Pani Marta została skatowana w środku nocy z 11 na 12 marca 2016 roku w Stróży (woj. małopolskie), w domu w którym mieszkała z dwojgiem swoich małych dzieci. Oprawcami był jej mąż Paweł W., szanowany biznesmen oraz jego kolega. W ostatniej chwili ofiarę uratowali policjanci, których zdążyła wezwać.
Jak wynika z aktu oskarżenia, mężczyźni najpierw przewrócili kobietę na podłogę, a potem kopali po głowie, twarzy, nogach, obcięli jej też włosy, a Mariusz K. zadał nożem ciosy. Ofiara, oprócz ran ciętych, miała złamany kręgosłup szyjny co spowodowało u niej ostrą niewydolność oddechową i paraliż.
Podpalali auta, grozili policjantom śmiercią
Prokuratura oskarżyła również Pawła W. o to, że kilka miesięcy przed pobiciem pani Marty podpalił pojazdy znajdujące się w Stróży, przez co stworzył zagrożenie dla życia lub zdrowia wielu osób.
- Straty wyliczono na ponad pięćdziesiąt pięć tysięcy złotych - mówi dziennikarce UWAGI! prokurator Jacek Para z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. - Obu mężczyzn oskarżono również o to, że stosowali wobec dwóch funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach groźby pozbawienia życia podczas zatrzymania oraz znieważali ich słowami powszechnie uznanymi za obelżywe - dodaje prokurator Para.
Paweł W. oraz Mariusz K. nie przyznali się do popełnienia zarzucanych czynów. Mężczyźni nie byli dotychczas karani.
"Chcę zapomnieć"
Stan pani Marty poprawia się, chociaż wciąż jest poważny. Kobieta opuściła szpital i stopniowo zaczyna odzyskiwać czucie w nogach. To wiele, bo lekarze obawiali się, że będzie sparaliżowana do końca życia.
- Jedyne, czego teraz pragnę to żebym mogła zająć się spokojnie opieką nad dziećmi, żebym się nie musiała denerwować - mówiła dziennikarce UWAGI! – Bym mogła się skoncentrować na najbardziej prozaicznych rzeczach: na pierwszym chodzeniu, na pierwszym mówieniu, na pierwszym siedzeniu moich dzieci, które ominęło mnie przez to wszystko, co wydarzyło się w moim życiu - dodała pani Marta.