Przemoc domowa, której nie było

TVN UWAGA! 134782
Małżeństwo z Nowego Dworu Mazowieckiego, choć nie tworzy kryształowej rodziny, zapewne już zawsze będzie żałować, że wezwało stróżów prawa na pomoc w rozwiązaniu rodzinnego konfliktu. Przez pochopne decyzje dzieci zostały niezwykle szybko odebrane rodzicom.

Państwo Małgorzata i Czesław mieszkają w dwupokojowym mieszkaniu z trójką dzieci. Małżonkom od pewnego czasu się nie układa. Powodem są problemy finansowe, które pojawiły się mimo tego, że pan Czesław pracuje na dwóch etatach. Małżeństwo się kłóci i krzyczy na siebie, co prowokuje interwencje policji. W styczniu tego roku stróże prawa przyszli kolejny raz. Wezwała ich pani Małgosia. - Mąż wrócił późno w niedzielę, po pracy. Pokłóciliśmy się o zapłacenie jednego z rachunków. Poprosiłam, żeby sobie odpoczął, żeby sobie odpuścił – mówi pani Małgorzata. - On się coraz bardziej nakręcał. Nie wiedziałam co zrobić i wezwałam policjantów. Myślałam, że jak go wyprowadzą to się uspokoi. Kiedy policjanci przyszli, mąż już był uspokojony, szukał rachunku. Pan policjant zapytał mnie, czy nadal chcę, żeby mąż opuścił mieszkanie. Wtedy właściwie już nic nie wiedziałam. Podszedł do męża i go uderzył w twarz. Według rzecznika Komendy Stołecznej Policji w Warszawie kobieta oświadczyła, że jej mąż nie chce opuścić mieszkania, w którym nie jest zameldowany i jednocześnie wszczyna awanturę. Mężczyzna był agresywny. Interwencja zakończyła się uderzeniem policjanta i policjantki oraz ugryzieniem w rękę. Pan Czesław, jako, że został uderzony, oskarżył policjantów o przekroczenie uprawnień, ale prokuratura nie dała temu wiary. Uwierzono za to policjantom, którzy oskarżyli mężczyznę o to, że ich znieważył. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu. Niedługo potem okazało się, że to dopiero początek dramatu. W czerwcu nastąpił kolejny akt. Jedno z dzieci – Krzyś, cierpiący na ADHD, zaczął bawić się gazem. Nadpalił plastikową butelkę. Chłopiec zaczął krzyczeć. - Skrzyczałem go, dałem mu małego klapa – mówi pan Czesław - Należało mu się. Tysiąc razy mu mówiłem, żeby nie używał gazu. Podniesiony głos ojca i płacz dziecka spowodował interwencję policji. Z notatki służbowej i zeznań policjantki wynika, że pan Czesław katował i znęcał się nad synem psychicznie. Pojawiła się jednak pewna niekonsekwencja. Z jednej strony policjanci sugerują w notatce, że pan Czesław zagraża życiu dzieci. Z drugiej, pozostawiają je na cztery dni pod jego opieką. - Od interwencji do złożenia wniosku minęły cztery dni. Przeanalizowaliśmy wcześniejsze materiały. Postanowiliśmy tak udokumentować, żeby faktycznie były podstawy by dzieci zostały wyizolowane – mówi nadkomisarz Marcin Szyndler. -23 czerwca notatka wpłynęła do sądu i jeszcze tego samego dnia sąd wydał postanowienie – mówi sędzia Marcin Łochowski z Sądu Okręgowego Warszawa- Praga. - Z reguły takie notatki z policji wpływają bardzo szybko. To jest kwestia tego samego dnia, dnia następnego. Trudno mi powiedzieć, dlaczego policja zwlekała cztery dni z dostarczeniem notatki do sądu. Starania policji przyniosły efekt. Na podstawie notatki, bez żadnej weryfikacji zapadła decyzja: odebrać rodzicom dzieci w trybie natychmiastowym. Powód? Ich życie i zdrowie jest zagrożone. Do domu Małgorzaty i Czesława poszedł kurator, a 10 minut po nim wkroczyła policja by wykonać decyzję sądu. - Zrobiono z nas rodzinę patologiczną - mówi pani Małgosia. - Tego się nie odwróci. To zostanie w nas do końca życia. Nasze dzieci nie były nigdy zaniedbane, nie chodziły głodne. My się nimi bardzo interesujemy, bardzo je kochamy. Co ja takiego zrobiłam, że chcą mi odebrać prawa rodzicielskie? Sąsiedzi podzielają zdanie pani Małgorzaty. Mówią, że jej rodzina jest jak najbardziej normalna.---strona--- Psycholog Irena Wielowiejska – Comi uważa, że władze nie wzięły pod uwagę dobra dzieci. Tłumaczy problemy wychowawcze rodziców. - Ojciec nie ma umiejętności wychowawczych, ponieważ kiedyś zabrano go rodzinie po pożarze domu. Oddano go do domu dziecka, a tam nauczył się musztry. Z doświadczenia wiem, że orzeczenie sądu można uzyskać na telefon, kiedy rodzina jest patologiczna. Czy, kiedy rodzina nie pije wcale, nie pali, można nazwać ich patologiczną? Czy rodzinę, w której rodzice pracują na etatach, a dzieci dobrze się uczą, można nazwać patologiczną? Tu są ciężkie warunki materialne, tu jest potrzebna pomoc. Czy pomoc polega na tym, że się zabiera dzieci rodzicom? Dziecko z zespołem ADHD ma takie zachowania, że cała rodzina nie wytrzymuje psychicznie. Zdarzają się wtedy interwencje policji. Powinien być to dla władz sygnał, że rodzina potrzebuje pomocy a nie szykanowania i wyrywania dziecka. Dzieci, odebrane rodzicom, przeżyły szok. Mówią, że wszyscy się do nich uśmiechali współczując, ze były bite. A nic takiego nigdy nie zaszło. Dzieci zostały zabrane do rodziny zastępczej w Nasielsku. Mimo, że pojechała z nimi matka były przerażone. Katowanym rzekomo dzieciom nikt nie zrobił badań lekarskich. Dopiero Barbara Mucha, prowadząca rodzinę zastępczą, sprawdziła, czy ich życiu i zdrowiu zagraża niebezpieczeństwo. Pięć dni po incydencie zaprowadziła dzieci do lekarza. Pediatra, która badała dzieci nie ma rodzicom nic do zarzucenia. Dzieci też nie skarżą się na rodziców. - Nigdy nie miałam wątpliwości, że są to dobrzy rodzice. Napisałam w kartach wszystkich dzieci, że nie stwierdzam oznak pobicia. Znam te dzici od lat – opowiada lekarz Alicja Naszewska – Rydlińska. - Bały się że zostaną rozdzielone z rodzicami i zostaną w miejscu, którego nie znają. Dzieci nie boją się żadnego z rodziców. Ich rozmowy były ciepłe – mówi pani Barbara. Sąd wziął pod uwagę opinię lekarza i po siedmiu dniach oddał dzieci pod opiekę matki. Tym razem sąd zauważył, że Krzyś cierpi na ADHD oraz, że zachowanie ojca wywołane zostało przez zagrożenie jakie spowodował chłopiec. Sąd podkreśla, że mężczyzna nigdy nie bił żony i poddał się terapii. Policyjna notatka i decyzja sądu spowodowały, że sprawą znęcania się nad rodziną przez pana Czesława zajęła się prokuratura. - Postępowanie zostało wszczęte na podstawie informacji przekazanej przez sąd dla nieletnich w Nowym Dworze Mazowieckim. Sąd przekazał kserokopię notatki urzędowej sporządzonej przez policjantkę biorącą udział w interwencji wraz z postanowieniem o umieszczeniu dzieci w pogotowiu opiekuńczym. Postępowanie zostało umorzone bo nie potwierdziły się okoliczności, które wynikały z notatki – mówi prokurator rejonowy w Nowym Dworze Mazowieckim, Emilia Krystek. Postępowanie o odebranie praw rodzicielskich ojcu i ograniczenie tych praw matce wciąż się toczy. Wierzymy, że sąd weźmie jednak pod uwagę wszystkie fakty i podejmie decyzję, która zapewni dzieci prawdziwe bezpieczeństwo. - Ja nie mam nic poza tymi dziećmi. Chciałbym, żeby te dzieci były z siebie dumne. Żeby miały szacunek do świata i do rodziców – mówi pan Czesław.

podziel się:

Pozostałe wiadomości