Straciła dom w wyniku oszustwa. Prokuratura wezwała ją jako podejrzaną. „Jesteśmy pokrzywdzeni, a wychodzimy na bandytów”

Pani Anna straciła dom
Straciła dom w wyniku oszustwa
Pani Anna przez chwilę uwierzyła, że rozbicie gangu lichwiarzy, którego padła ofiarą to koniec jej problemów. Jak to możliwe, że w oczach prokuratorów z ofiary stała się przestępcą?

Przez prawie dwadzieścia lat we Wrocławiu działała bezkarnie grupa lichwiarzy, która za ułamek wartości przejmowała od ludzi domy czy mieszkania. Jej ofiarami byli chorzy, starsi czy niezaradni życiowo ludzie, którzy uciekając przed finansowymi kłopotami, szukali ratunku. Zobacz reportaż Superwizjera >>>

To miała być formalność

Anna Felińska mieszka w domu, który już do niej nie należy. Straciła go, biorąc pożyczkę. Dom był zabezpieczeniem kredytu. Kobieta twierdzi, że dostała niecałe 50 tysięcy złotych. U notariusza podpisała jednak umowę na 220 tysięcy złotych. Była przekonana, że to jedynie kwota mająca pokryć kary w razie braku spłat.

- Wydawało mi się, że skoro ja nikogo nie oszukuję, to mnie także nikt nie oszuka. Znałam tego pana i był to człowiek, który wzbudzał zaufanie. Nie sądziłam, że coś takiego wyniknie. U notariusza przekonywał mnie, że ten dokument to tylko formalność, że wszystko będzie w porządku. Problem zaczął się, gdy przyjechał do mnie pod dom i powiedział, że mam mu oddać pieniądze. Nie 50, ale 220 tysięcy złotych – opowiada pani Anna.

Jak się okazuje, lichwiarz działał w grupie kierowanej przez Mariusza M. Przejęty od Anny Felińskiej dom kupił Mariusz M., który z kolei sprzedał go swojej żonie. W sumie zarzuty przejmowania różnych nieruchomości postawiono już 8 osobom. Schemat działania grupy był prosty. Pożyczka z zabezpieczeniem w postaci nieruchomości – czyli gruntu, domu lub mieszkania. W przypadku braku spłaty - strata dorobku całego życia.

Sieć powiązań

Mariusz M. podejrzany jest o kierowanie grupą przestępczą, wyłudzającą nieruchomości. Grupa korzystała z usług notariuszki, która została już skazana prawomocnym wyrokiem za udział w innej aferze z przejmowaniem mieszkań. W sprawie pojawiła się też związana z członkiem grupy sędzia, która kupiła nieruchomość po okazyjnej cenie.

- Jako policja wnioskowaliśmy do prokuratury, żeby przenieść całą tę sprawę poza okręg wrocławski. Oczywiście nasz wniosek upadł. Inna prokuratura powinna to prowadzić ze względu na powiązania, koligacje, znajomości między prokuraturą, mecenasami, także sędziami i wrocławskimi notariuszami – mówi anonimowo funkcjonariusz policji.

W sieć budzących wątpliwości powiązań wpisuje się również adwokat Mariusza M. To mąż wrocławskiej sędzi. Co więcej, wcześniej prawnik był asesorem w prokuraturze. Jego podpis znaleźliśmy pod aktem oskarżającym Mariusza M. o nękanie lokatorki przejętego mieszkania. Wydawało się, że cztery lata temu spektakularna akcja wrocławskich śledczych zakończy działalność Mariusza M.

- Dostałam telefon, że pan Mariusz został zatrzymany. Odetchnęłam z nadzieją, że sprawa nabiera biegu. Okazało, że po kilku tygodniach go wypuszczono i z powrotem działa – wspomina Anna Felińska.

Mariusz M. od czterech lat jest na wolności. Nadal prowadzi interesy w branży nieruchomości. Do naszej redakcji zgłosił się mężczyzna, który twierdzi, że jego znajomy - Mariusz M. - zaproponował mu interes życia. Chodziło o dzierżawę i nabycie cennych nieruchomości za kilkaset tysięcy złotych. Z interesu nic nie wyszło, a Mariusz M. do dzisiaj nie rozliczył się z ponad 70 tysięcy złotych, jakie miał wziąć za rzekome usługi prawników przygotowujących umowy.

- Nienaturalne było to, że propozycję wejścia w ten interes dostałem cztery dni przed aktem notarialnym. Powiedział mi, że potrzebuje 73 tys. złotych na prawników, którzy mieli mu przygotowywać dokumenty do przejęcia nieruchomości. Zamierzam zgłosić tę sprawę do prokuratury – mówi Tomasz Kwieciński, przedsiębiorca.

Fałszywe zeznania, preparowane dowody

Za pośrednictwem prawnika, mailowo, skontaktowaliśmy się z Mariuszem M. Nie chciał odpowiedzieć na nasze pytanie o obecnie prowadzone interesy. Stwierdził, że to jego prywatna sprawa. Zakazał równocześnie cytowania swoich odpowiedzi. Według niego, część pokrzywdzonych to zwykli oszuści. Wśród nich ma być Anna Felińska, uczestnicząca w szeregu postępowań karnych i cywilnych.

- Kolejne postępowania cały czas wpływają. Ma to na celu wywarcie presji na panią Annę, żeby wycofała się z walki o dom – uważa obrońca z urzędu Anny Felińskiej.

Mariusz M. oskarżył przed sądem też dwie inne osoby o przewłaszczenie maszyn budowlanych i pojazdów. Sąd wydał nawet wyroki skazujące. Jednak policjanci, przeszukując mieszkania matki Mariusza M., odnaleźli dokumenty, kluczyki oraz tablice rejestracyjne rzekomo ukradzionego sprzętu. Prokuratura przedstawiła już w tej sprawie Mariuszowi M. i jego matce zarzuty.

- Podejrzani są przede wszystkim o składanie fałszywych zeznań w toku, a także tworzenia fałszywych dowodów celem wykorzystania ich w postępowaniu – mówi Anna Placzek-Grzelak, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Miesiąc temu Anna Felińska otrzymała wezwanie. Miała się stawić w prokuraturze w charakterze podejrzanej o oszustwo. Postępowanie zainicjował prawnik Mariusza M.

- Wezwanie, które pani Anna Felińska otrzymała w charakterze podejrzanego, to pomyłka prokuratury. Miała być wezwana w charakterze świadka. Pozostaje mi przeprosić – mówi prok. Placzek-Grzelak.

- Jesteśmy pokrzywdzeni, a wychodzimy na bandytów. To jest dla mnie szok. Wychodzi na to, że to ja go okradłam, mimo to, że on mi zabrał wszystko. Jeszcze przez lata będę musiała mu płacić za to, że tu mieszkam – kończy pani Anna.

Prokuratura planuje zakończyć śledztwo przeciwko Mariuszowi M. do końca tego roku. On sam jest przekonany, że uniknie procesu, a jeśli sprawa trafi do sądu, zostanie uniewinniony.

Nasze reportaże można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości