Przemysław Pełka ma trzydzieści pięć lat. Do niedawna uważał siebie za szczęściarza i człowieka sukcesu. Udane życie osobiste, sukcesy w pracy, wrodzony optymizm i pozytywne nastawienie do ludzi. Od najmłodszych lat był aktywny fizycznie. Trenował pływanie, potem amatorsko grał w piłkę nożna, jeździła na nartach, grał w hokeja. Kilka miesięcy temu zaczął regularnie biegać i wtedy zaczęła boleć go lewa nogą. - Zaczęła mnie boleć jakiś czas temu. Potem przestawała mnie boleć. Myślałem, że to są sprawy mięśniowe. W pewnym momencie okazało się, że ten ból jest nie do zniesienia. Postanowiłem, że pójdę do lekarza. Zrobiłem badania, a w badaniach się okazało, że mam zatory we wszystkich trzech tętnicach poniżej kolana. To było dla mnie szokiem, ale nadal nie miałem świadomości co to dla mnie oznacza – opowiada Przemek. W trakcie weekendu, kiedy lekarze walczyli nie tylko o nogę, ale nawet o życie Przemka, okazało się, że jest on uczulony na lek o nazwie HEPARYNA. Ten specyfik jest standardowo podawany wszystkim, którzy maja niedrożne żyły. Kilka lat temu naukowcy stwierdzili, że jest niewielki odsetek chorych, którym ten lek nie pomaga, a wręcz przeciwnie. Jednak samo uczulenie na heparynę nie wyjaśnia przyczyn dramatu Przemka Pełki. - Tak młody człowiek, bez rozpoznanej wcześniej choroby układu naczyniowego, trafił z ostrą zakrzepicą tętnic kończyny, która doprowadziła do amputacji. Pewne hipotezy mamy, natomiast pełnego rozpoznania nie mamy i nie dowiemy się już tak naprawdę co było główną przyczyną wystąpienia tych zmian u niego – mówi Dr Krzysztof Łukawski, specjalista chirurgii ogólnej i naczyniowej. Przemek Pełka bardzo szybko po amputacji nogi zaczął intensywną rehabilitację. Wszystko po to, by za kilka miesięcy z protezą lewej nogi, bez pomocy kul, postawić pierwsze samodzielne kroki. Jednak na razie porusza się o kulach i codziennie napotykane bariery architektoniczne i społeczne jakie muszą pokonywać niepełnosprawni. Trudno mu się z tym pogodzić, podobnie jak ze świadomością, że jest osoba niepełnosprawną. - Jest problem z traktowaniem takich osób na równi. Jak widzą mnie ludzie w sklepie, czy na ulicy, to widzę, że nie jestem traktowany, przynajmniej przez część ludzi, normalnie. Albo wielkie zaciekawienie, albo jest strach w oczach – mówi Przemek. Julian, syn Przemka Pełki, rośnie zdrowo, a Przemek już coraz rzadziej bierze leki przeciwbólowe. Tych z Państwa, którzy chcieliby pomóc, na bieżąco dowiadywać się o postępach w terapii zapraszam na jego stronę internetową - przemekpelka.pl