Smród nie opuszcza terenu działki?!

TVN UWAGA! 4228943
TVN UWAGA! 215376
Setki ferm z milionami kurczaków i w konsekwencji niewyobrażalny fetor: to codzienność mieszkańców gminy Żuromin i okolic. Zdesperowani ludzie szukają pomocy, ale są bezradni. Czy nikt nie jest w stanie powstrzymać ekspansji kurzych ferm?

Kurze zagłębie

- Tu wszędzie są kurniki! Czujecie ten smród? Ludzie mieszkają 300 metrów od nich – pokazuje naszemu reporterowi, burmistrz Żuromina Aneta Goliat. – A sołtys wsi Rzężawy, Wiesław Szynkiewicz wylicza: - Tutaj są 32 kurniki na kilometrze kwadratowym!

Powiat żuromiński to obok mławskiego największe w Polsce skupisko kurzych ferm. W samej gminie Żuromin działa obecnie kilkaset kurników, w których jednorazowo hoduje się około dziesięciu milionów kurczaków! Kurze zagłębie emituje do atmosfery gigantyczne ilości siarkowodoru i amoniaku. Unoszący się niemal przez cały rok odór jest dla mieszkańców nie do zniesienia. – W domu nie da się wytrzymać bez odświeżaczy powietrza. W nocy nie ma mowy o uchyleniu okna. Dzieci sporadycznie wychodzą bawić się na podwórko – wylicza Izabela Szynkiewicz. – Przez ten smród nie chcą nas odwiedzać wnuki! – narzekają kolejni mieszkańcy.

Bezsilna lokalna władza

W tym samym tonie wypowiadają się lokalni włodarze. Po czym od razu rozkładają ręce. - Co my możemy zrobić? Nic nie możemy! Inwestorzy zapowiedzieli, że nie przestaną budować - mówi sołtyska wsi Brudnice, Teresa Żelazna. – Oni stracili umiar. Zapomnieli, że tu żyją ludzie! Ja niejednokrotnie pytam takiego inwestora: czy chciałby pan mieć za domem 16 kurników albo 5 chlewni? W odpowiedzi nic. Tylko cisza – dodaje burmistrz Goliat.

Ekspansję i koncentrację ferm mógłby powstrzymać lokalny plan zagospodarowania przestrzennego, ale władze Żuromina nie miały pieniędzy na jego opracowanie. Tę sytuację wykorzystują inwestorzy, budując kurniki i chlewnie nawet kilkadziesiąt metrów o zabudowań mieszkalnych. - Działamy zgodnie z przepisami. Od 20 lat prowadzę taką działalność i nie mam pojęcia, dlaczego miałoby to przeszkadzać – mówi nam jeden z nich. - Jak prawo daje, to będę stawiał kurniki! – zapowiada kolejny.

O tym, że rujnuje to życie lokalnej społeczności nikt rozmawiać nie chce.

Poważny problem dla środowiska

Zofia Leszczyńska zamieszkała we wsi Brudnice kilka lat temu. Początkowo poprzez stowarzyszenie Na Pograniczu, promowała lokalną kulturę. Od niedawna większość czasu poświęca jednak na pomaganie mieszkańcom w walce z ekspansją kurników. – Nie mamy nic przeciwko rozwojowi. Nie chcemy nikomu odbierać zarobku. Ale jeśli po jednej stronie jest inwestor, który ma mnóstwo pieniędzy, a po drugiej społeczność lokalna, która tych pieniędzy nie ma i nikt nie zwraca uwagi na jej protesty, to trzeba działać – przekonuje Zofia Leszczyńska. Niekontrolowany rozwój kurzych ferm w Polsce trwa w od kilku lat. W 2012 roku mazowiecka inspekcja ochrony środowiska stwierdziła, że zaczyna to stanowić poważny problem dla środowiska i ludzi mieszkających w sąsiedztwie kurników. - Wyraźnie napisano, że powinno się zwrócić uwagę na planowanie przestrzenne i udzielanie decyzji w sprawie powstawania nowych ferm. Tyle, że nikt tego nie czyta i nie bierze pod uwagę. To, co się dzieje, to wolna amerykanka – oburza się Leszczyńska.

Burmistrz Żuromina owszem, próbuje wstrzymuje decyzje o budowie kolejnych chlewni i kurników. Jednak ostatecznie okazuje się to bezskuteczne. - W odległości 270 metrów od najbliższego miejsca zamieszkania ma powstać chów 8 tys. świń. Wydałam dwie decyzje odmowne, na co pan inwestor odwołał się do samorządowego kolegium odwoławczego, które uchyliło moją decyzję i wydało zastępczą decyzję zezwalającą na budowę! – skarży się Aneta Goliat. W Żurominie wciąż zawieszonych jest aż 55 inwestycji! – Co się będzie działo w naszej gminie, jeśli przyjdzie mi je odwiesić? – pyta pani burmistrz.

Gminę czeka wyludnienie?

Mieszkańcy gminy są bezradni. Jedynym urzędem, który mógłby powstrzymać ekspansję kurzych ferm jest regionalna dyrekcja ochrony środowiska, która wydaje tak zwane uzgodnienia środowiskowe, pozwalające na tego typu inwestycje. Mimo protestów mieszkańców, w ciągu ostatnich pięciu lat RDOŚ zgodziła się na budowę ponad 400 kurników! – Oni rozpatrują każdą sprawę oddzielnie. Tak, jakby obok jednej kurzej fermy, niczego innego nie było! – podkreśla Leszczyńska. Jak to możliwe? - To nie jest zakres naszych kompetencji. Możemy uwzględniać tylko daną, wnioskowaną inwestycję – odpowiada beznamiętnie Agata Antonowicz rzeczniczka prasowa Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie. – Jeśli ocena oddziaływania na środowisko wykaże, że to stanowi zagrożenie dla ludzi, wówczas kolejne inwestycje nie powinny być realizowane - dodaje. Rzecz w tym, w jaki sposób powstają takie raporty. – Są opracowywane na zlecenie inwestora – przyznaje Antonowicz. A o tym, jak rzecz wygląda w praktyce, opowiada ze szczegółami burmistrz Żuromina. - Czy te raporty są rzetelnie? W mojej ocenie np. taki raport i zapis, że uciążliwości zamykają się w granicach działki inwestora jest niepoważny! Czy smród zamyka się w granicach działki?! A pan dyrektor na podstawie tego wydaje pozytywne postanowienie. Daje temu wiarę – nie kryje irytacji Aneta Goliat.

- To bardzo przykre, ale jedyne, co czeka naszą gminę, to stopniowe wyludnienie – kwituje Leszczyńska.

podziel się:

Pozostałe wiadomości