Szajka fałszerzy zatrzymana

TVN UWAGA! 3622860
TVN UWAGA! 3622860
Dzięki dziennikarskiej prowokacji w ręce policji wpadł fałszerz dokumentów. Uwaga! pokazała, jak łatwo było można kupić za 3 tys. zł świadectwo dojrzałości. Czy fałszerz działał sam? Czy pracodawca może szybko sprawdzić autentyczność dokumentu przyniesionego przez pracownika?

27-letni Tomasz G. sprzedawał świadectwa maturalne przez internet. Reporter UWAGI! nawiązał z nim kontakt podając się za kierowcę, który potrzebuje matury, by znaleźć lepszą pracę. Sprzedawca zobowiązał się za 3 tys. zł załatwić w kilka dni oryginalne świadectwo. Reporter przekazał mu zdjęcia i po kilku godzinach fałszerz przywiózł gotowe świadectwa. Chwilę później zatrzymali go policjanci, których UWAGA! poinformowała o prowokacji. Funkcjonariusze postanowili przeszukać mieszkanie fałszerza na warszawskiej Woli, gdzie zatrzymali jego dziewczynę, która pomagała w wypełnianiu druków. - Teraz ważną sprawą będzie ustalenie czy ujawnione dokumenty są oryginałami. Jeśli tak, to w jaki sposób trafiły w ręce niepowołanych osób. Jeśli są podrabiane, kto jeszcze brał udział w tym procederze – mówi Maciej Karczyński, Komenda Stołeczna Policji. Zatrzymany fałszerz powiedział śledczym, że blankiety świadectw oraz pieczątki otrzymywał od mieszkańca Piotrkowa. Ten, nieświadomy, że jego wspólnik wpadł w ręce policji, kilka dni temu przyjechał na spotkanie z nim do Warszawy. Policjanci zorganizowali zasadzkę. - Przeszukanie jego mieszkania pozwoliło nam ustalić, że również miał czyste blankiety, blankiety już wypełnione, pieczątki, pieczątki dyrektorów szkół. Trafiliśmy na szajkę, która oferował sprzedaż fałszywych świadectw przez Internet – dodaje Maciej Karczyński, Komenda Stołeczna Policji. Ogłoszenie, dzięki któremu dziennikarze trafili do fałszerzy, to jeden z wielu takich anonsów zamieszczanych w Internecie. Czy kupujący świadectwa nie bali się wpadki? Czy pracodawcy mogą sprawdzić ich autentyczność? W przypadku tzw. nowej matury, która obowiązuje od kilku lat, istnieje komputerowa baza absolwentów. Fałszerze sprzedawali jednak świadectwo matury zdawanej na starych zasadach. Takie dokumenty można sprawdzać w wojewódzkich kuratoriach oświaty, ale nie jest to łatwe. - Jeśli matura była prowadzona przez szkołę i komisję działającą przy szkole, to można zwrócić się do placówki z prośbą o przesłanie tych informacji. Ustawowy termin oczekiwania na odpowiedź to 30 dni – mów Andrzej Kulmatycki, Kuratorium Oświaty w Warszawie. Jak wielu pracodawców sprawdza w praktyce autentyczność dokumentów maturalnych? - Do tej pory nie weryfikowaliśmy takich dokumentów na prośbę pracodawców – dodaje Joanna Kolasa, Agencja Doradztwa Personalnego „Manpower”. Śledztwo w sprawie szajki fałszerzy znajdzie najpewniej swój finał przed sądem, ale okazuje się, że szybkie sprawdzenie autentyczności świadectwa maturalnego stanowi poważny problem. O jego rozwiązaniu chcieliśmy porozmawiać w Ministerstwie Edukacji Narodowej, ale urzędnicy w ostatniej chwili odmówili spotkania przed kamerą w tej sprawie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości