjach – mówi Dorota Tkaczyk, dyrektorka ośrodka i specjalistka terapii uzależnień. Ośrodek, który prowadzi, jest wyjątkowy w skali kraju. Prócz terapii młodym ludziom oferuje też naukę w gimnazjum, na terenie ośrodka. Dzięki temu nastolatki unikają pokus, jakie czyhają na nich w zwykłej szkole.
A pokusa, by wrócić do nałogu, zawsze przychodzi. - To się u nas nazywa „nawrót”. Wracają stare zachowania, ma się ochotę wrócić do tego, co było. Ja w takich momentach próbuję sobie przypomnieć najgorszy dzień po narkotykach – mówi piętnastoletni Konstanty Rożek, który jest tutaj od roku. To on po narkotykach zdemolował dom. – Potem trafiłem do szpitala – mówi nastolatek. Nikodem zaczął brać i pić w szóstej klasie szkoły podstawowej. Potem przerwał naukę w gimnazjum i zamierzał zostać dilerem narkotyków. Dopiero niedawno trafił do ośrodka – Są chwile, kiedy bardzo tęsknię. Za moim osiedlem, blokiem, kolegami. Za narkotykami też tęsknię – mówi wprost. W najtrudniejszych chwilach pomaga mu rozmowa z terapeutą. Nikodem chciałby spędzić w Cholewiance najbliższe trzy lata.
Problem w tym, że przyszłość ośrodka – jedynego w województwie, gdzie terapię przechodzą uzależnione nastolatki - jest zagrożona. Wszystko dlatego, że budynek jest w złym stanie technicznym, nie spełnia norm sanitarnych, socjalnych i przeciwpożarowych. Po niemal każdej kontroli władze ośrodka muszą zamykać kolejne pomieszczenia. Mieszkańcy i pracownicy ośrodka muszą opuścić budynek do końca wakacji. Pozarządowe stowarzyszenie „powrót z U”, które prowadzi ośrodek, od kilkunastu miesięcy bezskutecznie szuka pomocy władz lokalnych, wojewódzkich, a nawet w funduszach europejskich. Zaskakująca jest obojętność marszałka województwa lubelskiego, który nadzoruje realizacje rządowych programów zwalczania uzależnień. - To nie jest zadanie samorządu województwa – powtarza jak mantrę rzeczniczka Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie, Beata Górka.
Władze stowarzyszenia „Powrót z U” rozważają wzięcie kredytu i zakup nieruchomości, w której nastolatkowie mogliby kontynuować terapię i naukę.
Agata Jeżyna ma dziś 21 lat. Cztery lata temu skończyła terapię w Cholewiance. - Tutaj się zmotywowałam i dostawałam dobre oceny. Na koniec miałam średnią 5.0! Da się wyrwać z nałogu i prowadzić normalne życie. Bez problemów z sądem i policją. Można realizować marzenia! – mówi z entuzjazmem. Agata studiuje. Chce zostać terapeutką uzależnień.
O pomoc w rozwiązaniu problemu ośrodka poprosiliśmy Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.