Pan Tomasz jest ojcem 12-latka.
- Syn dostał tylko jedną szczepionkę. Matka nie zgodziła się na drugie szczepienie. Jest zadeklarowanym antyszczepionkowcem – tłumaczy mężczyzna.
- Sam wierzę w naukę, dorobek cywilizacji, dlatego jestem przekonany, że to jest dobre dla dziecka. A co najważniejsze – on sam chciał się zaszczepić. Uważał, że to jest słuszne – dodaje pan Tomasz.
Mężczyzna po rozstaniu z matką syna zachował pełne prawa rodzicielskie. Decyzje dotyczące syna podejmują wspólnie. Kiedy jakiś czas temu okazało się, że matka nie chce go zaczepić, ojciec zaprowadził chłopca do punktu szczepień bez jej zgody.
- Jak pojawiła się pierwsza możliwość, żeby zaszczepić syna, uznałem, że to naprawdę super wiadomość. I poleciałem w trzeci, czy czwarty dzień, kiedy otworzyły się terminy dla dzieci 12-letnich. Jakie było moje zdziwienie, kiedy matka stwierdziła, że nie wyraża zgody na kolejną dawkę – mówi mężczyzna.
Pan Tomasz uznał, że będzie walczył o zdrowie syna. Zgodnie z prawem, kiedy rodzice nie mogą się porozumieć w ważnych dla dziecka kwestiach, decyzję za nich podejmuje sąd rodzinny. Mężczyzna złożył taki wniosek do sądu, jednak to jak dalej potoczyła się ta sprawa, całkowicie go zaskoczyło.
- Sąd pierwszej instancji, który rozpoznawał wniosek, po wysłuchaniu dziecka i przesłuchaniu stron, podjął decyzję zgodną z wolą dziecka. Chłopiec nie wyraził zgody na szczepienie drugą dawką – mówi Sylwia Jastrzemska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu. I uzasadnia: - Polski ustawodawca, przesądzając o tym, że szczepienie jest dobrowolne, pozostawił swoim obywatelom prawo wyboru. Więc nie należy narzucać jakiegoś konkretnego rozwiązania osobie małoletniej, tylko z tej racji, że jest małoletnia.
Pan Tomasz nie zgadza się z decyzją sądu. Jego zdaniem 12-letniemu chłopcu brak kompetencji do pojęcia tak ważnej decyzji, a konflikt miedzy rodzicami miał wpływ na jego przesłuchanie. Mężczyzna złożył apelację, do jej rozstrzygnięcia chłopiec nie mógł przyjąć drugiej dawki. Zachorował. Jego matka i młodszy przyrodni brat też.
- Wolałbym, żeby sąd podjął decyzję w tej sprawie, a nie żebym ja musiał decydować, bo to byłoby niekorzystne. Skłóciłbym siebie z rodzicami – mówi 12-latek w rozmowie z reporterką.
Ojciec chłopaka nie może zrozumieć, dlaczego sąd, orzekając w tej sprawie, nie wziął pod uwagę faktu, że szczepienia zalecane są przez środowisko naukowców, lekarzy, a przede wszystkim przez Ministerstwo Zdrowia.
- W naszym spojrzeniu na sprawę sąd za mało zastanawiał się nad faktami, które związane są ze spojrzeniem na dobro dziecka – uważa Andrzej Włodarczyk, radca prawny Lexis Partner.
- Jeżeli małoletni, nie mając pełnej wiedzy, nie mając doświadczenia życiowego, informuje sąd podczas wysłuchania, że chciałby w taki, a nie inny sposób zadysponować swoim zdrowiem, to sąd powinien te informacje poddać dosyć krytycznej ocenie – dodaje Maciej Bieszczad, także radca prawny Lexis Partner.
W końcu sam 12-latek, przechodząc COVID, powiedział:
- Teraz wydaje mi się, że warto się zaszczepić.
Po tych słowach skontaktowaliśmy się z jego matką. Zapytaliśmy, czy w związku z tym, że jej syn zmienił zdanie, pozwoli mu się zaszczepić. Odpowiedziała, że nie zostanie zaszczepiony, bo ani ona, ani jej syn nie zmienili zdania na ten temat.
Pan Gerard
Gerard Wolski jest przeciwnikiem szczepień. Jednak nie protestował, gdy jego 17-letnia córka ze starszą siostrą zaszczepiły się. Dziewczyny są zdrowe. Ale ojciec z powodu koronawirusa trafił do szpitala.
Mężczyzna od dawna aktywny jest w mediach społecznościowych. Dotychczas głosił, że szczepionki nie są przebadane i jest to eksperyment. Jednak, kiedy trafił do szpitala na swoim profilu facebookowym napisał, że COVID to straszna choroba i odbył 10 dni podróży ku bramom piekieł. Leżał pod tlenem, widział jak dookoła umierają ludzie, dziękował lekarzom za heroiczną walkę. Szczęśliwie wyzdrowiał. Jednak ma uszkodzone płuca i nerki. Pomimo to dalej nie chce się zaszczepić.
- Miałam nadzieję, że po wyjściu ze szpitala zaszczepi się. Nawet jak był w szpitalu, to zdarzyła nam się jedna kłótnia, bo powiedziałam tacie, że chciałabym, żeby się zaszczepił – mówi Ewelina.
Panu Gerardowi zorganizowaliśmy spotkanie online z dr Lidią Stopyrą, która leczy w swoim szpitalu dzieci chore na COVID i widzi na oddziale, jak fatalny wpływ mają głoszone przez antyszczepionkowców nieprawdziwe informacje. W czasie zorganizowanego przez nas połączenia lekarz odpowiedziała na wszystkie pytania pana Gerarda. Mężczyzna nie zmienił jednak zdania.
„Zdecydowanie więcej ryzykujemy nie szczepiąc dzieci”
Z kolei pani Elżbieta - matka czwórki dzieci – szybko zaszczepiła starsze dzieci. A kiedy dowiedziała się, że w Polsce rozpoczęły się badania kliniczne, zgłosiła do nich młodsze córki. Ostatecznie zakwalifikowała się Zosia, która jako pierwsza w Polsce przyjęła szczepionkę jeszcze w ramach badań.
- Zosia jest alergikiem i choruje na astmę i moja najstarsza córka również choruje na astmę. Nikomu nie życzę bać się o to, czy rano dziecko będzie w dobrej formie i czy nie będzie trzeba wzywać karetki pogotowia, bo wiem, czym są duszności u dziecka – tłumaczy kobieta.
- Myślę, że zdecydowanie więcej ryzykujemy nie szczepiąc dzieci i nie wyobrażam sobie poczucia winy, jakie bym miała, że u dziecka rozwinie COVID w dobie, kiedy są szczepionki – kwituje pani Elżbieta.