Skąd tak rozległe obrażenia u siedmiomiesięcznej Patrycji?

TVN UWAGA! 139189
Siniaki, złamany obojczyk i wiele innych śladów świadczących o maltretowaniu dziecka, zauważył lekarz, który o swoich spostrzeżeniach natychmiast powiadomił prokuraturę. Tymczasem rodzice nie poczuwają się do odpowiedzialności. Za stan córki obwiniają lekarzy.

Była noszona na rękach, nie była odpychana i ciągle trzymana w łóżeczku. Było zajmowanie się dzieckiem – opowiada Agnieszka Januszewska, matka Patrycji. 9 maja, rodzice sześciomiesięcznej Patrycji zdecydowali się wezwać do domu pogotowie ratunkowe. - Do szpitala trafiliśmy, bo dziecko dostało wysoką gorączkę. Wiecznie spało, nie jadło. Jak dziecko trafiło do szpitala, to nie miało żadnych obrażeń, niczego. Lekarz jednak stwierdził, że dziecko jest maltretowane w domu – dodaje pani Agnieszka. Podczas badania, lekarza zaniepokoiły liczne zasinienia na ciele dziecka. Dziewczynka miała też złamany obojczyk. Matka nie potrafiła powiedzieć, skąd wzięły się tak poważne obrażenia. Sprawę skierowano do prokuratury. - Telefonicznie powiadomił nas o tym fakcie koordynator oddziału pediatrycznego szpitala tucholskiego. Niezwłocznie podjęliśmy czynności. Te wstępne polegały na przesłuchaniu lekarza, który stwierdził syndrom maltretowanego dziecka. Dziecko ze szpitala tucholskiego zostało przetransportowane do Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy – mówi Zenon Wędzicki, Prokuratura Rejonowa w Tucholi. Po szczegółowych badaniach, lekarze w bydgoskim szpitalu dopatrzyli się kolejnych obrażeń. Były to stare złamania żeber, obojczyka i kości łokciowej. - My o żadnych obrażeniach nie mieliśmy żadnego pojęcia. Dziecko normalnie się zachowywało: gaworzyło, śmiało. Dziecku nic nie było. Nie mamy pojęcia skąd te obrażenia miałyby się wziąć. Najlepsze jest to, że wszystkie te obrażenia wyszły dopiero w Bydgoszczy – opowiada Agnieszka Januszewska, matka Patrycji. Lekarzom udało się uratować Patrycję. Jednak jej stanu zdrowia, nie chcieli komentować. - Wizyta odbywała się u neurologa i pani doktor była zdenerwowana, a swoje nerwy przerzucała na dzieci. I to ją możemy podejrzewać o uraz obojczyka – mówi matka Patrycji, Agnieszka Januszewska. - Co do starego złamania żebra, to była kiedyś taka sytuacja u moich rodziców, że trzyletni syn mojej siostry nie zauważył Patrycji i na nią wszedł. Ale wtedy nie było żadnych obrażeń, a dziecko zachowywało się normalnie. My naprawdę nie bijemy i do szpitala oddawaliśmy dziecko bez siniaków – dodaje Marek Januszewski, ojciec Patrycji. Patrycją czasami opiekowała się babcia. Potwierdziła, że w domu zdarzył się wypadek, jednak nie widziała potrzeby wezwania lekarza. Dziecko ze złamanymi żebrami trafiło do szpitala dopiero dwa tygodnie później. - Patrycja płakała wtedy chwileczkę, ale już później nie płakała. Ja sobie zdaję sprawę jak dziecko może boleć złamanie, ale zdaję sobie też sprawę, że jak dziecko śpi na brzuchu, to by też płakało. A nie płakało. Nie wiem skąd te wszystkie obrażenia u mojej wnuczki, bo nie słyszałam w ogóle, żeby dziecko płakało – przekonuje Brygida Januszewska, babcia Patrycji. Prokuratura nikomu nie przedstawiła zarzutów. Jednak do czasu zakończenia śledztwa, dziecko nie wróci do rodziców. - Decyzje nasze są dwie. Wszczęto postępowanie przygotowawcze w sprawie znęcania się. Oraz powiadomiliśmy sąd rodzinny i opiekuńczy albowiem uznaliśmy, że dobro dziecka może być zagrożone – mówi Zenon Wędzicki, Prokuratura Rejonowa w Tucholi. Do sprawy powołano biegłych lekarzy. Orzekną jak długo dziecko mogło doznawać krzywdy ze stronnych dorosłych. - Sąd wydał postanowienie, że na czas postępowania w sprawie dziewczynka będzie umieszczona w rodzinie zastępczej. Każdy kto usłyszał o tak szerokich obrażeniach, to jest przerażony ich zakresem. Wszczęcie postępowania w kierunku pozbawienia władz rodzicielskich absolutnie nie przesądza o tym, jakie zapadnie postanowienie w tej sprawie. Może się okazać, że sąd stwierdzi, że brak jest podstaw do ingerencji we władzę rodzicielską. Może sąd uznać, że jest podstawa tylko do ograniczenia rodzicom władz rodzicielskich – komentuje sytuację Maria Krutnik- Ratkowska, prezes Sądu Rejonowego w Świeciu. Póki co siedmiomiesięczna Patrycja nadal znajduje się w szpitalu. Jeśli stan zdrowia pozwoli dziecku na jego opuszczenie, trafi do rodziny zastępczej. Prokuratura do tej pory nie postawiła rodzicom Patrycji zarzutów. Śledztwo nadal prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko nim.

podziel się:

Pozostałe wiadomości