Policjanci przed sądem. Gwałciciel nadal nieuchwytny.

TVN UWAGA! 3827990
TVN UWAGA! 3827990
21 stycznia 2016 roku rozpocznie się proces siedmiu policjantów z komisariatu w Brzostku na Podkarpaciu, oskarżonych o zaniedbania w prowadzonym przez nich śledztwie dotyczącym gwałtów w Nawsiu Brzosteckim koło Dębicy. Sąd w Mielcu wyznaczył właśnie termin pierwszej rozprawy. Prokuratura zarzuca funkcjonariuszom niedopełnienie obowiązków służbowych, poświadczanie nieprawdy, poplecznictwo, a dwóm z nich znęcanie się nad zatrzymanym. Według śledczych oskarżeni na miejscu zdarzeń nie zabezpieczali śladów, fałszowali notatki, kłamali pisząc, że ofiara gwałciciela nie żąda ścigania sprawcy. Ich zeznania złożone w tej sprawie - zdaniem prokuratury - są nielogiczne i sprzeczne. Podczas konfrontacji zarzucali sobie wzajemnie kłamstwa. Większość oskarżonych policjantów ma za sobą co najmniej kilkanaście lat służby.

Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, która sporządziła liczący ponad sto stron akt oskarżenia w sprawie zaniedbań ze strony policjantów, starała się w oddzielnym śledztwie ustalić personalia gwałciciela. W toku prowadzonej przez nią sprawy dotyczącej gwałtów i naruszenia miru domowego między innymi przebadano DNA aż 42 mężczyzn, ale żaden z nich nie był poszukiwanym przestępcą. Prokuraturze nie udało się ustalić sprawcy i sprawę umorzyła. Duży wpływ na to miały właśnie zaniedbania oskarżonych, którzy na skutek swojej nieudolności i braku zainteresowania prowadzoną przez nich sprawą nie byli w stanie złapać gwałciciela.

Tuszowali gwałty, lekceważyli dowody

W Nawsiu Brzosteckim w 2013 r. przez kilka miesięcy dochodziło do napadów na starsze kobiety.Obiektem seksualnego ataku padło sześć kobiet w wieku od 59 do 84 lat. Gwałciciel napadał od kwietnia do czerwca 2013 roku, wchodząc w nocy do domów ofiar. Z zeznań poszkodowanych wynikało, że napastnikiem był młody mężczyzna, najczęściej pijany, w kapturze na głowie.

Prokuratorzy, którzy zaczęli badać sprawę niemal miesiąc po ostatnim ataku, odkryli, że w policyjnych raportach i notatkach nie ma słowa o gwałtach, mimo że kobiety zgłaszały ten fakt funkcjonariuszom. W przypadku 84-latki, która padła ofiarą gwałciciela, dokonujący oględzin miejsca zdarzenia funkcjonariusze nie zabezpieczyli żadnych śladów, mimo że na parapecie był wyraźny odcisk buta sprawcy, a w pokoju sporo porozrzucanych przez niego rzeczy, których musiał dotykać, zostawiając na nich odciski palców. Zlekceważyli też obrażenia, na które wskazywała im poszkodowana.

Ważniejsze były statystyki

Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie nie miała wątpliwości, że policjanci celowo tuszowali sprawy gwałtu i prób gwałtu na starszych kobietach, po to, aby nie ucierpiały na tym statystyki wykrywalności przestępstw. - Gdyby podjęli wszystkie niezbędne czynności, sprawca zostałby już dawno ujęty - mówił dziennikarce Uwagi! Jaromir Rybczak, ówczesny zastępca prokuratora okręgowego. - Niestety, przez opieszałość policjantów straciliśmy niemal sto procent materiału dowodowego - dodał Rybczak. Rzeszowska prokuratura skierowała akt oskarżenia przeciwko siedmiu z piętnastu policjantów pracujących w komisariacie.

Próbowali znaleźć kozła ofiarnego

Policjanci zlekceważyli obrażenia i ślady w domu zgwałconej 84-latki i oskarżyli ją o konfabulację. Nawet nie próbowali ścigać sprawcy po tym, jak skargę na komisariat przyszła złożyć kolejna ofiara. Gdy o gwałtach zaczęło być coraz głośniej, policjanci zatrzymali niepełnosprawnego młodego mężczyznę i usiłowali zmusić go do przyznania się do czynów, których nie popełnił. Wmawiali chłopakowi, że chodzi wieczorem po wsi, kradnie i gwałci. Niepełnosprawny konsekwentnie odmawiał przyznania się do ataków na kobiety.

podziel się:

Pozostałe wiadomości