Emocje w szkole sięgnęły zenitu. Odejścia dyrektorki szkoły domagali się zarówno uczniowie jak i ich rodzice. – Niektórzy nauczyciele zostają, bo wiedzą, że jesteśmy w klasie maturalnej i chcą nas mimo wszystko przygotować do egzaminu – opowiada jedna z maturzystek. – Ale inni nie wytrzymują i odchodzą! – dodaje kolejna. Słyszymy opowieści o nauczycielach, którzy doprowadzeni do ostateczności, płakali na lekcjach.
Do szkoły, w której trwa strajk, przyjeżdża sama minister edukacji, Anna Zalewska. Kiedy oświadcza przed kamerami, że „pani dyrektor podjęła decyzję o dymisji” młodzież wiwatuje. Młodzi ludzie padają sobie w objęcia.
Wśród strajkujących była Aleksandra Ożyńska, przyszłoroczna maturzystka. – Wszyscy jesteśmy w szoku! Dzisiaj odbyły się wszystkie lekcje, co do jednej! – mówi mamie, po powrocie do domu. Na ścianach w jej pokoju wiszą, oprawione w ramki, zdjęcia klasowe. – My byliśmy zgraną szkołą. Jedną, wielką rodziną – mówi nastolatka. Na potwierdzenie tych słów pokazuje filmiki, na których widać jak uczniowie tańczą na szkolnych korytarzach. Jednak tamta, świetna atmosfera prysła, wraz z nastaniem nowej dyrektorki. – Uczniowie zaczęli się bać. Zastanawiać się, co będzie jutro? Czy będą lekcje? Czy przyjdzie mój ulubiony nauczyciel, czy będzie zastępstwo albo lekcja będzie odwołana? – mówi Ola. Jej mama pokazuje w komputerze specjalną tabelkę, gdzie zaznaczono liczne odwołane lekcje i nieobecności nauczycieli. Zarzuty wobec nowej dyrektorki to m.in. właśnie duża rotacja kadry. – Również podczas roku szkolnego! Odchodzili nauczyciele, którzy znali program i znali możliwości uczniów – podkreśla Agnieszka Sępo-Ożyńska, mama Oli. – W przeciągu około roku odeszło prawie 20 nauczycieli! Ciężko jest, jak odejdzie jeden, czy dwóch, ale 20?! A bardzo szybko na ich miejsce zostają zatrudnione nowe osoby. Widać, że koleżanki pani dyrektor – podkreśla Ola. Maturzystka opowiada o groteskowych sytuacjach, kiedy nauczyciele przychodzili na lekcje nieprzygotowani i bez żenady dyktowali uczniom definicje z Wikipedii. – Uważam to za duże nieporozumienie – mówi Ola. – My się po prostu boimy, że nasze dzieci nie zdadzą matury – dodaje jej mama.
Rozmawialiśmy z dyrektorką szkoły, ale wycofała zgodę na publikację swoich wypowiedzi. Pani dyrektor odpiera zarzuty uczniów i twierdzi, ze szkoła funkcjonowała normalnie. Inne zdanie w tej sprawie mają przedstawiciele kuratorium oświaty. – W drugiej połowie października robiliśmy tam kontrolę. Ankieta wykazała, że to wszystko, co dzieje się w szkole, przekłada się bezpośrednio na uczniów. Mnogość przepadających lekcji stanowiła zagrożenie realizacji podstawy programowej – mówi Dorota Sokołowska, Mazowiecki Kurator Oświaty.
Pani dyrektor twierdzi, że to nauczyciele jej nie zaakceptowali, a nawet przejawiali bierność i niechęć. Z drugiej strony większość nauczycieli uważa, że to z panią dyrektor nie można było współpracować. Podobne zdanie ma nauczyciel wf-u, który przez dyrektorkę został zwolniony z pracy. – Czułem się, jak zbity pies. Nie spodziewałem się zwolnienia. Ja w tej szkole pracowałem 32 lata! Nie potraktowano mnie jak człowieka – nie kryje emocji Aleksander Gąssowski. O stylu zarządzania nowej dyrektorki mówi: drzwi do gabinetu były stale zamknięte, na „dzień dobry” nie odpowiadała. – Więc w pewnym momencie przestałem mówić. Rady pedagogiczne odbywały się w ten sposób, że jedna osoba ma rację, a reszta powinna słuchać. Dyrektorka rzadko była widywana w pokoju nauczycielskim. Pani dyrektor nadawałaby się najwyżej na dyktatora – mówi zwolniony nauczyciel.
Pani dyrektor zanim zaczęła kierować zespołem szkół numer 22 przez ponad dziesięć lat pracowała, jako bibliotekarka w warszawskim liceum. We wrześniu zeszłego roku została dyrektorką szkoły w konkursie organizowanym przez władze miasta. Niekompetencje ze strony dyrektorki zrodziły podejrzenia, co do sposobu wyboru na jej stanowisko. Dowiedzieliśmy się o faktach budzących wątpliwości etyczne.
Czy wiedział pan, że pani dyrektor miała udziały w spółce handlowej, która jest właścicielem prywatnych szkół policealnych dla dorosłych? – pytamy Włodzimierza Paszyńskiego, wiceprezydenta Warszawy.
- Nie.
Czy taką wiedzę mógł mieć Łukasz Kasprzak, naczelnik wydziału oświaty dzielnicy Śródmieście, który powołany jest do tego by wykonywać czynności związane z przeprowadzaniem konkursów na dyrektorów placówek oświatowych?
- Nie mam pojęcia – mówi Paszyński.
Wspólniczka pani w tej firmie jest matką pana Łukasza Kasprzaka.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo – mówi wiceprezydent.
Kiedy jeszcze raz podkreślamy zależność między panią dyrektor, a naczelnikiem, słyszymy: - Nie wydaje mi się, żeby te dwa wątki: konkursowy i rodzinny, należało łączyć.
Paszyński nie zaprzecza jednak, że informacje, jakie otrzymał od dziennikarzy, go poruszyły. – Na pewno po tej naszej rozmowie zasięgnę opinii prawnej – mówi wiceprezydent.
Pani dyrektor te zarzuty bagatelizuje. Nie dostrzega problemów w powiązaniach rodzinnych wspólniczki.
Dla maturzystów i ich rodziców priorytet to teraz szybkie nadrobienie zaległości, co pozwoli młodym ludziom zdać maturę.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.