Dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata – taki wyrok wydał sąd w sprawie Roberta K., trenera boksu tajskiego i właściciela szkoły sztuk walki w Łodzi. Sąd uznał, że Robert K. znęcał się nad jednym wychowankiem i naruszył nietykalność cielesną drugiego. Ponadto sąd zakazał trenerowi zbliżania się do pokrzywdzonych. Wydany dziś wyrok jest nieprawomocny.
W kwietniu dziennikarze Uwagi! ujawnili, że znany w środowisku sportowym trener boksu tajskiego znęca się nad najmłodszymi zawodnikami. Jego ofiarami było między innymi dwóch braci. Starszy z chłopców miał 11 lat i miał już osiągnięcia sportowe. - To wyszło nagle. Syn miał się iść kąpać i zaczął się rozbierać. Zapomniał, że ma na ciele ślady, które były spowodowane tym, że dostał od trenera, kolejny raz pasem od kimona namoczonym w wodzie - opowiada matka chłopca. Dopiero wtedy syn opowiedział jej co dzieje się w szkole. - Straciłem zapał do trenowania, gdy trener zaczął mnie bić. Mówił, że to będzie nasza tajemnica, żebym nikomu nie mówił tego. (…) Powiedział, żebym mu w czymś pomógł. Poszedłem z bratem, pomogliśmy i usiedliśmy w jego biurze. Powiedział, że coś nabroiliśmy. Mieliśmy wtedy rozebrać się do naga, kucnąć na kanapie. Wziął swój czarny pas i nas zaczął bić. Dostałem z 12, albo 11 razy z otwartej ręki a wcześniej z pasa. Bardziej boli z ręki. Potem miałem zrobić 10 na pięściach pompek, robił mi zdjęcia tyłka, bo miałem ślady. – powiedział poszkodowany chłopiec.
W rozmowie z dziennikarzem Uwagi! Robert K. przyznał, że stosował ostre metody wychowawcze. - On nie dostał wcale mocno, ale te dwa razy czy jeden były mocniejszy i dlatego był taki ślad. To nie było tak, że stał i wszystkie mu zrobiłem z całej siły dla swojej przyjemności. Ja trochę jestem z wychowania spartańskiego. Jak zasłużyłem dostawałem od ojca lanie na goły tyłek – powiedział Uwadze! Robert K. Oficjalnym powodem ukarania chłopców było ich złe zachowanie. Jeden z nich trenuje teraz w innym klubie. – Był zamknięty w sobie, cichy, spokojny, czekał na trening z boku, nie integrował się z grupą. Dopiero po kilku treningach, kiedy zobaczył, że nie każdy klub wygląda tak jak tamten, zobaczył jakie jest podejście naszych instruktorów, to dopiero zaczął się otwierać – mówi Uwadze! jego obecny trener.
Jak ustalili dziennikarze Uwagi! pokrzywdzonych dzieci mogło być więcej. Prokuratura zbiera teraz dowody w sprawie innego dziecka, które miało być poszkodowane przez Roberta K.