Kilka miesięcy temu „Uwaga” ujawniła, że od kilkunastu lat do Polski trafia niemiecka młodzież z kryminalną przeszłością, która poddawana jest w Polsce resocjalizacji. Ośrodkami, w których przebywają młodzi Niemcy zainteresowała się policja i prokuratura widząc w nich zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Mimo licznych kradzieży okoliczni mieszkańcy bronią Niemców, bo całkiem nieźle na nich zarabiają. A ci, którzy chcą się Niemców pozbyć są zastraszani. - Ja się nie zgadzam na filmowanie, proszę stąd iść – mówią mieszkańcy Stankun. - Tu nikt nic nie mówi, bo tu o kasę chodzi, panie. Ośrodek w Stankunach od sześciu lat przyjmuje młodych Niemców. Kilka miesięcy temu jeden z nich zgwałcił starszą kobietę. - Od czasu jak mnie zgwałcił to ja o lasce chodzę – płacze zgwałcona kobieta. - Wcześniej chodziłam, a teraz już nie mogę, nikt nawet do mnie nie przyjechał nie spytał się, czy mi pomóc. Właścicieli ośrodka nie interesuje los ani starszej kobiety, ani chłopaka, który na proces czekał w zakładzie poprawczym. Ambasada niemiecka również uznała, że to nie jej problem. - Nie było żadnego odzewu z ambasady – mówi Jacek Przygucki, rzecznik sądu w Białymstoku. - Nawet jak im wysłaliśmy pismo z informacją, to nic nie odpowiedzieli. Właścicielom ośrodka prokuratura zakazała sprowadzania nieletnich Niemców do Suwałk. Od decyzji odwołali się do sądu. Nie czekają jednak na orzeczenie i dalej przywożą podejrzanych wyrostków do Polski. Oficjalnie zameldowali tylko dwóch. Mieszkańcy Stankun mówią jednak o kilkudziesięciu osobach. - Dzieci są i będą – mówi właścicielka ośrodka. - Są na wsiach u innych osób. A ilu ich jest teraz w ośrodku, to ja nie będę z wami o tym rozmawiała. - Jest ich tam ze dwudziestu – mówi kobieta mieszkająca w pobliżu ośrodka. - Jak chodzę, to widzę, ale panie ja nic nie mówię, bo to łobuzy takie, że nic nie powiem. Mieszkańcy Stankun o ośrodku dla trudnej niemieckiej młodzieży nie chcą rozmawiać. Część nie chce nic mówić, bo na pobycie Niemców całkiem sporo zarabia. Pozostali, którzy czują się zagrożeni, twierdzą, że nie mogą powiedzieć nic, bo są zastraszani przez właściciela ośrodka. - Gdyby się okazało, że mieszkańcy są zastraszani to skontaktujemy się z prokuraturą i zbadamy sprawę, przesłuchamy mieszkańców i właściciela – mówi –Kamil Tomaszczuk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Ośrodkiem w Stankunach i innymi ośrodkami w Polsce kilka miesięcy temu zainteresowaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości. Do dziś doliczono się 200 obcokrajowców, którzy przebywają w Polsce na resocjalizacji. Czytaj również:Resocjalizacja po niemieckuDwa tysiące za Niemca Za karę do Polski