- Przyszedł do mnie pułkownik i powiedział, że jest „taki” oskarżony, znajomy kogoś. Powiedział, że trzeba mu wydać wyrok łagodny. Spytał, czy ja się na to godzę. Przyjąłem to do wiadomości, ale postanowiłem sądzić tak, jak nakazuje prawo. Koledzy zaczęli się śmiać, że teraz nie będę awansował, ponieważ prezes będzie się mścił. Rzeczywiście odczułem, że zaczęło się na mnie polowanie. Najpierw próbowano ze mnie zrobić przestępcę. Wszczynano postępowania – mówi sędzia Piotr Kamiński. Naciski, namawiane na wydanie odpowiedniego wyroku. Czy takie rzeczy mogły zdarzyć się w sądzie, wśród oficerów Wojska Polskiego? Do reporterów UWAGI! zaczęły docierać informacje, że takie sytuacje mogą nie być odosobnione w sądownictwie wojskowym. Wojskowy wymiar sprawiedliwości to struktura niezależna od sądownictwa powszechnego, której podlegają wojskowi. Na straży praworządności armii stoi tylko 57 sędziów. Sądy są pilnie strzeżone. O tym, co dzieje się w ich murach mało kto wie. - W zakładach karnych odbywały kary osoby, co do których procedował sąd nienależycie obsadzony. I te orzeczenia z mocy prawa są nieważne. Zwracałem uwagę prokuraturze wojskowej na ten fakt w momencie, kiedy znajdowały się w zakładach karnych osoby, co do których zapadły orzeczenia wydane przez sąd nienależycie obsadzony przy udziale wojskowej prokuratury wojskowej w Warszawie. Prokuratura okręgowa w Warszawie nie reagowała. Nie reagował nawet Naczelny Prokurator Wojskowy. Ci ludzie, którzy zostali skazani, nie wiedzą o tym. To jest najbardziej skrywana tajemnica sądownictwa wojskowego. I za to, że ośmieliłem się wyjawić tę tajemnicę, spotkało mnie to, co mnie spotkało. Jestem tym szkodnikiem, który podkopuje dobre imię wojskowego wymiaru sprawiedliwości – mówi sędzia podpułkownikMariusz Lewiński. Postanowienia sądów okręgowych były nieważne, bo skład sędziowski był źle obsadzony. Przewodniczyli mu sędziowie delegowani z sądów garnizonowych, czyli niższej instancji, a tego prawo zabrania. Informatorzy UWAGI! twierdzą, że pozwalali na to prezesi sądów okręgowych, którzy wyznaczali ich do prowadzenia spraw odwoławczych. Dzięki temu – według naszych informatorów- mogli mieć wpływ na ich przebieg. W ciągu kilku ostatnich lat sędziowie delegowani do sądów okręgowych wydali dziesiątki a być może nawet setki postanowień, których nie mieli prawa wydać. Tylko w jednym Wojskowym Sądzie Okręgowym w Poznaniu, dziennikarze UWAGI! znaleźli w aktach ponad 70 takich spraw. - Jeśli chodzi akurat o te sprawy, są one wydane przez sędziów, którzy nie mieli uprawnienia do rozpoznawania spraw w postępowaniu odwoławczym. Każdą taką sprawę trzeba przeanalizować. Stwierdzenie pewnego rodzaju niesprawiedliwości nie znaczy, że każde takie orzeczenie można wzruszyć. Postępowanie może być wznowione z urzędu, tylko to podlega analizie. Bo to, że w nieprawidłowy sposób doszło do orzekania w określonej sprawie, nie znaczy, że z tego tytułu zainteresowane osoby poniosły jakąś szkodę – powiedział Janusz Kogut, prezes Wojskowego Sądu Okręgowego. Podczas posiedzeń sądu obecni byli wojskowi prokuratorzy. Jednak nie reagowali na złą obsadę sądu. - Nie było jednolitego orzecznictwa w tej kwestii wypracowanego. Trudno mieć zarzut do prokuratora czy sędziego, że błędnie interpretował te przepisy – uważa prokurator Tadeusz Cieśla, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Prawo jasno określa, co wolno sędziom delegowanym zarówno w sądownictwie powszechnym i wojskowym. Powierzanie sędziom delegowanym prowadzenie spraw drugoinstancyjnych