Filip wpadł pod wjeżdżający pociąg metra we wczesnych godzinach popołudniowych. Był z niewidomą koleżanką. Zaraz po wypadku w prasie pojawiły się artykuły o tym, że metro jest niebezpieczne i nieprzyjazne dla niewidomych. Wypadek Filipa jest badany przez prokuraturę. - Przesłuchany w sprawie maszynista zeznał, że widział dwie niewidome osoby przekraczające linię bezpieczeństwa. Wdrożył procedurę automatycznego hamowania. – mówi Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Lekarze najpierw walczyli o życie Filipa. Teraz trwa walka o nogi chłopaka. Przyjaciele Filipa i jego rodziny we wszystkich dostępnych mediach rozpoczęli kampanię na rzecz ratowania zmiażdżonych nóg Filipa. Związek Niewidomych rozpoczął zbiórkę pieniędzy na rehabilitację Filipa. - Jest to człowiek aktywny, fajny, sympatyczny i warto mu pomóc, by dalej taki mógł być – wyjaśnia Marta Hoppe, dziennikarka Radio Euro. Filip Zagończyk jest bardzo aktywny. Studiuje na Uniwersytecie Warszawskim i współpracuje z Polskim Radiem. Od roku przygotowywał reporterskie materiały dla radia Euro. - Pierwsze miesiące były bardzo trudne, bo wymagał pomocy innych. Wisiałam nad nim i mówiłam: Filip, to nie może tak być, że angażujesz mnóstwo ludzi, którzy siedzą z tobą i montują twój materiał, ty musisz sam to robić. Ostatnie trzy materiały Filipa były zrobione w domu, samodzielnie zmontowane przez niego. Kupił specjalny program i to zrobił – mówi Justyna Janas, dziennikarka Radio Euro. Filip stracił wzrok, gdy miał trzy lata. Mimo podjętej wtedy walki i ogromnej determinacji lekarzy, nie udało się uratować jego oczu. Od początku rodzice i rodzeństwo próbowali mu rekompensować tę stratę i robili wszystko, by był samodzielnym człowiekiem.- Zawsze uważałam Filipa za człowieka, który ma takie same prawa jak zdrowi ludzie do tego, by realizować swoje plany, marzenia, żyć pełnią życia. Stawialiśmy od początku na jego samodzielność, by sobie radził w różnych sytuacjach, by miał w sobie odwagę pokonywania kolejnych trudności i przełamywania kolejnych barier – dodaje Danuta Zagończyk, matka Filipa. Od dwóch miesięcy Filip Zagończyk jest szpitalu. Dzięki determinacji rodziny udało się załatwić leczenia Filipa w szwajcarskiej klinice. - Nie jest powiedziane, że w Szwajcarii uda się uratować prawą nogę, w której nie mam czucia w palcach. W najgorszym wypadku będę miał protezę. To nie zmieni moich planów. Ja bardzo chcę być reporterem i zrobię wszystko, żeby nim być – mówi Filip Zagończyk. Lekarzom w Zurychu udało się uratować tylko jedną nogę. Drugą specjaliści musieli amputować. Operacje i zabiegi finansuje NFZ. Za rehabilitację zapłaci rodzina.