35–letni ksiądz Jan Kaczkowski to twórca puckiego hospicjum, jednego z najlepszych w Polsce. Dowcipny, świetnie wykształcony, pełen ciepła dla swoich pacjentów. Jako bioetyk od 2008 roku prowadził warsztaty dla młodych lekarzy, podczas których – wraz z aktorami - ćwiczyli, w jaki sposób rozmawiać z pacjentami o czekającym ich odejściu. - Zdarzyło się tak, że i u mnie wykryto groźny nowotwór mózgu. Moje rokowania są beznadziejne, lekarze mówią o przedziale od 0 do 14 miesięcy życia – mówi ks. Kaczkowski. Podczas zeszłorocznych warsztatów prowadzonych przez księdza, młodzi studenci medycyny wiedzieli przecież, że mają przed sobą aktorów, a nie prawdziwych pacjentów. Mimo to nie potrafili właściwie przekazać informacji o złej diagnozie. ---ramka 23531|prawo|--- - Sam tego doświadczyłem. W prywatnej klinice, gdzieś na recepcji od pielęgniarki otrzymałem kopertę z wynikami badań. Powinienem zostać poproszony do gabinetu lekarza, który ten wynik by mi przedstawił i wyjaśnił co dalej – wspomina ksiądz Kaczkowski. Kilka tygodni temu ksiądz Jan Kaczkowski został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie to przyznał mu prezydent Bronisław Komorowski za wielkie oddanie chorym i cierpiącym a także za wkład w rozwój społeczności lokalnej. - Samego faktu śmierci się nie boję. Boję się procesu umierania. Zastrzegam sobie prawo do rezygnacji z uporczywej terapii. Jeżeli uznam, że mam już dość, to mam do tego prawo. Żeby nie być obciążeniem dla siebie i innych mam nawet taki moralny obowiązek. Chciałbym krótko, sprawnie i godnie- tak jak uczyłem moich pacjentów i ich rodziny – mówi ks. Jan Kaczkowski.