Tomasz Sz. został skazany za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwym, w którego wyniku zginął człowiek. Dostał pięć lat. Większą część wyroku spędził jak dotąd nie w więziennej celi, tylko w swoim domu w Starym Kurowie w województwie lubuskim. Handluje tam samochodami. - Jeździ do Niemiec, przywozi stamtąd samochody, rozładowuje lawety na podwórku – wszystko widać – mówi sąsiad Tomasza Sz. Tomasz Sz. dostaje przerwy w odbywaniu kary po to, by się leczyć. W grudniu minionego roku reporter UWAGI! dowiedział się od żony skazanego, że ma on chory kręgosłup, bardzo cierpi, nie może sam się podnieść, łyka garściami środki przeciwbólowe i chodzi o kulach. Wizyta ekipy UWAGI! na samochodowej giełdzie, gdzie Tomasz Sz. miał swoje stoisko zakończyła się ucieczką tego ostatniego – jakoby chory Sz. szybko i zręcznie zmykał po wąskich i krętych ścieżkach giełdy, byle tylko nie rozmawiać z dziennikarzami. Wówczas Tomasz Sz. był na zwolnieniu udzielonym przez sąd w Gorzowie Wielkopolskim w październiku ubiegłego roku, po tym, jak więzień skarżył się, że jest na skraju zapaści zdrowotnej. Sąd nakazał pilną operację, która się nie odbyła. Po interwencji UWAGI! sąd w Gorzowie cofnął skazanemu przerwę i nakazał 10 stycznia powrót do więzienia. - Mam wrażenie, że limit przerw w Gorzowie został wyczerpany – mówi Roman Cholewiński, ojciec mężczyzny, który zginął w wypadku spowodowanym przez Tomasza Sz. – Zmienia się więc więzienie i historia zaczyna się od początku. Skazany wrócił za kraty na nieco ponad miesiąc. Nie do gorzowskiego więzienia, ale do Wronek pod Poznaniem. Przeniesienie do innego więzienia i zmianę sądu, któremu podlega zakład karny, wykorzystał adwokat skazanego. Wystąpił ponownie o przerwę na leczenie. 18 lutego Sąd Okręgowy w Poznaniu udzielił skazanemu Tomaszowi Sz. 3-miesięcznej przerwy w odbywaniu kary. Rzekomo chory mężczyzna zdaniem sądu nie mógł dłużej przebywać w więzieniu z powodu ciężkiej choroby kręgosłupa. Sąd wysłał Tomasza Sz. na natychmiastowe leczenie w oddziale neurochirurgii Szpitala Wojewódzkiego w Szczecinie, ale Tomasz Sz. w szpitalu się nie stawił, nie poinformował także o przyczynie swojej nieobecności. - Sąd nie miał innego wyjścia – z dokumentów wynikało, że zdrowiu i życiu skazanego zagraża niebezpieczeństwo, jeśli będzie leczony w więzieniu – mówi Jarema Sawiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu. – Wniosek o przerwę w odbywaniu kary złożył, w przeciwieństwie do trzech poprzednich, dyrektor zakładu karnego. Sąd nie ma powodu, by nie wierzyć intencjom kierownictwa zakładu karnego. O tym, kiedy Tomasz Sz. trafi z powrotem do więzienia zdecyduje sąd apelacyjny w Poznaniu. Do odsiedzenia zostały mu jeszcze ponad dwa lata.