Pies potraktowany jak zwykły śmieć

TVN UWAGA! 3771828
TVN UWAGA! 157815
- Zajrzałam do środka i zobaczyłam psa. On żył, oddychał – płacze kobieta, która usiłowała ratować potrąconego przez samochód psa. Wcześniej zwierzę wrzucili do worka pracownicy Zakładu Usług Komunalnych w Koziegłowach. Zawiązany worek porzucili następnie na poboczu.

- Natychmiast wyciągnęłam psa z worka, owinęłam kocem i pojechałyśmy do weterynarza – relacjonuje działaczka fundacji Do Serca Przytul Psa. 26 stycznia ona i jej koleżanka z fundacji, odebrały kilka telefonów od zaniepokojonych kierowców, którzy przy drodze obserwowali dwa psy. Jak się okazało, zwierzęta należały do mieszkanki Koziegłów. – Dzwoniący relacjonowali, że jeden pies jest potrącony a drugi zachowuje się, jakby go pilnował. Pokładał się na nim, ogrzewał – mówi działaczka fundacji.

Ponieważ telefony powtarzały się, kobiety postanowiły sprawdzić, dlaczego przez tak długi czas, nikt nie udzielił zwierzętom pomocy. Kiedy przyjechały na miejsce dwóch pracowników Zakładu Usług Komunalnych – który od stycznia tego roku odpowiada w gminie Koziegłowy za zabieranie rannych i martwych zwierząt z miejsca wypadku – właśnie odjeżdżało. Obok, na poboczu, leżał jednak czarny, zawiązany worek. W środku przerażone kobiety znalazły psa.

- Dziecko nie miałoby problemu z rozpoznaniem, że ten pies żyje. Zwierzę dawało oznaki życia, wyraźnie widoczne były ruchy klatki piersiowej – mówi Artur Grabowski, lekarz weterynarii, który usiłował ratować zwierzę.

Na wykonanym wówczas w lecznicy nagraniu, widać psa leżącego w kozetce. Cały się trząsł. Był mokry i wyziębiony. W lecznicy został podłączony pod kroplówkę. Zdjęcia rentgenowskie ujawniły złamanie kręgosłupa z przemieszczeniem. – Podjęliśmy decyzję o eutanazji psa. Szkoda było, by dalej się męczył - mówi weterynarz.

Pracownicy, którzy przyjechali na miejsce nie chcieli się z spotkać z reporterką UWAGI!. - Zadzwoniłam do zakładu usług komunalnych z pytaniem, dlaczego zawiązali żywego psa w worku. Pracownik, który najprawdopodobniej tu w tym miejscu był, poinformował mnie, że wie, że ten pies żyje i że potem ktoś po niego przyjedzie – relacjonuje działaczka fundacji Do Serca Przytul Psa. Pracownicy ZUK temu zaprzeczają. Przedstawiają swoją wersję: owszem, zamierzali wrócić po psa. Ale zostawili go w worku właśnie, dlatego że uznali, go za martwego. Nie chcieli przewozić go razem z żywym zwierzęciem.

- Pies nie wykazywał żadnych oznak życia – przekonuje reporterkę UWAGI! Zbigniew Polak, dyrektor Zespołu Usług Komunalnych w Koziegłowach. Zwierzę mogło jednak stracić tylko przytomność? W razie jakichkolwiek wątpliwości, czy pies żyje, pracownicy ZUK powinni byli wezwać na miejsce weterynarza. – Zgadzam się z panią. Złożyłem doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa – twierdzi, w rozmowie z dziennikarką UWAGI!, dyrektor ZUK.

A burmistrz gminy i miasta Koziegłowy, Jacek Ślęczka, zapowiada: - Od teraz do każdego rannego zwierzęcia będą wzywani lekarze weterynarii.

Ślęczka deklaruje, że „cała sytuacja zostanie dogłębnie wyjaśniona”. Burmistrz zlecił kontrolę, którą ma przeprowadzić zewnętrzny audytor. - Jest mi ogromnie przykro, że ten pies musiał cierpieć – mówi burmistrz Koziegłów.

Sprawą zajmuje się również policja, która prowadzi postępowanie w kierunku znęcania się nad zwierzętami.

podziel się:

Pozostałe wiadomości