- Byłyśmy traktowane jak niewolnicy – tak swój pobyt w pieczarkarni w Parczewie wspominają Filipinki, które przyjechały pracować do Polski. Przypomnijmy, że tydzień temu program TVN UWAGA! pokazał ucieczkę Filipinek z pieczarkarni „Myszkowiec” w Parczewie. Kobiety opowiadały, że były zmuszane do niewolniczej pracy po kilkanaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. W zamian otrzymywały niewielkie wynagrodzenie. - Odebrałam 227 zł za dwa tygodnie pracy – mówi Rosie Despi. ---ramka 11183|prawo|--- Filipinki do Polski sprowadziła firma Euroconnect z Gorzowa Wielkopolskiego. W myśl zawartej na Filipinach umowy, kobiety miały zarabiać miesięcznie minimum 560 dolarów za osiem godzin pracy, przez pięć dni w tygodniu. Prócz darmowego mieszkania miały otrzymać wyżywienie i opiekę medyczną. Tymczasem pieczarkarnia nie zapewniła kobietom jedzenia, a za kilogram pieczarek oferowała im 35 – 55 groszy. - Teraz już wiemy, że zostając na Filipinach mogło nam być lepiej. Ale wyjeżdżałyśmy myśląc, że to w Polsce więcej zarobimy i na dłuższą metę będzie to dla nas bardziej opłacalne – mówią bohaterki reportażu – Rozalie, Rosie i Willma. - Za przyjazd do Polski trzeba było zapłacić 4 tysiące dolarów. Niektóre dziewczyny, żeby tu przyjechać, zastawiły swoje mieszkania w bankach – dodaje Naomi Navarro. Po rozmowach z dziennikarzami i fundacją La Strada, Euroconnect zobowiązała się do wynagrodzenia krzywdy, z którą kobiety spotkały się w pieczarkarni. Firma zaproponowała Filipinkom pieniądze lub spłatę zaciągniętych na Filipinach kredytów. Dziewięciu kobietom zaproponowała pracę w zakładzie pod Poznaniem. Zatrudnienie będzie spełniać warunki zawarte w umowie podpisanej wcześniej z Euroconnect. Po emisji reportażu do redakcji zgłosili się także polscy pracownicy z zakładu „Myszkowiec”, którzy potwierdzili historię Filipinek. Jak mówią, i oni byli traktowani jak tania siła robocza. Czytaj także:Filipinki w polskim obozie pracy i weź udział w dyskusji o wyzysku!