- To było piekło – mówi Zuzanna. Wszystko zaczęło się, kiedy dziewczyna zapomniała wylogować się z jednego z portali społecznościowych. Dwie koleżanki zamieściły na jej koncie obraźliwy wpis w formie anonsu erotycznego. - „Zuzia lubi…, czeka na was przed szkołą, chłopaki, poczekajcie na nią i z pewnością się wyżyjecie” – opowiada Zuzanna. Wtedy zaczęły się zaczepki. „Czekamy na ciebie. Myślimy, że będziesz gotowa” – słyszała od kolegów z gimnazjum. Spirala hejtu nakręcała się. W końcu nastolatka opowiedziała o wszystkim matce. - Powiedziała, że jest wyzywana, użyła strasznych wulgaryzmów – mówi pani Joanna, która poinformowała o sprawie dyrekcję szkoły. - W stosunku do dziewczynek, które dokonały wpisu i zdjęcia, zostały wyciągnięte odpowiednie konsekwencje i więcej tego typu zachowań w przestrzeni internetowej nie było – mówi Halina Rutowicz, dyrektorka gimnazjum w Sulejowie.
Nauczyciele przeprowadzili z uczniami zajęcia o agresji w Internecie. Jednocześnie klasa uznała Zuzę za donosicielkę. - „O! Idzie ta szmata, k…, dziwka”, słyszałam, idąc korytarzem – wspomina Zuzanna. W jej obronie stawała tylko jedna koleżanka: Julia. - Dochodziło do tekstów: „Ej, Zuzia umyłaś zęby? Mój koń lubi czystą stajnię”. Jeden chłopak chwycił ją za głowę i przyciągnął sobie do krocza. „Ssij mi p…”, taki był tekst. Nie mogłam na to patrzeć, nie jeden dostał ode mnie w mordę – opowiada dziewczyna. Pedagog szkolny niczego nie zauważyła. – Owszem, Zuza przychodziła do mnie na rozmowy wzmacniające, wspierające ją na duchu – słyszymy tylko. Tymczasem 14-latka załamała się, przestała jeść. – Któregoś dnia powiedziała mi: „Po co mnie urodziłaś? Lepiej, żeby mnie nie było. Oni by mnie nie wyzywali, nie byłoby całej tej sytuacji”. To był moment, kiedy musiałam zacząć intensywnie działać. Zrobić wszystko, żeby moje dziecko poczuło się bezpieczne – opowiada pani Joanna. - Było mi tak strasznie ciężko, że miałam myśli samobójcze – przyznaje Zuza.
Od Julii słyszymy, że dziewczyna dokonywała samookaleczeń. Pani Joanna zgłosiła na policję, że jej córka jest nękana przez rówieśników. Rozpoczęło się śledztwo. - Poprosiłam panią dyrektor o spotkanie, jednak ona powiedziała mi, że absolutnie nie widzi powodu, żeby to gdziekolwiek zgłaszać. Dla dobra szkoły – mówi pani Joanna, która ostatecznie postanowiła przenieść córkę do nowej szkoły.
Co to oznacza dla dyrekcji tutejszego gimnazjum? Czy to pedagogiczna porażka, czy ulga? Dyrektor Rutowicz nie odpowiada od razu. – Szkoła nasza jest szkołą bezpieczną – oświadcza. - Nie ma tu przemocy ani agresji psychicznej czy fizycznej. Świadczą o tym wyniki ankiet, które zostały przeprowadzone zarówno wśród uczniów, jak i rodziców – dodaje. Kiedy reporter UWAGI! ponownie dopytuje, czy odejście Zuzanny to porażka, czy ulga, słyszy: – Ja ubolewam nad tym, że ta dziewczynka zmieniła szkołę. Nie jestem zadowolona, że mama nie obdarzyła szkoły naszej zaufaniem. A szkoda! – mówi dyrektor Rutowicz. - Szkoła nie pomogła mojemu dziecku w żaden sposób! – ripostuje pani Joanna.
Niestety, dziennikarzom UWAGI! nie udało się porozmawiać z nastolatkami, którzy nękali Zuzę, bo ich rodzice nie wyrazili na to zgody. – W naszej szkole problemu przemocy nie ma! – odpowiadają zgodnie pani dyrektor i psycholog. Od Julii słyszymy tymczasem, że kozioł ofiarny znajdzie się w każdej klasie. – I akurat w tej klasie, to była Zuzia – mówi Julia.
Do nowej szkoły Zuzanna chodzi bez lęku, jednak wciąż pozostaje pod opieką psychologa.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.