Trzy lata temu rodzina Ch. wynajęła jeden z domów położonych w spokojnej wsi pod Brodnicą. Jej mieszkańcy twierdzą, że Ch. stronili od ludzi.
- Nie wychodzili. Jedynie widziałam, jak ona siedziała na tarasie, a jego widziałam tylko, jak kosił trawę. Żadnego kontaktu z sąsiadami nie mieli – słyszymy.
„Normalna rodzina”
Od wielu lat rodzina Ch. była pod opieką ośrodka pomocy społecznej. Według pracowników tej instytucji, była normalną, niczym niewyróżniającą się, rodziną.
- Moi pracownicy byli u nich, rozmawiali i w środku domu, i poza budynkiem. Oceniali ich jako normalnie funkcjonującą rodzinę. Jeśli ta kobieta pojawiała się u nas, to była zadbana i schludnie ubrana, a dzieci były zadbane – zapewnia Wiesława Jaranowska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Brodnicy.
Dwójka najstarszych dzieci chodziła do oddziału przedszkolnego w miejscowej szkole. Tam również nie zaobserwowano nic niepokojącego.
- Starsza dziewczynka była skryta, młodsza już nie. Młodsza była otwarta i radosna, komunikatywna. Starsza dziewczynka, z biegiem czasu, też stawała się coraz bardziej koleżeńska i otwarta. Dziewczynki były jak inne dzieci w tym wieku, normalnie się bawiły. Nie było żadnych oznak, że w domu dzieje się coś niedobrego. Nic nie wskazywało na to, że może dojść do takiej tragedii i że do niej doszło – mówi Arkadiusz Chojnowski, dyrektor Szkoły Podstawowej w Szabdzie.
Śmierć trzylatki
Tydzień temu w domu rodziny Ch. dokonano makabrycznego odkrycia. W jednym z pokojów leżały zwłoki 3-letniej Mai. Wszystko wskazywało na to, że dziewczyna nie żyje już od dłuższego czasu.
- Zwłoki były w znacznym stopniu rozkładu. To oznacza, że znajdowały się w tym pomieszczeniu, na łóżku, co najmniej kilkanaście dni – mówi Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy prokuratora okręgowego w Toruniu. I dodaje, że rodzina przynajmniej jakiś czas mieszkała ze zwłokami. – Co najmniej kilkanaście dni. Zwłoki były oczywiście zamknięte w pokoju, natomiast znajdowały się w tym samym domu.
Ojcu dziewczynki postawiono zarzut zabójstwa. Dwa dni temu usłyszała go też matka.
„Ktoś wpadł w szał?”
Po tragedii, w domu wynajmowanym przez Ch., panuje niewiarygodny bałagan. Zdjęcia z tego miejsca pokazaliśmy byłemu policjantowi śledczemu.
- Byłem w wielu miejscach zabójstw i w mojej pamięci nie zapisał się chyba ani jeden taki obraz. To przypomina przechodzący tajfun. Nie sądzę, żeby mogli zrobić to policjanci podczas przeszukania, bo po co. Tu jest regularny kipisz. Łóżeczka są połamane. Sądzę, że są to efekty działań rodziny. Nie jest wykluczone, że ktoś wpadł w szał – mówi Maciej Szuba.
Ciąża
Matka Mai była w kolejnej ciąży. Kilka dni przed znalezieniem zwłok jej córeczki, kobieta z mężem i jednym z synów pojechała do szpitala. Wcześniej małżeństwo Ch. zawiozło trójkę rodzeństwa do babci, tłumacząc jej, że pozostałą dwójkę dzieci, w tym Maję, zabierają ze sobą. Nie mogli tego zrobić, bo zwłoki dziewczynki od co najmniej kilku dni leżały w domu. Chcieliśmy porozmawiać z babcią, ale nie chciała się wypowiadać.
Z dziadkami i dziećmi, już po znalezieniu zwłok, rozmawiała za to dyrektorka miejscowego GOPS-u.
- Babcia dzieci mówiła, że jest zbulwersowana i nie wie, co się stało. Była bardzo zszokowana – mówi Wiesława Jaranowska.
- Aż trudno uwierzyć, że to jest XXI wiek, gdzie wszystko poszło do przodu, a okazuje się, że niektóre umysły zostały jeszcze gdzieś w jaskini – mówi Maciej Szuba.