Śmierć Kamila z Częstochowy. "Gdyby chłopiec był wcześniej leczony, to mógłby przeżyć"

W poniedziałek zmarł 8-letni Kamil z Częstochowy, o którego życie przez ponad miesiąc walczyli lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. - Gdyby Kamil był zdrowym i leczonym dzieckiem, powinien to przeżyć. Podejrzewam, że jego organizm był słaby. Chłopiec był odwodniony, niedożywiony, prawdopodobnie miał różne niedobory, przez co nie miał siły na tę walkę - tłumaczy lekarz.
Kto odpowie za śmierć Kamila?

Sprawą skatowanego Kamila zajmujemy się od początku. Przypominamy reportaże Uwagi!

Ojczym skatował 8-letniego Kamila. „Leżał zwinięty przy piecu, zacząłem płakać” >>>

Sprawa skatowanego Kamila z Częstochowy. Siostra chłopca: Prosiłam, żeby interweniowali >>>

„Nic nie widziałem, byłem w pracy”

Kamil mieszkał z matką, ojczymem oraz piątką rodzeństwa w mieszkaniu swojego wujka i ciotki, którzy mają dwójkę własnych dzieci. Łącznie, w dwupokojowym lokum, mieszkało dwanaście osób. Dorośli zgodnie twierdzą, że nie widzieli, jak Dawid B. znęcał się nad Kamilem, m.in. rzucając chłopca na rozgrzany piec węglowy.

- Byłem w pracy, tego dnia wróciłem późnym wieczorem do domu. Pytałem, co się stało Kamilowi, że jest taki czerwony na twarzy. Nie wiedziałem, że jest poparzony, bo był ubrany. Jego matka mi powiedziała, że się poparzył gorącą wodą – zapewnia wujek Kamila. I dodaje: - Gdybym widział, co się dzieje, na pewno bym na to nie pozwolił.

Matka chłopca Magdalena B. podejrzana jest o narażenia dziecka na utratę życia lub zdrowia oraz pomocnictwo w znęcaniu, natomiast ojczym 8-latka, Dawid B., usłyszał zarzut znęcania się oraz usiłowania zabójstwa. Zmiana zarzutu na zabójstwo jest zdaniem prokuratury niemal przesądzona. Mieszkający z Kamilem wujek oraz ciocia usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy dziecku.

Siostra Magdalena Mazurek jest przyrodnią siostrą Kamila oraz o rok młodszego Fabiana. Sama wychowywała się w domu dziecka. Dwa lata temu nawiązała ponownie relacje ze swoim ojcem, a swoich przyrodnich braci poznała na początku roku. 

- Planowałam, że pojedziemy do wesołego miasteczka, że spędzimy wspólnie wiele fajnych chwil. Poczułam z nimi więź. Widziałam, że i Kamil, i Fabian są do mnie podobni. Cieszyłam się, że się z nimi widzę, ale to były rzadkie sytuacje, bo ich mama robiła problemy – wyznaje Mazurek. I dodaje: - Czekałam na moment, że znów się z nim zobaczę. Dziś czuję pustkę, jakby coś w środku mi umarło.

Kilkanaście dni po ich ostatnim spotkaniu z ojcem i siostrą Kamil został bestialsko skatowany przez swojego ojczyma. Przez pięć dni konał w brudnym i ciasnym mieszkaniu. W tym czasie do organizmu wdało się zakażenie.

- Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Organizm chłopca tego nie wytrzymał. Gdyby był zdrowym i leczonym dzieckiem, powinien był przeżyć. Podejrzewam, że jego organizm był słaby. Chłopiec był odwodniony, niedożywiony, prawdopodobnie miał różne niedobory, przez co nie miał siły na tę walkę - podkreśla dr n. med. Andrzej Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka.

- Lekarze nie chcieli mnie wpuszczać za bardzo, mógł tam wchodzić tylko tata. Byłam u niego raz w szpitalu, przed świętami, wtedy po raz pierwszy zatrzymało mu się serce. Do końca miałam nadzieję, że Kamil przeżyje – wyznaje pani Magdalena. I dodaje: - Żałuję, że sama nie zrobiłam więcej. Mam też żal do całej kamienicy, do matki chłopców, Dawida, do wszystkich instytucji.

Matka Kamila, Magdalena B. miała szóstkę dzieci. Wszystkie przebywają aktualnie w placówkach opiekuńczych. Z dwójki poznanych niedawno braci Magdalenie Mazurek pozostał Fabian, z którym stara się utrzymywać jak najlepsze relacje.  

- Widziałam się z nim. Był u niego tata, więc rozmawialiśmy. Był uśmiechnięty, dużo mówił. Wie już o śmierci Kamila. Wczoraj odebrali go wcześniej z przedszkola, tak bardzo płakał – opowiada pani Magdalena.

Cały reportaż zobaczysz w serwisie vod.pl oraz na player.pl.

Autor: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości