Podpalił urzędniczki

TVN UWAGA! 3736646
TVN UWAGA! 153087
Dzisiaj zmarła kobieta ciężko poparzona w pożarze Ośrodka Pomocy Społecznej w Makowie koło Skierniewic. To druga ofiara podpalenia placówki. 62-letni mężczyzna wtargnął do budynku i oblał pracownice benzyną. Reporterka Uwagi! dotarła do mężczyzny, który wyniósł ciężko ranną kobietę z płonącego budynku. Rozmawiała też z siostrą napastnika.

Jedną z osób, które pośpieszyły na pomoc uwięzionym urzędniczkom był Piotr Markowicz. Siedział wtedy w przychodni obok budynku Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Makowie.

- Krzyk przeraźliwy. Wszyscy wybiegli na zewnątrz, bo myśleli, że to jakiś wypadek na ulicy. Ale wtedy zobaczyliśmy trzy dziewczyny na górze, bo udało im się uciec przez okno. Na dachu były trzy kobiety i krzyczały, że ktoś w środku jeszcze jest. Nie wiedziałem, co robić. Wszędzie było pełno dymu. Jedna z dziewczyn wyczołgała się do korytarza. Wołała: pomóż mi. Nie wiadomo, za co było ją chwycić. Ciało tak wyglądało, że… Nie wiedziałem, co mam zrobić. Wyciągnęła ręce, żeby ją przeciągnąć. Udało się położyć ją na materac i pomału wynieść na dół. Całe ciało było poparzone, od głowy do… Widok przerażający. Schodziła z niej skóra. Zdążyła powiedzieć: mam dwoje dzieci, ratujcie mnie. Póki nie przyjechało pogotowie, klęczałem i trzymała mi głowę na kolanach. Wtedy powiedziała mi, kto to zrobił – mówi Piotr Markowicz.

41-letnia Kobieta, którą wyniósł z pożaru pan Piotr, zmarła dzisiaj w szpitalu wojskowym w Warszawie. Miała poparzone 97% ciała. Jej stan od początku był krytyczny.

Napastnik wszedł do budynku z butelkami benzyny, oblał dwie kobiety i podpalił. Prawdopodobnie zabarykadował drzwi, żeby uniemożliwić urzędniczkom wydostanie się z pomieszczeń. Według prokuratury wszystkie działania były dokładnie zaplanowane.

- Bezpośrednio mężczyzna nie ujawnił, co było bezpośrednim motywem jego działania. Wiele jednak wskazuje na to, że powodem agresji, zaplanowanego ataku, było niezadowolenie ze sposobu załatwienia sprawy. Miał żal do ośrodka i do wójta, że nie został umieszczony w domu pomocy społecznej, a jego zdaniem na to zasługuje – mówi Krzysztof Kopania, Prokuratura Okręgowa w Łodzi.

Leszek G. od urodzenia żył w Słomkowie, miejscowości położonej obok Makowa, gdzie rozegrała się tragedia. Mężczyzna utrzymywał się z renty. Mieszkał z bratem w domu rodzinnym. Tam też został zatrzymany przez policjantów. 62-latek nie był wcześniej karany. Nie miał jednak dobrej opinii wśród mieszkańców wsi, uchodził za człowieka nieobliczalnego.

- Trzeba było uważać, co się mówi. Tyle szkód narobił już. Z nożami ganiał – mówi jedna z mieszkanek Słomkowa.

- Robił przez lata wiele głupich rzeczy, które bezkarnie mu uchodziło. Myślał, że jest bezkarny. Ubliżał ludziom, człowiek niezrównoważony – dodaje pan Henryk, mieszkaniec Słomkowa.

Leszek G. miał problemy psychiczne, zimą ubiegłego roku przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Mężczyzna nie był podopiecznym GOPS-u, doraźnie otrzymywał pieniądze na przykład na zakup lekarstw. Nie było sygnałów, aby mężczyzna groził czy nachodził pracownice pomocy społecznej.

Pierwsza w pracownic GOPS-u zginęła w dniu wybuchu pożaru. Miała oparzenia trzeciego stopnia, udusiła się dymem. Ocalałe trzy pozostałe urzędniczki wciąż są w szoku i pod opieką psychologów. Siostra sprawcy nie była w stanie uwierzyć, że jej brat jest zdolny do podpalenia człowieka.

- Co on narobił? Diabeł opętał go? Bezmózgi tak robią. Szkoda tych ludzi. Znałam przecież te panie. Syn jak nie pracował, ale leki były mu potrzebne, napisał podanie, te panie tu przyjechały. Spokojni ludzie to byli. Nigdy mu nie odmówili pomocy, ten raz tylko. Nie musiał posunąć się do czegoś takiego. Mógł zrozumieć. Wydaje mi się, że agresję miał w naturze. Od młodszego brata dużo słyszałam, że z kimś się zwadził i chciał się bić. Jego wszyscy się boja nie tylko ja – opowiada Janina Mozga, siostra Leszka G.

Leszek G. został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Przebywa w areszcie śledczym, sąd nie znalazł powodów, aby umieścić go w szpitalu więziennym. W najbliższym czasie mężczyzna przejdzie badania sądowo-psychiatryczne, biegli ocenią czy był poczytalny.

podziel się:

Pozostałe wiadomości