odbywało się w sądach wojskowych na wielką skalę. Zdobyte przez reporterów UWAGI! informacje wskazują, że skutkowało też błędami tuszowanymi z pominięciem obowiązującej procedury. Przykładem jest historia sędziego Krzysztofa Pudereckiego, który wydał postanowienie z błędami w uzasadnieniu. - Sędzia Krzysztof Puderecki sporządził kolejny odpis dokumentu już bez udziału prokuratora, nie na posiedzeniu, tylko w swoim gabinecie. To sfałszowane orzeczenie zostało następnie wszyte do akt sprawy – mówi sędzia Mariusz Lewiński. Pułkownik Lewiński nie chciał być bierny i postanowił powiadomić prokuraturę o nieprawidłowościach. Ta jednak umorzyła postępowanie w tej sprawie. Uznano, że sędzia Krzysztof Puderecki dokonał „technicznej wymiany postanowień”. Sam sędzia nie ma sobie nic do zarzucenia. - Tutaj nie ma ani mojej złej woli, ani fałszowania. W niczym nie zawiniłem. To tylko moje bałaganiarstwo, w ferworze walki ten dokument gdzieś mi się podłożył – wyjaśnia sędzia Krzysztof Puderecki, rzecznik dyscyplinarny sędziów wojskowych. Wkrótce po tym, jak sędzia Lewiński powiadomił prokuraturę o zachowaniu Pudereckiego, spotkały go reperkusje ze strony jego przełożonego – prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Zarzucił mu nadużycia finansowe. Lewiński miał bezprawnie wykorzystywać samochód prywatny do celów służbowych i pobierać za to pieniądze. Sprawa trafiła do prokuratury. Sędzia Lewiński jest przekonany, że to zemsta i próba zamknięcia mu ust. - Mam dowody świadczące o tym, że w toku prowadzonego śledztwa w mojej sprawie rzekomego przekroczenia uprawnień, prokurator prowadzący to śledztwo dopuścił się bezprawnych nacisków na przesłuchiwanych świadków i sugerował świadkom zeznania mnie obciążające – mówi sędzia Mariusz Lewiński. Świadek, który był przesłuchiwany przez prokuratora w tej sprawie, nie zgodził się wystąpić przed kamerą. Wciąż jest zwiany z wojskiem. Potwierdził jednak słowa pułkownika Lewińskiego. - Byłam zażenowana, że w ten sposób mogą odbywać się przesłuchania. Prokurator dyktował mi treść i mówił, że później można ją zmienić. Gdy zaczął dyktować powiedziałam, że ja się na to nie zgadzam. Zaczęliśmy każde zdanie modyfikować. Podpisałam, bo w końcu w zeznaniu jest tak, jak ja chciałam. Tylko ja musiałam się z nim siłować – powiedziała kobieta, która była przesłuchiwana. Sędzia Lewiński zdecydował się na otwartą wojnę z sądownictwem wojskowym i powiadomił prokuraturę o wszystkich nieprawidłowościach, o których wiedział. Jedna ze spraw dotyczyła podejrzeń o nadużycia prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu wystąpiła o uchylenie immunitetu prezesowi WSO. Podwładni prezesa odrzucili ten wniosek i na razie nic mu nie grozi. Sędziemu Lewińskiemu, który zadarł z sądownictwem wojskowym, zarzucono podobne nadużycia. Jego sprawą zajęła się Izba Wojskowa Sądu Najwyższego, która uchyliła mu immunitet. Wkrótce może trafić na ławę oskarżonych. - To dla mnie oznacza brak możliwości wykonywania zawodu sędziowskiego. W wieku 40 lat stanę się robotnikiem niewykwalifikowanym - tłumaczy sędzia Mariusz Lewiński. Historia pułkownika Mariusz Lewińskiego nie ma precedensu. Z informacji dziennikarzy UWAGI! wynika, że to pierwszy wojskowy sędzia w Polsce, któremu uchylono immunitet. Pierwszy, który odpowie karnie. Osądzą go ci, z którymi zadarł: sędziowie Sądu Wojskowego. Oni też wkrótce zadecydują o losie drugiego niepokornego sędziego, majora Piotra Kamińskiego. O jego ukaranie będzie się starał rzecznik dyscyplinarny, sędzia Krzysztof Puderecki.