Osobisty dramat komentatora sportowego

TVN UWAGA! 135513
To opowieść o nieszczęściu, utracie sprawności i sile charakteru. Młody, wysportowany człowiek, ceniony komentator sportowy nagle zapada na trudną do zdiagnozowania przez lekarzy chorobę. Chorobę, która zmieni jego życie na zawsze...

Przemysław Pełka ma trzydzieści pięć lat. Do niedawna uważał siebie za szczęściarza i człowieka sukcesu. Udane życie osobiste, sukcesy w pracy, wrodzony optymizm i pozytywne nastawienie do ludzi. Od najmłodszych lat był aktywny fizycznie. Trenował pływanie, potem amatorsko grał w piłkę nożna, jeździła na nartach, grał w hokeja. Kilka miesięcy temu zaczął regularnie biegać i wtedy zaczęła boleć go lewa nogą. - Zaczęła mnie boleć jakiś czas temu. Potem przestawała mnie boleć. Myślałem, że to są sprawy mięśniowe. W pewnym momencie okazało się, że ten ból jest nie do zniesienia. Postanowiłem, że pójdę do lekarza. Zrobiłem badania, a w badaniach się okazało, że mam zatory we wszystkich trzech tętnicach poniżej kolana. To było dla mnie szokiem, ale nadal nie miałem świadomości co to dla mnie oznacza – opowiada Przemek. W trakcie weekendu, kiedy lekarze walczyli nie tylko o nogę, ale nawet o życie Przemka, okazało się, że jest on uczulony na lek o nazwie HEPARYNA. Ten specyfik jest standardowo podawany wszystkim, którzy maja niedrożne żyły. Kilka lat temu naukowcy stwierdzili, że jest niewielki odsetek chorych, którym ten lek nie pomaga, a wręcz przeciwnie. Jednak samo uczulenie na heparynę nie wyjaśnia przyczyn dramatu Przemka Pełki. - Tak młody człowiek, bez rozpoznanej wcześniej choroby układu naczyniowego, trafił z ostrą zakrzepicą tętnic kończyny, która doprowadziła do amputacji. Pewne hipotezy mamy, natomiast pełnego rozpoznania nie mamy i nie dowiemy się już tak naprawdę co było główną przyczyną wystąpienia tych zmian u niego – mówi Dr Krzysztof Łukawski, specjalista chirurgii ogólnej i naczyniowej. Przemek Pełka bardzo szybko po amputacji nogi zaczął intensywną rehabilitację. Wszystko po to, by za kilka miesięcy z protezą lewej nogi, bez pomocy kul, postawić pierwsze samodzielne kroki. Jednak na razie porusza się o kulach i codziennie napotykane bariery architektoniczne i społeczne jakie muszą pokonywać niepełnosprawni. Trudno mu się z tym pogodzić, podobnie jak ze świadomością, że jest osoba niepełnosprawną. - Jest problem z traktowaniem takich osób na równi. Jak widzą mnie ludzie w sklepie, czy na ulicy, to widzę, że nie jestem traktowany, przynajmniej przez część ludzi, normalnie. Albo wielkie zaciekawienie, albo jest strach w oczach – mówi Przemek. Julian, syn Przemka Pełki, rośnie zdrowo, a Przemek już coraz rzadziej bierze leki przeciwbólowe. Tych z Państwa, którzy chcieliby pomóc, na bieżąco dowiadywać się o postępach w terapii zapraszam na jego stronę internetową - przemekpelka.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości