„Myślał, że przychodzi go zabić”
Bogusław K. porwał 10-latka rok temu. Chłopca przetrzymywał przez pięć dni w zbudowanej przez siebie drewnianej skrzyni.
- Za każdym razem, gdy porywacz przychodził do niego, chłopiec myślał, że przychodzi go zabić – mówi oficer operacyjny Centralnego Biura Śledczego Policji.
W śledztwo zaangażowanych było kilkudziesięciu policjantów i agenci FBI zajmujący się porwaniami. Jednak Bogusław K. pozostawał nieuchwytny przez 11 miesięcy. Pierwszy reportaż o kulisach jego zatrzymania emitowaliśmy w grudniu ubiegłego roku. Z bliska mogliśmy wtedy zobaczyć wnętrze skrzyni, w której chłopiec był przetrzymywany.
Ale 10-latek nie był pierwszą ofiarą przestępcy. Bogusław K. porywał dla okupu przez lata, a w swych działaniach był perfekcyjny. Kim jest mężczyzna? Dziennikarze Uwagi! jako jedyni tak szczegółowo rozmawiali z oficerami prowadzącymi sprawę. Dotarli też do zeznań innej ofiary. Dzięki nim można poznać sposób działania porywacza.
„Włożono mnie do trumny i zamknięto wieko”
Prawie 20 lat temu Bogusław K. i jego wspólnik, zostali skazani za uprowadzenie dla okupu Haliny M. - żony krakowskiego biznesmena.
- Jest mi ogromnie trudno wracać do tego zdarzenia – zeznawała po uwolnieniu Halina M.: - Jest to dla mnie jak koszmarny sen.
Kobieta opisała moment, w którym została zaatakowana:
- Byli zamaskowani, mieli naciągnięte na twarz czapki, takie narciarskie. Któryś z tych osobników zarzucił mi worek na głowę. Skrępowano mi ręce. Poczułam ogromny strach i zagrożenie. Słyszałam, jak któryś z tych mężczyzn powiedział: „Nie cackaj się”. Wtedy włożono mnie do trumny i zamknięto wieko.
Trumną porywacze nazywali skrzynię, w której Halina M. została zamknięta. Ta skrzynia to element, który łączy porwanie sprzed lat z uprowadzeniem 10-latka.
- Skrzynia zapewniała bezpieczeństwo sprawcom porwania. Izolowała ofiarę od elementów zewnętrznych. Jednocześnie pozwalała złamać psychicznie ofiarę, która przetrzymywana w skrzyni wielkości trumny traciła wolę oporu, poddawała się sprawcom – tłumaczy Andrzej Szutowski, prokurator prowadzący sprawę porwania Haliny M.
„Obserwowali nas”
Bogusław K. był bezwzględny. Skrzynię z ofiarą ukrył w garażu na jednym z krakowskich osiedli. Nocami kobietę pilnował wspólnik mężczyzny, który opowiedział Halinie M. o wielu szczegółach porwania.
- W trakcie rozmów dawał mi do zrozumienia, że byliśmy obserwowani. Powiedział mi, że wie, do której szkoły chodzą moje dzieci, w jakich porach są tam zawożone. Ja rzadko zawożę dzieci do tej szkoły, ale on wiedział, że w poniedziałek tj. 21 kwietnia, właśnie ja zawoziłam starszego syna. Ja nigdy nie zauważyłam, aby ktoś nas obserwował. Powiedział, że stali i obserwowali nasz dom – opisywała Halina M.
Trzeciego dnia porywacz kazał napisać porwanej list do męża, który sam podyktował:
„Kochanie, teraz, kiedy do ciebie piszę, jest godzina 20:30. Bardzo za tobą i dziećmi tęsknię i chcę być jak najszybciej z wami. Nie martw się o mnie. Mam się dobrze, jak na taką zaistniałą sytuację. Najważniejsze jest, żebyś jak najszybciej przekazał im pieniądze. Pieniądze mają być czyste (tj. nieoznakowane). Nie powiadamiaj policji, dopóki nie będę w domu. Uspokój dzieci i mamę. Kocham Was. Twoja Halina.”
Scena jak z filmu
Okup przekazał ochroniarz męża porwanej. Mężczyzna wspomina, że porywacze instruowali telefonicznie, którą trasą jechać samochodem. Pamięta, że na ulicach był duży ruch i korki.
- Nagle ktoś wsiadł do samochodu, którym jechaliśmy. Usłyszałem głos: „Nie odwracajcie się. Dawaj kasę.” Zrozumiałem, że za moimi plecami siedzi porywacz. Wyjąłem spod nóg reklamówkę, on wysiadł. Scena jak z filmu – opowiada ochroniarz.
Porywacza opisuje krótko: zdeterminowany i spokojny.
- Człowiek, z którym nie ma żartów. Gdyby w reklamówce nie było pieniędzy, nie odzyskalibyśmy Hanny – dodaje.
W kilka godzin po otrzymaniu okupu, porywacze wywieźli ofiarę pod Kraków i wypuścili ją. Porwana zgłosiła się na policję. Pamiętała kilka charakterystycznych szczegółów miejsca przetrzymywania, które udało się jej zobaczyć. To pomogło ustalić garaż, w którym stała „trumna”. Tam też zatrzymano Bogusława K., gdy przyjechał zatrzeć ślady.
- Kiedy go przesłuchiwałem, przejawiał jakby złość, że popełnił błędy w planowaniu przestępstwa – mówi Andrzej Szutowski, prokurator prowadzący sprawę porwania Haliny M. i dodaje: - Mam wrażenie, że przez te kilka lat w więzieniu, obmyślał kolejne przestępstwa i próbował je udoskonalić, by zminimalizować ryzyko jego zatrzymania.
Osobowość psychopatyczna
Bogusław K. spędził za kratami siedem lat. Po wyjściu z więzienia udoskonalił swoje metody działania. Zaczął porywać dzieci. Obserwował szkoły, gdzie czesne jest bardzo wysokie. W ten sposób wybrał jako swoją ofiarę m.in. 10-letniego chłopca.
- Bogusław K. nosi cechy osobowości psychopatycznej – przyznaje prokurator Szutowski. - Osobnika wyrafinowanego, pozbawionego skrupułów. Niezdolnego do przejawiania empatii.
Wciąż nie ustalono, ile dokładnie osób porywacz uprowadził dla okupu oraz ile pieniędzy na tym zyskał. Niewiele wiadomo także o jego życiu prywatnym czy ewentualnych wspólnikach.