Polak zabity w Kanadzie: Poznamy winnych?

TVN UWAGA! 134438
Czy odpowiedzialni za tragiczną śmierć Polaka porażonego paralizatorem przez kanadyjskich policjantów zostaną wskazani? Coraz więcej wskazuje na to, że tak się nie stanie.

14 października ubiegłego roku na lotnisku w Vancouver zginął rażony paralizatorem przez policję 40 letni Robert Dziekański. Teraz jego matka przywiozła prochy syna do Polski, by pochować je w rodzinnej miejscowości. Mówi, że po raz ostatni go pożegnała. Rodzina i znajomi pani Zofii Cisowskiej na jej przyjazd wyremontowali dom, w którym w Gliwicach mieszkał syn. W Kanadzie toczy się śledztwo w sprawie śmierci Polaka. Wywołała ona tam szok – na czołówkach pisały o niej gazety, w kilku dużych miastach odbyły się manifestacje, których uczestnicy wzywali do ukarania winnych. Po ponad pół roku miejscowi Polacy są coraz mniej pewni tego, czy to nastąpi. - Wewnętrzne śledztwo policji jest zakończone, raport trafił do prokuratorów – mówi Jerzy Baltakis, przyjaciel rodziny Roberta Dziekańskiego, który na bieżąco monitoruje postępy w śledztwie. – Ze źródeł nieformalnych mamy informacje, że wniosek jest taki, by nikogo nie stawiać przed sądem. Czujemy się bardzo sfrustrowani – wszyscy umywają ręce, wszystko się rozmywa. Lotnisko, policja będą mieli dziesiątki prawników, nas nie będzie na to stać. Boimy się, że wszystko skończy się niczym. Kanadyjscy śledczy przyjechali do Polski, przesłuchiwali znajomych Roberta. Iwonę Kossowską, jego sąsiadkę z Gliwic pytali m.in. o to, czy był chory, jakie było jego towarzystwo, jaki miał charakter. - Nie wiem, czemu mnie przesłuchiwali – mówi Iwona Kossowska. – Dla mnie Kanada szuka dziury w całym i nie bierze odpowiedzialności za to, co się stało. Matka Roberta będzie przesłuchiwana już w Kanadzie, do której wraca. Przypuszcza, że nastąpi to dopiero za dwa, trzy miesiące. - W oparciu o moje dotychczasowe doświadczenie mogę stwierdzić, że będę bardzo zaskoczony, jeżeli któryś z policjantów zostanie oskarżony o spowodowanie tej śmierci – mówi Cameron Ward, kanadyjski prawnik, od lat śledzący przypadki, w których użycie paralizatora doprowadziło do śmierci. - Nie mówię, że to jest w porządku, mówię tylko, że jest taka możliwość. Kilka dni temu w Kanadzie został śmiertelnie rażony paralizatorem 36-letni mężczyzna. Według obrońców praw człowieka to 49. ofiara paralizatora w Ameryce Północnej od śmierci Roberta Dziekańskiego.

podziel się:

Pozostałe wiadomości