Pogrzebany za życia

Jarosław Cichoń, urodzony 17 listopada 1970 r., zmarł 6 marca tego roku, i teraz pali świeczki na własnym grobie. – Nie przypuszczałem, że zobaczę za życia swój grób – mówi.

Na początku marca na terenie ogródków działkowych w Krakowie znaleziono bezdomnego w bardzo ciężkim stanie. Mężczyzna zmarł po przewiezieniu do pogotowia ratunkowego. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów, ale inni bezdomni powiedzieli lekarzom, że mężczyzna nazywał się Jarosław Cichoń i takie dane pojawiły się w dokumentacji medycznej. Niedługo potem w domu państwa Cichoniów zadzwonił telefon. - Policjant zapytał, czy nazywam się Małgorzata Cichoń i bez żadnego wstępu powiedział, że dzwoni w sprawie śmierci męża – mówi Małgorzata Cichoń. – Trzy minuty wcześniej rozmawiałam z mężem. Policja ustaliła, że doszło do pomyłki, i trzy dni po śmierci bezdomnego powiadomiła o tym prokuraturę. Prokuratura jednak wydała zgodę na pochowanie zwłok bezdomnego pod nazwiskiem Jarosława Cichonia, grób oznaczono tabliczką z datami jego urodzin i śmierci bezdomnego. Jarosław Cichoń dysponuje teraz swoim własnym aktem zgonu. Dla urzędów stał się martwy. Stara się o anulowanie aktu zgonu, bo inaczej nie będzie mógł załatwić żadnej urzędowej sprawy. - Nie ma jakichkolwiek praw jako osoba fizyczna – mówi prof. Czesław Martysz z Katedry Prawa i Postępowania Administracyjnego Uniwersytetu Śląskiego. – Może zostać w każdej chwili podejrzany o oszustwo i podszywanie się pod czyjąś tożsamość, może nawet zostać z tego powodu zatrzymany. To sprawa dla państwa, dla jego urzędników zawstydzająca. Jarosław Cichoń buduje dom. Budowa zaczęła się nomen omen w dniu śmierci bezdomnego. Teraz boi się, że jeśli nie odzyska życia, nie będzie mógł dokończyć budowy, bo nie dostanie kredytu. - Czuję się dziwnie – kwituje swoje położenie Jarosław Cichoń.

podziel się:

Pozostałe wiadomości