Śmiertelne niebezpieczeństwo pod gołym niebem

TVN UWAGA! 137432
Hałdę niebezpiecznych odpadów medycznych znaleźli reporterzy UWAGI! kilkanaście kilometrów od centrum Krakowa. Wnętrzności, zakrwawione bandaże, strzykawki i igły wysypujące się z niezabezpieczonych pojemników - wszystko to na terenie legalnie działającej spalarni odpadów.

Pierwsze sygnały, że na terenie spalarni leżą na wolnym powietrzu worki z odpadami medycznymi dotarły do naszej redakcji 24 października. Informator UWAGI! opisywał przerażający widok. - Igły, strzykawki, gaziki. Może być noga, ręka, wszystko może być. Szczury, koty tam gonią. Gdzie wiatr zawieje, to wszystko tam idzie – mówił nasz informator. Według przepisów teren spalarni powinien być zabezpieczony przed obcymi. Przechowywane w zamkniętych kontenerach worki powinny zostać spalone niezwłocznie po ich przywiezieniu. - Musi to nastąpić jak najszybciej – mówi Elżbieta Kiera, Państwowy Inspektor Sanitarny MSWiA. – Niedopuszczalne, aby jeśli tak się nie stanie odpady znajdowały się na wolnym powietrzu, a wyłącznie w zamkniętych kontenerach albo w chłodniach. W Krakowie odpady na hałdzie zalegały tygodniami. Po miesiącu od rozpoczęcia obserwacji 8 grudnia reporter UWAGI! z ekipą telewizyjną postanowił wejść na teren spalarni, co bez przeszkód mu się udało. Niedługo potem do zakładu przyjechała prezes przedsiębiorstwa. Według niej hałda śmieci przed spalarnią nie łamie przepisów. - Odpady są składowane w wyznaczonej strefie, na utwardzonym podłożu, w zakładzie, którego celem jest ich unieszkodliwienie – mówi Aneta M., prezes spalarni. – Mamy temperaturę poniżej 10 stopni – dodała na uwagę, że takie odpady powinny leżeć w lodówkach. – Sprawę wyjaśnimy. Wbrew obietnicom pani prezes niczego nie wyjaśniła. W przesłanym do naszej redakcji piśmie odmówiła udzielania jakichkolwiek informacji. Tymczasem wezwani przez dziennikarzy inspektorzy z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie potwierdzili nasze zarzuty. Na hałdzie niezgodnie z przepisami przechowywano 150 ton niebezpiecznych odpadów. Co więcej, na terenie spalarni odkryliśmy worki, które nie powinny się znaleźć w Krakowie. Odpady medyczne pochodziły z dwóch warszawskich i jednego łódzkiego szpitala. Według przepisów czerwone worki powinny zostać zniszczone w najbliższej spalarni. Okazało się, że szpitale z centralnej Polski, których odpady znaleźliśmy w Krakowie miały podpisane umowy z innym zakładem. Od maja zaszłego roku ponad 400 ton takich odpadów trafiło do Krakowa. Już po naszej interwencji okazało się, że zakład nie tylko w skandalicznych warunkach przechowuje odpady. Według kontrolerów krakowska spalarnia przekroczyła dopuszczalne normy emisji pyłów, a w listopadzie wbrew prawu nie funkcjonowały urządzenia monitorujące ilość wpuszczanych do atmosfery zanieczyszczeń. - Na dzień dzisiejszy zakład nie funkcjonuje tak, jak powinienen, w związku z czym Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska ukarał osoby winne mandatami i wystosował do nich pouczenia – mówi Barbara Żuk, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Krakowie. – Istnieje możliwość cofnięcia zezwolenia, jeśli zostanie stwierdzone, że zakład działał na szkodę obywateli. Dlaczego Krakowski Sanepid już kilka miesięcy temu zignorował informację o hałdzie niebezpiecznych odpadów? Jak wygląda w praktyce kontrola urzędników nad spalarniami oraz w jaki sposób doprowadziliśmy do zniszczenia czerwonych worków o tym w UWADZE! już w środę.

podziel się:

Pozostałe wiadomości