Reporter UWAGI! uwalnia pensjonariuszkę Marka N.

TVN UWAGA! 3877517
TVN UWAGA! 173436
- To straszne: człowiek kładzie się i myśli, czy przeżyje, czy się rano obudzi – zaczyna swoją opowieść Ewa Jędrzejewska. Dzięki interwencji reportera UWAGI! kobieta wydostała się z placówki, prowadzonej przez Marka N. Po śledztwie UWAGI! mężczyzna został w przeszłości skazany za znęcanie się, pozbawienie wolności i naruszenie nietykalności cielesnej podopiecznych. Wszystko wskazuje na to, że jego biznes na staruszkach wciąż się kręci, a jego ofiarą padła nasza bohaterka.

Pochodząca z Gdyni Ewa Jędrzejewska to emerytowana nauczycielka śpiewu i fortepianu. Kobieta ma prawie 70 lat. Cztery miesiące temu zniknęła bez śladu. Reporterowi UWAGI! udało się z nią skontaktować.- Czy pani może bezpiecznie rozmawiać? – pyta reporter.- Tu nie ma bezpiecznych rozmów – odpowiada kobieta.- Jak pani tam trafiła?- Ksiądz Marek N. przyszedł do mnie, zostawił mi 100 zł i zadeklarował, że przyjdzie jeszcze raz. W jego imieniu pojawiły się panie i zaproponowały, że mnie podwiozą na pocztę, żeby zapłacić rachunek za elektryczność. Jak wsiadłam do tego samochodu, to wysiadłam w Działach Czarnowskich. Zablokowano mi drzwi, zabrano telefony. To straszne: człowiek kładzie się i myśli, czy przeżyje, czy się rano obudzi - opowiada kobieta.Pani Ewa zniknęła krótko po tym, jak lokalne radio opisało jej trudną sytuację materialną i postępującą chorobę psychiczną. W ostatnich latach kobieta stała się uciążliwa dla sąsiadów. Jej mieszkanie wypełniały sterty gazet i książek. Ze względu na nieopłacone rachunki w mieszkaniu odcięto prąd.Krótko po zniknięciu pani Ewy, jej mieszkanie w samym centrum Gdyni zostało sprzedane. W ostatnim momencie przed zaplanowaną licytacją lokalu za długi, ktoś wpłacił na konto zarządcy nieruchomości całą wymaganą kwotę. – To były zupełnie nam nieznane osoby. W tej sytuacji mieliśmy obowiązek z licytacji zrezygnować – słyszymy u zarządcy nieruchomości.Zniknięciem pani Ewy bardzo zaniepokoiła się jej znajoma, Maria Szydłowska. Szczególnie przestraszyła ją rozmowa telefoniczna, którą odbyła pod koniec kwietnia. – Usłyszałam męski głos: „Jestem u notariusza, pani Ewa sprzedaje mieszkanie, chciałaby z panią porozmawiać”. Rozmowa była krótka. Ewa gdzie ty jesteś? – pytam. A ona na to, że sprzedaje mieszkanie. I, że jest pod Warszawą. Kiedy zapytałam, jak tam trafiła, co tam robi, rozmowa się skończyła – relacjonuje pani Maria.Również pracownicy opieki społecznej, którzy opiekowali się kobietą, otrzymali dziwnie brzmiący faks. – Bez pieczątek. Tylko kartka z podpisem pani Ewy. I informacją, że upoważnia taką a taką osobę do sprzątnięcia jej mieszkania i przenosi się do zakładu opiekuńczo-leczniczego – mówi rzecznik MOPS w Gdyni, Cezary Horewicz.Wspomniany zakład to miejsce, którego patologiczną działalność, polegającą na przejmowaniu majątku nieświadomych niczego pensjonariuszy, reporterzy UWAGI! nagłaśniają od lat.Mieszkanie pani Jędrzejewskiej znalazło już nabywcę. Nowy właściciel i komornik sądowy odnieśli jednak wrażenie, że ktoś wpłynął na decyzję kobiety o jego sprzedaży i zgłosili sprawę do prokuratury.- Czy chce pani, żebyśmy zabrali panią z tego miejsca, gdzie się pani znajduje? – pytamy Ewę Jędrzejewską. - Koniecznie! – odpowiada od razu kobieta. I stanowczo dodaje: - Ja żyję w warunkach, gdzie boję się o swoje życie.Wydostanie starszej pani z placówki okazało się arcytrudne. - Ewy Jędrzejewskiej tu nie ma. Na sto procent! – oświadczył mężczyzna, który podszedł do bramy ośrodka. Do środka nas nie wpuszczono. Pomogła dopiero interwencja policji. – Jest tutaj taka osoba. Ta pani chce opuścić to miejsce – usłyszeliśmy od policjantki. A pani Ewa nie kryła emocji. - Jestem wykończona - mówiła. - Tu jest przemoc psychiczna. Przyszli do mnie, wykręcili mi ręce, położyli i wtedy pielęgniarka zrobiła mi zastrzyk. Nie wiem, co to było. Powiedzieli, że to dla mojego dobra. A ja chodziłam potem jak śnięta! Pojechałam podpisać umowę przedwstępną w sprawie mojego mieszkania i myślałam, że spadnę z krzesła. Tak mi się chciało spać! To jest horror – relacjonowała pani Ewa.Prokuratura Rejonowa w Wołominie wyjaśnia okoliczności, w jakich doszło do zaginięcia pani Ewy i sprzedaży jej mieszkania. Ona sama wróciła do Gdyni. Zamieszkała w prowadzonym przez miasto mieszkaniu wspieranym, gdzie otrzyma pomoc terapeutyczną. Spotkała się też z panią Marią. – Cieszysz się, że wróciłaś do Gdyni? – dopytuje ją koleżanka. – Pytanie! No jasne!Prokuratura Rejonowa w Wołominie prowadzi 4 sprawy dotyczące działalności Marka N.

podziel się:

Pozostałe wiadomości