Stare mięso i choroba wściekłych krów

TVN UWAGA! 3633725
TVN UWAGA! 137288
Stare szwedzkie mięso stanowi poważne zagrożenie dla polskich konsumentów - już siedem lat temu uznali przedstawiciele naszych służb sanitarnych i zakazali wwiezienia puszek do naszego kraju. Jednym z powodów było zagrożenie chorobą szalonych krów. Tymczasem po ujawnieniu w UWADZE! informacji, że pomimo zakazu mięso od 2007 r. jest sprzedawane w Polsce, małopolski Sanepid nadal zapewnia, że Polacy mogą jeść 27-letni produkt.

W czwartek ujawniliśmy, że mające nawet 27 lat mięso wycofane z zapasów szwedzkiej armii trafiło na stoły Polaków. Blisko 200 ton starego produktu kupiło 12 firm w całym kraju, które przerobiły go na pierogi, gołąbki i krokiety. Małopolski sanepid natychmiast wydał oświadczenie stwierdzające, że mięso nie stanowi żadnego zagrożenia dla życia ludzi . Przedstawiciel szwedzkiego ministerstwa rolnictwa w przesłanym do nas oświadczeniu stwierdził, że nie istniała żadna data przydatności do spożycia na ten produkt. Dziennikarze szwedzkiej gazety Svenska Dagbladet też byli zaskoczeni. Ich zdaniem szwedzkie ministerstwo rolnictwa nie mogło wydać cytowanego przez Sanepid oświadczenia. - To nie jest prawda – mówi Hannes Delling, dziennikarz Svenska Dagbladet. - Rozmawiałem ze szwedzkim Ministerstwem Rolnictwa i zapewniono mnie, że nie ustalali oni absolutnie żadnej daty przydatności do spożycia na ten produkt. Twierdzą, że data musiała być ustalona przez firmę, która sprzedawała mięso, a żadne szwedzkie władze nie brały w tym udziału. Do naszego kraju trafiły dwa rodzaje puszek ze szwedzkim mięsem. Producent większej partii dużych puszek oświadczył, że nie wie czy mięso nadaje się do jedzenia i nie jest w stanie określić daty przydatności do spożycia. Drugi z producentów przesłał pisemne potwierdzenie informacji, że data przydatności do spożycia mniejszej z puszek upłynęła w 2003 roku, czyli sześć lat temu. - Nic nam na ten temat nie wiadomo – mówi Anna Armatys, rzecznik małopolskiego Sanepidu. – Nie możemy się opierać na informacjach od rzecznika najbardziej nawet szacownej instytucji. Emisja materiału wywołała medialną burzę. Cytowały nas gazety i programy informacyjne nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. O mięsnej aferze informowali też Norwedzy, Szwedzi, Niemcy Francuzi i Irańczycy. Opinia publiczna w Polsce została poruszona –zapytani podczas ulicznej sondy przechodnie byli zbulwersowani. Po emisji materiału dotarliśmy do pracownicy ogólnopolskiej sieci tanich barów szybkiej obsługi. Kobieta opowiedziała, że na wyraźne polecenie dyrekcji przygotowała potrawy ze starego mięsa. Na rozmowę zgodził się też jeden z biznesmenów, który przez kilka tygodni faszerował starym mięsem swoje produkty. - Jeśli mięso miało dokumenty, że może być dopuszczone na polski rynek i miało dwuletnią gwarancję, to nie widziałem potrzeby informowania, że krokiety są zrobione z 25-letniego mięsa – mówi biznesmen. – Wycofałem się z tego po dwóch latach, po rozmowie z lekarzem weterynarii, który mnie nadzorował. Szwedzkie mięso już siedem lat temu próbowano wprowadzić do sprzedaży w Polsce. Wtedy interweniował Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim. Z powodu zagrożenia chorobą szalonych krów wydał zakaz sprzedaży mięsa w naszym kraju. Lekarz był jedyną i ostateczną instancją podejmującą tę decyzję. - Z całą pewnością można powiedzieć, że to mięso jest niezdatne do spożycia i jest niebezpieczne dla człowieka – mówi Józef Jagódka, powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim. – Każde mięso wołowe musi być badane na obecność prionów, wywołujących BSE, chorobę wściekłych krów. Choroba ta istniała już wtedy, gdy produkowano to mięso, ale nie było jeszcze badań w kierunku BSE. Okres wylęgania BSE jest bardzo długi – nawet do 25, 30 lat. Nie da się stwierdzić, że ktoś to zjadł i nic mu się nie stało. Tego rodzaju produkt powinien zostać w całości zniszczony – przerobiony na mączkę i spalony w cegielni czy w hucie. Małopolski sanepid dwa lata temu wydał pozytywną opinię na temat dwóch puszek z podejrzanym mięsem. Teraz urzędnicy twierdzą, że produkt trafił na rynek nielegalnie. Sami jednak nie mają sobie nic do zarzucenia. - Z naszych badań wynika, że pod względem mikrobiologicznym i chemicznym odpowiadają wszystkim parametrom jakości zdrowotnej - mówi Stanisław Pawlus, kierownik działu nadzoru sanitarnego sanepidu w Krakowie. – Ten produkt wygląda jak świeży, jest pachnący. Kontrolerzy sanepidu nie znaleźli żadnych puszek w magazynach krakowskiego importera mięsa. Stwierdzili, że cały produkt został sprzedany i trafił do bieżącej produkcji. Reporter UWAGI! odkrył jednak, że na składzie przynajmniej jednej z firm gastronomicznych znajduje się co najmniej dwa tysiące puszek z podejrzanym mięsem. Do ostatniej chwili kontaktowaliśmy się z przedstawicielem małopolskiego sanepidu. Pomimo to rzeczniczka instytucji nie potrafiła nam wskazać dokumentu, który uprawnił ją stwierdzenia, że szwedzkie mięso jest zdatne do spożycia do 2010 roku.

podziel się:

Pozostałe wiadomości