Piotruś został skatowany. „Konkubent matki tłumaczył, że przerwał mu sen”

TVN UWAGA! 257558
2,5-letni Piotruś w ciężkim stanie trafił do szpitala. Policja zatrzymała 25-letniego konkubenta matki i postawiła mu zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. – Tłumaczył, że dziecko zaczęło płakać, przerwało mu sen i zdenerwował się – mówi prokurator.

W czasie, gdy Piotruś został pobity jego mama rodziła w szpitalu kolejne dziecko. Gdy wróciła do domu, nie była świadoma, że doszło do tragedii.

- Jak wróciłam ze szpitala Piotrek był już w łóżku. Był wykapany, po kolacji i słodko spał – relacjonuje matka chłopca. I dodaje. - Radek był przejęty, Piotrek pokazał, że go boli nóżka. Posmarował mu altacetem. Owinął mu nóżkę bandażem i wszystko było w porządku.

Połamane nóżki

Sytuacja zmieniła się następnego dnia.

- Wstałam rano, żeby wyciągnąć Piotrka z łóżka i na drugiej nóżce wyszły mu siniaki. Była spuchnięta. Przestraszyłam się, bo nie wyglądało to dobrze. Owinęłam go kocykiem i zabrałam do szpitala – opowiada matka Piotrusia.

Okazało się, że stan zdrowia chłopca jest bardzo ciężki.

- Lekarze po przywiezieniu chłopca stwierdzili połamania kości udowych u dziecka. Ewidentne symptomy pobicia i w zasadzie znęcania się nad chłopcem – przyznaje Michał Jonczynski, dyrektor szpitala w Rypinie. I zaznacza. - Dziecko było niesamowicie wystraszone. Po prześwietleniach rozmawiałem z paniami, które je robiły. Mówiły, że po raz pierwszy nie mogły ukryć łez – opowiada.

- Lekarze uprzedzili mnie, w jakim jest stanie, jak wygląda. Był zagłodzony. Od pasa w dół w gipsie, z tym wszystkim waży 20 kilogramów. Pobity, posiniaczony, twarz, główka. Na buźce ma odbite palce – opowiada Andżelika Kaszlewicz, babcia Piotrusia.

„Przerwał mu sen”

Tego samego dnia policja zatrzymała konkubenta matki. Prokurator postawił mu zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem.

- Podejrzany w trakcie przesłuchania częściowo przyznał się do popełnienia zarzucanego czynu. Powiedział, że dziecko zaczęło płakać, przerwało mu sen i zdenerwował się – mówi Jacek Lasiński z Prokuratury Rejonowej w Rypinie.

Część jego zeznań kwestionują biegli.

- Mówił, że zadał dziecku uderzenia otwartą dłonią w okolice pośladków. Z opinii biegłego lekarza wynika, że sprawca posługiwał się tępym przedmiotem. Te ustalenia podważają wyjaśnienia podejrzanego, że uderzał tylko otwartą ręką – zaznacza Lasiński.

„Nie byłam gotowa zostać matką”

Piotrusiem po urodzeniu starała się opiekować babcia.

- Z chwilą, kiedy rodził się Piotruś nie było macierzyństwa, tej miłości, czułości i zainteresowania. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia – opowiada Andżelika Kaszlewicz.

- Nie byłam gotowa, żeby zostać matką. Wtedy nie miałam planów, żeby zajść w ciążę, wpadłam w takie towarzystwo, że miałam styczność z narkotykami. Miałam próbę samobójczą. Na koniec wylądowałam w zakładzie psychiatrycznym. Tam mi pomogli i wyszłam na prostą – opowiada matka chłopca.

Mimo tej zmiany, matkę Piotrusia opuścił ojciec chłopca.

- Dwa miesiące przed porodem mąż pani Andżeliki załatwił mi prace w Poznaniu. Ucieszyłem się, bo w Rypinie słabo płacą. Noworodek to duże koszty. Podjąłem pracę, to były delegacje. Cztery tygodnie praca, a potem tydzień w domu. Wtedy gotowałem i sprzątałem za Julkę [matkę Piotrusia – red.]. Ona żadnych obowiązków nie podejmowała. Jak Piotruś miał pół roku to wyjechałem na miesiąc do Holandii, żeby zarobić więcej pieniędzy. Julka przestała przez tydzień odbierać telefon. Pierwszego dnia po powrocie dowiedziałem się, że spała z moim przyjacielem. Wyprowadziłem się. Wróciłem do matki. Przez dwa miesiące miałem problem, żeby wrócić do siebie, żeby pogodzić się, bo dziecko zostaje przy matce – opowiada ojciec Piotrusia.

Rodzinie przydzielono kuratora

Zachowanie matki nie gwarantowało dziecku bezpieczeństwa. Przydzielono jej kuratora i asystenta rodzinnego. Chłopiec trafił do pogotowia opiekuńczego. Wkrótce pomoc asystenta zaczęła przynosić efekty: kobieta zerwała z narkotykami i zamieszkała z matką.

- Poszłam do pracy. Odzyskałam Piotrka. Później poznałam Radka. Wszystko szło idealnie – mówi matka Piotrusia.

- Julia pracowała dwa miesiące. Sędzia mówiła, że ma się zajmować synem, jako matka. Dać mu miłość. Przebierać, kąpać… Julia tego nie robiła. Zaczęła stawiać mi warunki, że chce się spotykać z konkubentem. Chce się z nim związać. Powiedziałam, że to nie jest odpowiedni partner – opowiada Andżelika Kaszlewicz, babcia Piotrusia.

Mimo sprzeciwu babci, mama Piotrusia wyprowadziła się z domu i zamieszkała z Radosławem K. Wciąż była pod opieką asystenta rodzinnego. Podczas jednaj z wizyt asystent zaczął podejrzewać, że mężczyzna stosuje wobec dziecka przemoc. Powiadomił o tym sąd rodzinny.

- Pierwszy termin w tej sprawie był 15 stycznia 2018 roku. Na posiedzeniu obecne były strony, sąd informacyjnie je przesłuchał i postanowił dopuścić dowód z opinii zespołu specjalistów sądowych. Chodziło o wskazanie, czy w interesie chłopca jest umieszczenie go w pieczy zastępczej. Na opinię czekamy. Sąd nie jest na tyle władny, żeby sam zdecydował o tej sferze psychologiczno-pedagogiczno-pediatrycznej – mówi Elżbieta Zaleśkiewicz Sąd Rejonowy w Rypinie.

Rokowania

Kiedy sąd został powiadomiony o podejrzeniu przemocy w rodzinie - wizyty asystenta w rodzinie stały się trudniejsze, bo matka, coraz rzadziej wpuszczała go do domu.

Dlaczego asystent nie skorzystał ze wsparcia policji?

- Nie umiem odpowiedzieć. Może faktycznie powinniśmy podjąć takie kroki. Nie jest nam obojętne to, co się wydarzyło - przyznaje Marta Kubas-Trędewicz, kierowniczka MOPS w Rypinie.

Jaki jest stan chłopca?

- Rokowania są dobre. Będzie chodził, ale to daleka droga – mówi Andżelika Kaszlewicz, babcia Piotrusia.

podziel się:

Pozostałe wiadomości