Sanatorium nie dla niepełnosprawnych?

TVN UWAGA! 3898290
TVN UWAGA! 176004
Jak to możliwe, że sanatorium nie jest w stanie zagwarantować małżeństwu, w którym obie osoby poruszają się na wózkach inwalidzkich, pokoju przystosowanego do ich potrzeb? Prezes placówki twierdzi, że NFZ zaskakuje go ilością przysyłanych chorych z tak dużą niepełnosprawnością. – Za każdym razem najpierw dzwonimy do sanatorium! – odpowiadają przedstawiciele Funduszu.

Dla Elżbiety i Wojciecha Szadeckich coroczna kuracja w sanatorium to jedyna możliwość, żeby podreperować zdrowie i chociaż na chwilę oderwać się od codzienności. Oboje od lat poruszają się na wózkach: pani Elżbieta, w wyniku wypadku, jest sparaliżowana od pasa w dół. Pan Wojciech ma uszkodzony kręgosłup, z wózka wstaje sporadycznie. To on opiekuje się żoną i zajmuje domem. - Zawsze po kuracji w sanatorium byłem sprawniejszy przez około pół roku. Później stan się pogarszał i znów czekałem na wyjazd – opowiada pan Wojciech. Małżeństwo regularnie wyjeżdżało do Ciechocinka, gdzie kierował ich NFZ. Tak było też w tym roku. - Przeżyliśmy horror! Pierwszy dzień przepłakałam w całości. Przez tydzień nie mogłam dojść do siebie – wspomina pani Elżbieta. Na miejscu okazało się, że pokój, który został im przydzielony, absolutnie nie odpowiadał ich potrzebom: pani Elżbieta nie była w stanie nawet dostać się do toalety. Kiedy małżeństwo zagroziło, że opuści szpital sanatoryjny, przydzielono im - co prawda - większy pokój, ale ten również nie był przystosowany dla osób na wózkach. – Ja potrafiłem wyjechać z pokoju, ale żonę musiałem wyciągać, bo był tam dwucentymetrowy próg! Prysznic niby był, ale krzesło do kąpieli było w takim stanie, że człowiek mógł sobie zrobić krzywdę, bo nogi się w nim po prostu rozchodziły! – opowiada pan Wojciech.

Razem z niepełnosprawnym Tomaszem Sito, postanowiliśmy sprawdzić, czy to, co spotkało państwa Szadeckich, to tylko wypadek przy pracy. Do swojego pokoju wpuściło nas małżeństwo, które również skierował tu Fundusz Zdrowia. Mężczyzna porusza się na wózku. Jego żona skarży się, że w pokoju nie jest w stanie manewrować wózkiem, a w łazience brakowało uchwytów. - O łózko też musiałam się upomnieć! Nic nie było! A dzwoniłam wcześniej, że przyjeżdżam z osobą na wózku! – irytuje się kobieta. - Nie ma opcji, nie wjadę pod prysznic – ocenia Tomasz Sito. – To niegodne! Osoba sprawna ma tam ciasno, a co mówić o osobie na wózku! – dodaje mężczyzna.

Co na to kierownictwo placówki? Sławomir Paździerski, prezes zarządu Kolejowego Szpitala Uzdrowiskowego w Ciechocinku, zapewnia nas, że jego placówka jest dostosowana do potrzeb niepełnosprawnych. Naszemu reporterowi demonstruje podjazdy, ogólnodostępną łazienkę na korytarzu i pokoje dla osób na wózkach. Ile ich jest? – Osiem – mówi Paździerski.

Dlaczego do sanatorium przyjmowanych jest więcej pacjentów na wózkach, niż jest miejsc? - Ja muszę przyjąć tych pacjentów! – twierdzi prezes. I dodaje, że kiedy brakuje specjalnie przystosowanych pokoi, z dwóch osobnych – tworzy się jeden. – My tak naprawdę do końca nie wiemy, ile osób z tak dużą niepełnosprawnością do nas przyjedzie – twierdzi dyrektor.

- Każdorazowo skierowanie osoby niepełnosprawnej jest poprzedzone telefonem! – odpowiada Andrzej Troszyński, rzecznik mazowieckiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. I zapewnia, że sytuacja w Ciechocinku zostanie skontrolowana.

Póki co państwo Szadeccy zapowiadają, że będą się domagać, by Fundusz jeszcze w tym roku skierował ich ponownie na leczenie do Ciechocinka. Tym razem w odpowiednich warunkach.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości