Porwanie czy „zabranie”? „Dwie minuty strachu i dzieci zasypiają spokojnie”

TVN UWAGA! 4902012
TVN UWAGA! 295443
Z jednej z bydgoskich ulic w środku dnia zniknęły dzieci. Czy było to porwanie? Było kilku świadków, ale każdy relacjonuje inaczej to, co widział.

„Dzieci nieprawdopodobnie krzyczały”

Związek Jarosława Kaczmarczyka i Magdaleny Rataj rozpadł się po ośmiu latach wspólnego życia w Skoroszach. Para nie ma ślubu, ale ma dwójkę dzieci. Pani Magda odchodząc od partnera zabrała dzieci i wyprowadziła się do Bydgoszczy, gdzie mieszkają jej rodzice. Niedawno dzieci zniknęły podczas wyjścia z dziadkiem.- Byłem z nimi po zakupy, przechodziliśmy przez jezdnię. Stało dwóch facetów. Zapytali mnie, czy mam zapalniczkę. Dałem im. Potem zobaczyłem faceta trzymającego dzieci, jedno było pod jedną ręką, drugie pod drugą. One nieprawdopodobnie krzyczały. Mężczyzna wrzucił dzieci na tylne siedzenie – relacjonuje Jacek Rataj, dziadek rodzeństwa. Mężczyzna przyznaje, że podczas zdarzenia usłyszał jedynie, że dzieci wracają do ojca. Ojciec rzeczywiście powiadomił policję i matkę, że dzieci są z nim.

„Nie mam ograniczonych praw”

Czy to było porwanie? - Zabrałem własne dzieci. Nie mam ograniczonych praw rodzicielskich. Chyba, że przez partnerkę, która notorycznie utrudniała mi kontakty - tłumaczy Jarosław Kaczmarczyk, ojciec.- Nie przedstawiliśmy nikomu żadnych zarzutów. Gromadzimy materiał i analizujemy, czy doszło do popełnienia przestępstwa – mówi Przemysław Słomski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Mamy nadzieję, że przesłuchanie dzieci będzie dla nas kluczowe. Każdy z rodziców walczy o dziecko. Na dodatek ta sytuacja nie jest jeszcze unormowana prawnie.Pan Jarosław wskazuje, że 16 maja matka pod jego nieobecność „zabrała lub uprowadziła dzieci”. - Zostałem poinformowany SMS-em, że ona jest u mamy w Bydgoszczy. Pojechał tam też cały dobytek, który można było zapakować do samochodu. Magda nie odbierała telefonów przez dwa tygodnie - mówi. „Zamykał moje rzeczy w piwnicy”Pani Magdalena przyznaje, że w przeszłości chciała odejść od partnera.- Wielokrotnie, kiedy chciałam odejść, on uniemożliwiał mi odejście, ponieważ wszystkie moje rzeczy osobiste wrzucał do piwnicy i zamykał na klucz. Zabierał mi wszystkie telefony. Nie mogłam się skontaktować z rodzicami. Kilka razy próbowałam odejść w zgodzie, nie w szale. Ale w głowie próbowałam odejść milion razy – opowiada.Każda ze stron ma swoje racje. Byli partnerzy mają żal i obwiniają się wzajemnie. - Od czterech lat nie widziałam się z rodzicami. Moje dzieci również nie widziały się z dziadkami. Nie mogłam nigdzie wychodzić, nie mogłam mieć żadnych koleżanek. Nie miałam dostępu do Internetu. Byłam rozliczana z tego, gdzie jestem i czemu mnie tak długo nie ma. Z dziećmi nie mogłam nawet wyjść na plac zabaw, żeby mogły się pobawić normalnie – twierdzi matka rodzeństwa.Tłumaczy, że partner był o nią zazdrosny.- Nigdy nie mogłam się ładnie ubrać. Zawsze chodziłam w dresach i bluzach. Nigdy przy nim nie chciałam się też dobrze ubierać, bo wiedziałam jaka będzie jego reakcja. Zdaniem pana Jarosława, partnerka go zdradzała. - Przywiozła go w bagażniku z hotelu odległego o 3 kilometry. Nie złapałem jej fizycznie, ale zadzwonił do mnie ten mężczyzna, z którym ona mnie zdradzała – twierdzi pan Jarosław.- To wymysły. On wymyśla różne rzeczy – zaprzecza pani Magdalena.

Policja i prywatni detektywi

Dowody, nagrania, prowokacje. Obie strony chcą mieć dzieci, a w sprawę zaangażowani są detektywi. - W tej sprawie jest wiele wątków. Przed zabraniem dzieci matka była przez wiele tygodni obserwowana i prawdopodobnie podsłuchiwana za pomocą urządzeń i techniki, która jest zastrzeżona tylko dla służb – mówi Bartosz Weremczuk, prywatny detektyw pani Magdaleny.- Z biurem detektywistycznym, z którym podpisałem umowę, prowadziliśmy obserwację całej tej sytuacji, bo nie wiedziałem, co się dzieje z dziećmi – wyjaśnia pan Jarosław.Przed kamerą ojciec pyta dzieci o moment ich zabrania.- Najpierw się trochę przestraszyliśmy, bo cię nie poznaliśmy – przyznaje rodzeństwo. - Te dwie minuty stresu, które one tam przeżyły sprawiają, że dzieci teraz zasypiają spokojnie. Budzą się o godz. 9 i są roześmiane. Tylko Julka pyta, czy mama będzie z nią mieszkała – dodaje pan Jarosław. Czy parze uda się porozumieć w kwestii opieki nad swoimi dziećmi?

podziel się:

Pozostałe wiadomości