Złożeniec - niewielka wioska koło Zawiercia. Rodzina Gajewskich mieszka tu od pokoleń. Na ich działce, w centrum wsi, stoi kaplica. Trudno ustalić, kto i kiedy ją postawił, bo sami mieszkańcy mają co do tego wątpliwości. - Od zarania dziejów stała mała kapliczka, jeszcze przed wojną. Po wyzwoleniu ludzie wybudowali tę, która stoi na murze okalającym tamtą kapliczkę - mówi Henryk Goncerz, mieszkaniec Złożeńca. Zupełnie inaczej historię kaplicy przedstawia rodzina Gajewskich. - Babcia opowiadała, że na początku to postawiła kapliczkę przydrożną ze świętą figurką. A z biegiem czasu, jak mój tata dorastał, to ludzie zaczęli mu mówić, że wypadałoby wybudować taką kapliczkę murowaną, żeby parę osób weszło – opowiada Ilona Gajewska. Pan Marian Gajewski był przez wiele lat kościelnym. Dbał o kaplicę i był w dobrych relacjach z poprzednim proboszczem parafii w Strzegowie, pod którą podlega Złożeniec. Gdy kilka lat temu zmienił się proboszcz, zmieniło się też życie Gajewskich. - W 2005 roku pojawia się ksiądz, który po mszy mówi do wiernych, że rozbudowujemy kaplicę. Poczuliśmy się, jakby ktoś nam zabierał naszą własność – wspomina Ilona Gajewska. - Z żadnym księdzem nie było problemu. Ten jest pierwszy. Ja nie pozwolę kaplicy rozbudować, bo ja nie będę miał ani wjazdu ani wyjazdu – dodaje Marian Gajewski. Jednak i tu wersja państwa Gajewskich nie zgadza się z tym, co mówią zwolennicy przebudowy. - Nie chodziło o żadną rozbudowę. Chcieliśmy tylko pozmieniać z przodu. Zlikwidować płot, zrobić nowy i dołożyć zadaszenie – mówi Henryk Pająk, sąsiad rodziny Gajewskich. Gdy ksiądz zaczął starać się o przebudowę kaplicy, okazało się, że świątynia stoi na działkach, mających trzech właścicieli: powiat, rodzinę Gajewskich i rodzinę Pająków. Pająkowie odstąpili swoją działkę parafii, ale wobec sprzeciwu rodziny Gajewskich ksiądz nie mógł rozbudować kaplicy. Złożył w sądzie wniosek o zasiedzenie, by w ten sposób parafia stała się właścicielem kaplicy. Sąd w Zawierciu zgodził się na to. Postanowienie nie spodobało się Gajewskim, dlatego odwołali się od niego, a sąd okręgowy zmienił wcześniejszą decyzję. - Sąd drugiej instancji uznał, że skoro proboszcz parafii wystąpił z propozycją podarowania tej działki, ewentualnie sprzedania tej działki, to tym samym proboszcz wykazał, że nie czuje się jak prawowity właściciel tej działki – komentuje sytuację Bogusław Zając z Sądu Okręgowego w Częstochowie. W tej sytuacji parafianie postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zaczęli remontować podest przed kaplicą. Sprawą kaplicy zajął się inspektorat nadzoru budowlanego, bo Gajewscy poprosili o zgodę na rozbiórkę świątyni, która formalnie jest samowolą budowlaną. Wciąż nie wydał jednak decyzji w tej sprawie. Na razie nikt nie zdecydował się na odkupienie od rodziny Gajewskich ziemi, na której stoi kaplica. Parafia poprosiła o szansę na polubowne rozwiązanie sporu - wciąż nie wiadomo, na czym miałoby ono polegać. Nadzór budowlany może albo zalegalizować samowolę budowlaną, albo zdecydować o jej rozbiórce. Wszyscy bohaterowie konfliktu czekają na rozwój wypadków.