Decyzja prokuratury, aby odkopać zwłoki pochowane w grobie Krzysztofa Olewnika na cmentarzu w Płocku to kolejny dowód na to, jak skandalicznie prowadzone było śledztwo w tej tragicznie zakończonej sprawie. Prokuratorzy mają wątpliwości, czy ciało pochowane w tym grobie jest rzeczywiście ciałem Olewnika. Mają one kilka zasadniczych powodów. Po pierwsze na filmie z przesłuchania Sławomira Kościuka, jednego z członków gangu, który porwał i zabił Krzysztofa Olewnika, które odbyło się na miejscu zbrodni i ukrycia zwłok wyraźnie widać, że Kościuk nie jest pewien, gdzie zakopał zwłoki. Podpowiada mu policjantka. Kościuk pokazuje miejsce, gdzie zakopał ciało, ale policjantka mówi mu wyraźnie - ”Nie, dalej”. Kościuk idzie dalej i tym razem prowadzi policjantów na właściwe miejsce. Po drugie, na tym samym filmie Kościuk przed rozpoczęciem wykopywania zwłok mówi, że zostały one owinięte w zieloną, plastikową siatkę. Łopata uderza jednak o siatkę metalową, ocynkowaną. Kościuk zmienia zdanie i mówi, że siatka była metalowa. Po trzecie – i ta wątpliwość jest kluczowa - do dziś nie wiadomo, kto i w jaki sposób pobrał fragmenty kości do badań DNA, bo nie ma protokołu pobrania tych próbek. Tym samym nie wiadomo, z jakiego ciała zostały one pobrane. Z protokołu sekcji zwłok wynika jedynie, że zostało to zrobione dwa dni przed oficjalną sekcją. Już wówczas wymagałoby to rozwinięcia siatki, w którą były owinięte znalezione zwłoki. Film z oficjalnej sekcji również jest niekompletny i nie można na nim zauważyć, czy zwłoki były wcześniej ruszane, na przykład, aby pobrać próbki kości do badań. Kilka dni temu Rzeczpospolita ujawniła, że dwa dni przed oficjalną sekcją, ktoś wszedł do prosektorium, gdzie leżały znalezione szczątki, i przebywał tam przez kilkadziesiąt minut. W tym dniu miały też rzekomo zostać pobrane próbki kości do badań DNA, ale protokołów tej czynności nie ma. Jednym z dwóch biegłych, którzy mieli dostęp do sali sekcyjnej, był lekarz, który był przy wkopywaniu zwłok, a potem przeprowadzał sekcję. Nie wiadomo, czy to on wszedł, wbrew regułom, do sali sekcyjnej i pobrał bez protokołu fragmenty kości. - Tyle błędów i ani jedna osoba nie została ukarana, nawet dyscyplinarnie – mówi Andrzej Dera, zastępca przewodniczącego komisji śledczej ds. Krzysztofa Olewnika. – To pokazuje totalną bezradność państwa. Wynik badania DNA powinien być znany za miesiąc.